czwartek, 4 października 2018

Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłumaczyć tę serię. 15 sierpnia 2018 miała miejsce premiera drugiego sezonu. Na tej moment przetłumaczyli 78 odcinków, ale ponoć w planach jest przetłumaczenie całej serii tj do 127 odcinka włącznie. Wspaniała wiadomość!

sobota, 30 czerwca 2018

rozdział 28

rozdział 28


Jude spoglądał na grających uczniów i uśmiechnął się pod nosem. Od kiedy udało im się wybić każdy chciał być tacy jak oni: jak słynna jedenastka Inazumy. Sam nie miał teraz ochotę, by grać, mimo, że piłka była tym co kochał i co go odprężało i sprawiało, że zapominał o wszystkich troskach. Wiedział, że nowa dziewczyna wraz z Nelly chce dołączyć do zespołu i pełnić funkcje menadżera. Wiedział również o powrocie Katie Raimon. Jednak wszystkie te sprawy nie wiele go obchodziły. Miał swoje własne zmartwienia, którym chciał się w pełni oddać. Po pierwsze co z tajemniczą kobietą. Od kiedy powiedział, że nie chce jej znać zupełnie przepadła. Nie myślał tak naprawdę, po prostu wydawało mu się, że tak będzie dla wszystkich lepiej. Po drugie wspominał Siennę, z którą miał nadzieje na jakieś bliższe relacje. Ona jednak dała mu do zrozumienia jak bardzo się mylił. Westchnął. Tyle spraw go przygnębiało, ale przynajmniej w szkole szło mu dobrze i nie miał kłopotów z nauką.
_______
Chce kontynować pisanie (chyba) ale skupić się bardziej na głównych postaciach lnazumy.

poniedziałek, 25 czerwca 2018

piątek, 4 maja 2018

rozdział specjalny

rozdział specjalny


Minęło 10 lat od kiedy drużyna Raimona wygrała wszystkie mecze w Reprezentacji kraju i tym samym stała się najlepszym zespołem na całym świecie. Od tego czasu dużo się wydarzyło. Wiele się pozmieniało, ale czy można było tego uniknąć? Gimnazjum Raimona cieszyło się wielką sławą i co roku przybywało do niego setki nowych uczniów, szczególnie tych, których wielką pasją była piłka nożna. Dyrektor tegoż gimnazjum miał więc pełne ręce roboty z rekrutacją, ale i wiele innych spraw papierkowych, z którymi zapewne nie dałby sobie rady gdyby nie pomoc jego córki Nelly.
- Ja to zrobię - powiedziała łagodnie gdy siedzieli razem w jego gabinecie zawaleni tonami papierzysk.
- Poradzę sobie - odparł ojciec choć na jego twarzy można było dostrzec zmęczenie.
- To nic takiego - zapewniła Nelly i delikatnie zabrała mu papiery - znam się na tym, w końcu robię to od 14 roku życia.
- To prawda - przyznał pan Raimon - ale czy nie powinnaś być teraz w domu i szykować obiad dla Marka?
- Mark wróci dziś późno - odparła smutno Nelly - pewnie nie będzie nic jadł i od razu położy się spać.
- Dużo pracuje - zauważył ojciec.
- Tak... ale kocha to co robi. To najważniejsze - uśmiechnęła się ona i zabrała za przeglądanie papierów.
Siedzieli chwile w milczeniu po czym ojciec oznajmił, że pójdzie zrobić herbaty i wyszedł zostawiając Nelly samą w pomieszczeniu. Korzystając z tego dziewczyna odłożyła wszystko to nad czym pracowała i zagłębiła się w myśli o przeszłości.
- Wszystko się zmieniło - powiedziała na głos do siebie - ale ja żyje tak jak zawsze tego chciałam. Mam szczęście. Gorzej z nią - pomyślała o tej, która została żoną Axela. Co do innych zawodników Raimona... większość z nich została trenerami i uczą jak grać. Najzabawniejsze jest to, że uczą w swoich byłych szkołach. Nie mogła wyjść z podziwu gdy Mark powiedział jej, że Jude został trenerem Akademii Królewskiej razem z Davidem, który jest jego wiernym wspólnikiem. Nelly wiedziała, że jeśli chodzi o nią samą to na zawsze już będzie związana z tą szkołą a o byciu managerem jak Celia może po prostu zapomnieć. Ale nie zmieniało to faktu, że mimo wszystko była bardzo szczęśliwa, między innymi dlatego, że miała przy sobie Marka.

Jakiś czas później gdy na zewnątrz zapadał już zmierzch Nelly oznajmiła ojcu, że musi już wracać, ale żeby się nie martwił, bo zabierze ze sobą papiery do domu i tam dokończy pracę.
- Jesteś pewna? - upewnił się pan Raimon.
Potwierdziła skinieniem głowy, zabrała swoje rzeczy i wyszła. Wiedziała, że do domu zajedzie gdy zrobi się już zupełnie ciemno i tak też się stało. Miała nadzieje, że Mark będzie czekał na nią w środku, ale gdy otworzyła drzwi i ujrzała ciemne wnętrze już wiedziała, że się pomyliła. Odstawiła klucze i teczkę na szafkę w przedpokoju i zdjęła buty. Dopiero teraz odczuła zmęczenie i ból kręgosłupa po całym dniu siedzenia na krześle. Pragnęła tylko wziąć kąpiel, rozłożyć się w miękkim fotelu i czekać na Marka. Uśmiechnęła się do tych myśli. Nie zdążyła jednak nic zrobić gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Rzuciła się pędem by otworzyć, potykając się po drodze o zdjęte przed chwilą buty. Szarpnęła za klamkę i ujrzała...
- Co tu robisz?! - Nelly była autentycznie wstrząśnięta.
Jej gość stał w progu całkowicie załamany i nie mógł powiedzieć słowa.
- Wejdź - poleciła otwierając drzwi na oścież - domyślam się co się stało.
Nelly wskazała miejsce na sofie, na której chwile temu sama chciała usiąść.
- Napijesz się czegoś?
Zaprzeczenie. 
Usiadła na przeciwko.
- Co się stało? - jej głos stał się nagle delikatny i pełen współczucia - nie pomogę jeśli nie dowiem się co się stało.
Spojrzała wyczekująco na swojego gościa, który wciąż był w złym stanie. Pociągnął on nosem, przetarł rękawem oczy i wziął dwa głębokie wdechy.
- Byłam w domu - zaczęła opowieść trochę nieskładnie, ale nie obchodziło ją to - jak zwykle sama. Nie pamiętam co dokładnie robiłam. Może coś czytałam. Było późno gdy zaskoczył mnie dzwonek u drzwi. Wstałam żeby otworzyć.
- Pani Blaze? - usłyszałam pytanie jednego z trzech podejrzanie wyglądających mężczyzn.
Potwierdziłam skinieniem głowy. 
- Proszę pójść z nami. 
Nie wiedziałam co powiedzieć, zupełnie zabrakło mi słów. Odmówiłam, ale powiedzieli, że chodzi o Axela i jako jego żona powinnam to zobaczyć. Chyba nie muszę dodawać, że mnie przekonali. Nawet się nie ubierałam, wybiegłam jak stałam i pojechałam z nimi. Podróż była długa a może tylko tak mi się zdawało. Siedziałam pomiędzy dwójką nieznajomych na tylnym siedzeniu, trzeci z nich prowadził samochód. Nie wiedziałam czy mnie pilnują czy naprawdę z troski o mnie chcą mi coś pokazać. W końcu dojechaliśmy. Zatrzymaliśmy się przed jakimś pałacem otoczonym ogrodem, była już noc, ale miejsce było oświetlone, więc mogłam zobaczyć każdy szczegół. Nadal nie wiedziałam dlaczego tu jestem a nieznajomi nie chcieli mi niczego wytłumaczyć kazali tylko iść za sobą. Weszłam za nimi do wielkiej sali, pamiętam tylko, że pomyślałam sobie bezsensownie, że robi mi się zimno. Szłam za nieznajomymi toteż nie widziałam tego co przede mną. Ale oni rozsunęli się. I wtedy ujrzałam coś w rodzaju tronu a na nim... ubrany w dziwne szaty siedział Axel. 
  Nelly zdusiła  w sobie okrzyk i zasłoniła usta dłonią. Teraz już klękała przy dziewczynie i trzymała ją za rękę jakby jej dotyk mógł ją uspokoić. 
- Zapytałam go - kontynuowała opowieść - co to ma znaczyć. On wstał spokojnie i powiedział, że jest kimś kto kontroluje piłkę nożną a zarazem wszystkie dystrykty, które są jej poddane.
- Axel? - nie dowierzała Nelly. 
- To prawda - usłyszał czyjś głos za sobą.
Odwróciły twarze w tamtym kierunku i ujrzały Marka.
- Axel kontroluje piłkę nożną w całym kraju - powiedział smutno siadając na kanapie - nie mówiłem ci, bo sam nie byłem pewny - dodał ujrzawszy spojrzenie swojej żony - ale teraz wszystko już jasne.
Nelly nie wiedziała co odpowiedzieć. W końcu zebrała się w sobie i kazała przybyszce kontynuować opowieść.
Nie od razu mnie dostrzegł - podjęła opowieść - z początku myślał, że jestem jednym z jego poddanych i kiedy wydał mi rozkaz nie wytrzymałam.
- Axel, co się z tobą stało? - krzyknęłam i wybiegłam stamtąd. Nie chciałam żeby widział jak płacze.
Biegłam na oślep, bo wciąż nie wiedziałam gdzie jestem, ale mnie dogonił. Pobiegł za mną...
- Poczekaj - zawołał - wszystko ci wytłumaczę.
Złapał mnie za rękę więc nie mogłam dalej uciekać. Odwróciłam się twarzą do niego a kiedy zobaczył moje łzy wyglądał na zaskoczonego, ale tylko na chwilę, bo potem jego twarz znowu przybrała lodowaty wyraz.
- To prawda, że kontroluje piłkę - przyznał - i wydaje rozkazy. Ale nic nie jest takie jakie się wydaje. Chce chronić piłkę, którą kochamy.
- Jacy my?! - krzyknęłam.
- Ja - odpowiedział cicho - i wszyscy moi przyjaciele a także starsze i nowe pokolenia.
- Rozkazy obecnego cesarza są straszne - powiedziałam - ludzie się boją i ty chcesz dla nich dobrze?
- Nie rozumiesz - odparł cicho.
- To porozmawiaj ze mną! Axel!
Stał odwrócony i spoglądał w ziemię.
- Przepraszam - wyszeptał i odszedł.
Nelly i Mark siedzieli teraz razem objęci i nie wiedzieli co powiedzieć, lecz kolejny dzwonek do drzwi wyrwał ich z transu.
- Otworzę - powiedziała zakłopotana Nelly i już po chwili wróciła do salonu z nieco niepewną miną.
- O co chodzi? - chciał wiedzieć Mark - kto przyszedł?
Nie musiał długo czekać, gdyż gość sam wprosił się do środka.
- Cześć - powiedziała dziewczyna, którą wszyscy dobrze znali - cześć - powtórzyła chłodno spoglądając na żonę Axela.
- Czego chcesz?! - cały smutek po historii, którą przed chwilą opowiedziała gdzieś zniknął.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - odpowiedziała pytaniem ona - powód dla którego tu jestem jest chyba oczywisty. 

niedziela, 8 kwietnia 2018

rozdział 27

rozdział 27


Katie po długiej chwili wahania przyznała się przed Nelly, że tak naprawdę jej powrót nie był przypadkowy i chodzi przede wszystkim o to by kogoś zobaczyć.
- Nie musisz mi mówić - odparła kuzynka - domyślałyśmy się już od długiego czasu.
- My?! - Katie momentalnie zaschło w ustach.
- Tak. Ja, Sylvia i Celia.
- Ale...
- Nie powiemy nikomu - zapewniła Nelly - ale ty powinnaś.
- Nie ma mowy - Katie podparła twarz dłońmi i utkwiła spojrzenie w podłogę. - nigdy tego nie zrobię.
- Ale będziesz musiała. Prędzej czy później.

Tymczasem w domu państwa Sharpów odbywały się codzienne przygotowania do obiadu. Gospodyni szykowała nakrycie do stołu zaś pan Sharp oraz Jude siedzieli na tarasie i obserwowali różany ogród, który w tym roku był wyjątkowo piękny.
- Jak ci idzie w szkole? - zagadnął przyszywany ojciec Jude'a.
- W porządku.
- Potrzebujesz pomocy? Może jakiś przedmiot sprawia ci problem?
- Nie.
Pan Sharp przypatrzył się synowi z powagą.
- Coś przede mną ukrywasz Jude - stwierdził - znam cię nie od dziś. Mów o co chodzi i miejmy to już z głowy.
Jude westchnął. Wiedział, że tego nie ukryje więc powiedział ojcu całą prawdę o tym jak zaczepiła go nieznajoma kobieta, która uważa, że jest jego matką.
- To absurd - rzekł pan Sharp - twoi rodzice zginęli. To zostało potwierdzone, nie ma możliwości by twoja matka to przeżyła. Przykro mi Jude, jeśli myślałeś inaczej.
- Nie - odpowiedział - zgadzam się z tobą.
W tej chwili usłyszeli zaproszenie do stołu. Udali się więc na obiad i więcej o tym nie rozmawiali.

Katie siedziała na łóżku Nelly z twarzą zakrytą dłońmi i udawała, że wszystko jest dobrze.
- Wybacz - powiedziała kuzynka po raz trzeci w tym dniu - ale sama rozumiesz. Ja mam teraz dużo pracy, muszę pomagać ojcu w prowadzeniu szkoły. Potrzebowałyśmy trzeciego managera.
- Więc co - otrzeźwiała Katie - nie ma tam dla mnie miejsca?
- Nie skąd - pospieszyła Nelly z odpowiedzią - im więcej osób do pomocy tym lepiej.
- Kto to jest? - spytała chłodno - ta nowa - ślady po łzach i smutek błyskawicznie minęły.
- To ktoś zupełnie nowy i poznałam ją przez przypadek. Wieszałam ogłoszenia w trakcie lekcji kiedy ją zobaczyłam. Stała i rozglądała się niepewnie więc spytałam czy mogę w czymś pomóc.
- Jestem nową uczennicą - wyjaśniła dziewczyna - zastanawiam się czy macie tu klub piłkarski.
Ucieszyłam się, że o to pyta i zapytałam czy wie coś na temat piłki.
- Kiedyś grałam - przyznała - ale dziewczyna  w drużynie nie wygląda dobrze więc teraz tylko pomagam.
- Bardzo dobrze, akurat zwolniło się miejsce. Szukamy managera.
Dziewczyna spojrzała na mnie przebiegle i uśmiechnęła się. Wiedziałam już, że ją polubię. Miała w sobie to coś.
- Blair Wilson - przedstawiła się.
- Nelly Raimon.
Uścisnęłyśmy sobie dłonie. A potem długo, długo rozmawiałyśmy aż przyłapał nas jeden z nauczycieli i kazał wracać do klasy, nawet mnie.

niedziela, 1 kwietnia 2018

rozdział 26

rozdział 26


Wakacje skończyły się równie szybko jak zaczęły, jednak dla członków drużyny Raimona nie stanowiło to większego problemu - byli razem i tylko to się liczyło. Mark już pierwszego dnia został wzięty do tablicy, ale przy niewielkiej pomocy Jude'a, który pokazywał mu na migi co ma zrobić jakoś udało mu się rozwiązać zadanie.
- Bardzo dobrze panie Evans - powiedział nauczyciel - miejmy nadzieje, że pan Sharp pomoże panu również podczas sprawdzianu.
Mark zaśmiał się nerwowo, Jude zasłonił twarz trzymanym podręcznikiem i tylko Axel siedział z nadąsanym wyrazem twarzy, który od momentu rozpoczęcia lekcji w ogóle nie uległ zmianie. Pomimo, że klasa wybuchnęła śmiechem na ten incydent, wydawało się, że Axela nic nie jest  w stanie rozbawić. Zadzwonił dzwonek i uczniowie zaczęli się pakować.
- Następnym razem panowie Sharp i Evans podzielę waszą ocenę na pół - rzucił na odchodne nauczyciel.
- To był ubaw  - zaśmiał się Mark gdy już opuścili salę - co nie, Axel?
- Jasne - mruknął nieprzytomnie.
- Co się z tobą dzieje? - zmartwił się Mark - dziwnie się zachowujesz od wakacji.
- Ja chyba znam powód - wtrącił Jude, ale Axel spojrzał na niego tak groźnie, że nic już nie dodał.
- Chłopaki! Jest super pogoda, lekcje już się skończyły, co powiecie na mecz piłki nożnej?
- Beze mnie - rzekł Axel - muszę wracać do domu.
- Ja niestety też - przyznał Jude.
- No trudno - Mark stracił dobry humor, ale tylko na chwilę - zagram z pozostałymi! No to na razie!
Jude i Axel wyszli razem ze szkoły, ale żaden z nich się nie odzywał. Jude rozmyślał nad tym jak ulepszyć drużynę oraz nad nową strategią z kolei Axel szedł z poważnym wyrazem twarzy i nie można było odczytać w jakim jest obecnie nastroju. W końcu jednak Jude dał za wygraną i znacząco odchrząknął, ale nic to nie dało, Axel albo to zignorował albo zwyczajnie nie słyszał. Obydwie wersje mogły być bardzo prawdopodobne.
- Czy coś cię gryzie? - zapytał uprzejmie Jude spoglądając na przyjaciela.
- Nie - odparł krótko.
- Wydajesz się być czymś zakłopotany.
- Wszystko gra - powiedział Axel, ale Jude nie dał się przekonać. Już otworzył usta by coś powiedzieć gdy wtem podeszła do nich nieznajoma kobieta i stanęła naprzeciwko Jude'a. Chłopak stał całkowicie zaskoczony, ale po chwili się opamiętał i chciał ją wyminąć, ale ta zagrodziła mu drogę.
- Jude - wyszeptała spoglądając na niego.
- Czy my się znamy? - spytał całkowicie wyprowadzony z równowagi.
- Nie możesz mnie pamiętać - odpowiedziała kobieta - wiele czasu minęło od naszego ostatniego spotkania.
W tym momencie nawet Axel wyglądał na zaintrygowanego tą rozmową.
- Nazywam się May Warlike - powiedziała nieznajoma i wyciągnęła rękę, którą Jude z pewną obawą uścisnął. - długo cię szukałam Jude, ale teraz gdy cię znalazłam nic nam nie przeszkodzi.
- Pani mnie chyba z kimś pomyliła - odparł grzecznie Jude i już chciał przejść gdy kobieta złapała go za ramię.
- Nie bój się Jude. Wiem, że nic nie rozumiesz, ale to się zmieni. Potrzebujemy czasu...
- Proszę mnie zostawić - głos Jude'a nabrał oschłej barwy - dlaczego miałbym...
- Bo jestem twoją matką!
W tym momencie Jude przestał się szamotać, nawet Axel otworzył szeroko oczy, był zaskoczony tak samo jak jego przyjaciel.
- Wiem, powiedzieli ci, że zginęłam w wypadku, ale to nie prawda. To zasługa Raya Darka. Zależało mu by rozdzielić ciebie i Celię. Chciał cię mieć tylko dla siebie, chciał byś był pionkiem w jego grze a Akademia Królewska...
- Dosyć - krzyknął Jude i wskazał gestem na Axela, który z powrotem przyjął swój poważny wyraz twarzy i poszedł wraz z przyjacielem.
- Jeszcze się spotkamy Jude! - zawołała za nimi May Warlike.
Szli w milczeniu. Ręce Jude'a się trzęsły. On sam nie mógł pojąć tego co właśnie się stało.
- W porządku? - spytał Axel. Jego głos wyrażał szczerą troskę.
- Jasne - odparł, ale wcale nie wyglądał na odprężonego.

Tymczasem w rezydencji Nelly Raimon było cicho jak jeszcze nigdy wcześniej. Ojca jak zawsze nie było i tylko Edgar kręcił się w poszukiwaniu nowych obiektów do wysprzątania. Nelly siedziała z książką na parapecie okna i wzdychała pod nosem. Spojrzała na piękny widok jaki ją otaczał i posmutniała. Czegoś jej brakowało, ale sama nie wiedziała dokładnie co to takiego. Wtem w ogrodzie dostrzegła jakąś znajomą postać.
- Niemożliwe! - krzyknęła i rzuciwszy książkę zbiegła na dół.
- Czy coś się stało panienko? - zaciekawił się lokaj - nie słyszałem dzwonka.
- Nie - odrzekła - chyba mi się zdawało - dodała, ale wciąż nie była pewna czy rzeczywiście tak było. Już miała zamknąć drzwi gdy coś przyciągnęło jej uwagę.
- Katie! - krzyknęła i rzuciła się na kuzynkę, szybko jednak uświadomiła sobie, że takie zachowanie nie przystoi młodej damie, poprawiła więc włosy i zapytała z powagą:
- Możesz mi wyjaśnić co ty tutaj robisz?
- Musiałam przyjechać - wyjaśniła nieco zawstydzona Katie.
- Ale dlaczego? Twój ojciec wie, że tu jesteś?
- On... nie. Odkąd wujek dał mu nową pracę ciągle jest poza domem.
- No tak - przyznała Nelly - ale wciąż nie wiem... co kazało ci tutaj przyjechać?
Katie zagryzła wargi.
- Och - wyszeptała Nelly - rozumiem. A więc to prawda. Sylvia i Celia miały racje.
- Proszę cię! Nie mów nikomu. Ja.. musiałam przyjechać, chciałam zobaczyć...
- Już dobrze - rzekła kuzynka - wejdź do środka. Wiem jak się czujesz.

czwartek, 8 marca 2018

rozdział 25



Nadeszły wakacje i z tej okazji Shawn zaproponował przyjaciołom aby spędzili ten czas w górach u niego.
- Świetny pomysł - ucieszył się Mark.
Shawn spojrzał na pozostałych. Z początku sceptyczny Kevin uśmiechnął się i uniósł kciuk w górę.
- Dlaczego nie? Może być fajnie!
Równie entuzjastycznie przyjęli te propozycje Jude, Xavier, Nathan, Axel oraz David.
- Idźcie - odezwał się Caleb drwiącym głosem.
- Ty także jedź - powiedział ciepło Shawn.
- Jeszcze czego - chłopak wybuchnął śmiechem - wolę siedzieć w domu niż być tam z wami.
Shawn już chciał coś powiedzieć gdy wtrącił się Kevin:
- I bardzo dobrze, niech zostanie. Nie potrzebujemy go.

________
C.D.N

sobota, 3 marca 2018

rozdział 24

rozdział 24


5 miesięcy później...


Po wielu trudnych meczach Inazuma Japan zdołała wygrać tym samym osiągając tytuł najlepszej drużyny na świecie. Kosztowało ich to wiele trudu, łez a nieraz nawet kontuzji, ale  w końcu udało się - ich marzenie właśnie się spełniło. Skład drużyny nie uległ zmianie, mimo, że były chwile wahania i niektórzy gracze byli już gotowi zrezygnować. Nie zrobili tego i teraz w pełni szczęścia świętowali swój sukces.
Nie tylko to się zmieniło. Nadszedł czas zakończenia roku szkolnego. Nikt nie był tym jednak zmartwiony, czekała ich jeszcze ostatnia klasa po wakacjach. Tylko Katie była smutna. Dla niej koniec roku oznaczał powrót do rodzinnego domu. Taka była umowa. Wiedziała, że tak musi być, ale mimo wszystko czuła jakby straciła pewną część siebie.
- Nie martw się - pocieszała przyjaciółkę Sylvia - będziemy pisać!
Katie spojrzała na nią z wdzięcznością. Wiedziała jednak, że są to tylko słowa i że ich kontakt za jakiś czas i tak skończy się sam z siebie. Tak było zawsze. Nie mówiła nic nie chcąc urazić Sylvii. 
Nelly również była jakaś nieswoja. Z początku obecność kuzynki i wizja wspólnego mieszkania przeraziła ją, ale teraz nie potrafiła sobie wyobrazić jak odnajdzie się sama w domu, w którym oprócz służby zawsze była ona. Katie przetarła łzy, które same się pojawiły, pomachała Sylvii i Celii po czym wraz z Nelly wsiadła do taksówki.
- Na lotnisko proszę. 
Siedziały obok siebie i nic nie mówiły, mimo, że Katie chciała podziękować za ten czas, za zmiany, które tak znacząco wpłynęły na jej życie. Nie mogła znaleźć żadnego słowa, milczała więc ściskając spódnice. Gdy dojechały, taksówkarz pomógł wyjąć walizkę z bagażnika po czym odszedł bez słowa.
Katie czuła się coraz gorzej. Zrobiłaby wszystko by móc zostać i studiować kolejny rok w Raimonie, który pokochała całym sercem. W końcu kuzynki znalazły się przy bramce, którą mogła przekroczyć jedynie Katie.
- Em.. - zaczęła Nelly. Odezwała się pierwszy raz od kiedy rozstały się z Celią i Sylvią. - nie lubię pożegnań. Poza tym my się jeszcze zobaczymy.
- Tak - przyznała Katie i opuściła głowę - to na razie. 
- Czekaj - Nelly złapała ją za rękę wprawiając tym samym w wielkie zaskoczenie - jest jeszcze ktoś kto chciałby się z tobą pożegnać.
Serce Katie momentalnie podskoczyło. Czy to możliwe?
Nagle zza filaru wyskoczył Mark z kwiatami a tuż za nim Nathan, Kevin i pozostali członkowie drużyny.
- To od nas wszystkich - wyjaśnił Mark wręczając jej kwiaty - to.. na razie Katie - i objął ją niezgrabnie za szyje.
- Mam nadzieje że jeszcze się zobaczymy - powiedział Nathan i uścisnął jej dłoń.
- Trzymaj się - rzekł Kevin i uderzył ją w plecy.
Wszyscy po kolei żegnali się z nią kiedy nagle zobaczyła w oddali zbliżającego się Axela. Pozostali również go dostrzegli i rozsunęli się by zrobić mu przejście.
- Żegnaj - powiedział patrząc jej prosto w oczy - dziękuje za wszystko.
Nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa. Axel odwrócił się i odszedł. Mark powiedział coś zabawnego co u wszystkich wywołało uśmiech, tylko Katie nie była w stanie się uśmiechać.
- I to wszystko - wyszeptała. Spojrzała na swoich przyjaciół, pomachała im i zniknęła za bramką.
W samolocie nawet nie starała się powstrzymać łez, które same cisnęły jej się do oczu.
- To koniec. Wiem, że nigdy go już nie zobaczę, ale może to i lepiej.
Mark i reszta patrzyli w niebo na samolot, który powoli znikał za chmurami.
Axel również tam spoglądał, mimo, że stał oddalony od pozostałych i ukryty w cieniu.
- Przepraszam - wyszeptał.


___________________________________________________________________________________________

Za bardzo się w tym wszystkim pogubiłam. I nie wychodzi mi opis meczu. Nie polubiłam także Katie, jej osobowości i tego, że była powiązana z Nelly (za którą również nie przepadam) . Stworzę nową postać dziewczęcą na podstawie siebie, to nie powinno być trudne:). Wiele wątków pomyliłam / pominęłam. Ogólnie chciałabym zacząć od początku, nowy rok Raimona, nowa historia , w której Katie będzie tylko wspomnieniem. Skupię się tylko na najważniejszych postaciach a co do meczy to będą one stanowić jedynie tło. Oto mój pomysł zobaczymy co z tego wyjdzie :)

piątek, 23 lutego 2018

rozdział 23

rozdział 23



Palące słońce  tylko utrudniało graczom koncentracje. Wszyscy byli już wyczerpani i mocno spoceni, jednak wciąż się nie poddawali wiedząc, że ten mecz zaważy na ich przyszłym losie.
- Niezły mecz - usłyszała Katie czyjś głos tuż nad swoją głową.
Spojrzała niewyraźnie na dziewczynę z aparatem. Niezły? Ciekawe stwierdzenie. Wzruszyła ramionami i powróciła do oglądania gry.
- Nazywam się Sky Blue - powiedziała nieoczekiwanie dziewczyna.
Katie wymamrotała swoje nazwisko wciąż nie odrywając wzroku od biegających za piłką zawodników.
- Oooo, córka dyrektora gimnazjum Raimona - ucieszyła się Sky Blue. - nasza szkoła, gimnazjum Eastwood również słynie z dobrych graczy. Ten chłopak, na którego tak ciągle się patrzysz to jeden z moich przyjaciół. Co prawda powołano tylko trzech zawodników od nas, ale dobre i to...
 Katie nadal nie wdawała się w dyskusję, ciekawiło ją jednak to czego właśnie się dowiedziała. Nagle na boisku zrobiło się jeszcze bardziej zawzięcie, gra nabrała akcji. Bailong był przy piłce i właśnie przygotowywał się do wykonania jednej ze swoich najlepszych technik.
- Nie masz ze mną szans - oznajmił Markowi, który całym swoim skupieniem oddawał się grze, którą tak kochał. Z całej siły starał się bronić bramki, ale na próżno.
- Gol! - dało się słyszeć głos spikera - Białe tornado w wykonaniu Bailonga daje jego drużynie pierwszy punkt!
Katie spojrzała ostrożnie w stronę sędziów. Zapisywali coś, konsultowali się między sobą. Nie dobrze. Przeniosła spojrzenie z powrotem na Marka. Wyglądał na głęboko przybitego, ale była pewna, że sobie poradzi a ta porażka tylko go umocni. Nie minęła chwila a drużyna przeciwna zdobyła punkt. Był on zasługą nieznajomego chłopaka, który robił na Katie coraz większe wrażenie. W drugiej połowie gra tak naprawdę się rozpoczęła, zaczęły lecieć punkty, oboje bramkarze byli już wyczerpani. Kolejną bramkę zdobył Jude swoją techniką z królewskim pingwinem, następną Axel i jego ogniste tornado. Zupełnie nieoczekiwanie dla wszystkich pojawił się gwizdek sędziego. Wszyscy przerwali grę i spojrzeli w kierunku, skąd rozległ się dźwięk.
- Koniec meczu!
- Ale trenerze! - wyrwał się Jude - przecież mamy remis!
- Widzę panie Sharp - odparł chłodno sędzia - zarządzenie komisji rekrutacyjnej. Ustawić się w rzędzie. 
Na trybunach zapanowało poruszenie, każdy dyskutował między sobą czy to zgodne z przepisami, czy mecz powinien się skończyć i co właściwie z tego wyniknie.
- Prosimy o ciszę. Za chwilę zostanie odczytana nowa lista kandydatów którzy dostali się do Reprezentacji kraju.
Trener Hillman wystąpił na sam środek i odezwał się mocnym głosem:
- Oto Lina Schiller i Percival Travis, obydwoje są trenerami. Gdy już odczytam listę tych, którzy się dostali przejdziecie następne szkolenie. Trenerzy zdecydują w nim o waszych umiejętnościach oraz o tym co można poprawić. Jeden z nich pójdzie z wami reprezentować Japonię. Z początku miała to być pani Schiller, ale...
- Nie jestem co do was przekonana - odezwała się Lina Schiller.
Trener Hillman wyciągnął kartkę przed siebie, wydawało się, że ręka mu drżała.
- Zawodnicy, którzy zakwalifikowali się do Reprezentacji Japonii w piłce nożnej: Jude Sharp.
 Jude wystąpił z szeregu.
- David Samford.
- Kevin Dragonfly.
- Caleb Stonewall.
- Axel Blaze.
- Bailong.
- Riccardo Do Rigo.
- Victor Blade.
- Shawn Frost
- Xavier Foster
- Mark Evans.
Ostatnie nazwisko wyczytał z niemałą dumą.
- Rezerwowi: Nathan Swift, Hurley Kane. To wszystko.
Po wielu twarzach można było zobaczyć uczucie ulgi, niestety większość przejawiała duże oznaki niezadowolenia. W tym kilkoro graczy z liceum Kirkwooda oraz towarzysze Bailonga; Daxton i Leah. Byli oni źli na sędziego, ale również na przyjaciela. Uważali, że jeśli oni się nie dostali on również powinien zrezygnować.
- Nie ma mowy - oświadczył spokojnie Bailong.
- Więc co z nami będzie?! - zapytała bezradnie Leah dając tym samym upust swoim kobiecym emocjom.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to - odrzekł im - radźcie sobie sami.
Leah wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. W niczym już nie przypominała tej groźnej dziewczyny, którą zespół Raimona widział kilka miesięcy wcześniej. Jeśli zaś chodzi o Daxtona nie odezwał się on ani słowem. Patrzył spode łba na Bailonga wzrokiem który mógłby zabijać. Bailong nie wyglądał na przejętego. Stał z założonymi rękami i patrzył w przestrzeń.
- Każdy z was ma inny poziom - wtrącił trener Hillman - wszyscy musicie pracować tak samo aby umieć się ze sobą zgrać. Dlatego od jutra zaczynamy wspólny trening.
- Nie mogę uwierzyć - zaśmiał się Mark - gramy w Reprezentacji!
Kevin nie odwzajemniał jego radości. Stał z posępnym wyrazem twarzy i patrzył w ziemię.
- Coś nie tak?
- Wolałem nasz stary zespół. Nie znam tych gości - wzruszył ramionami.
- Tak, ja też - Mark stracił pewność siebie - ale na pewno się dogadamy. Wiem co mówię. Musimy się tylko dobrze poznać. - to mówiąc podszedł do stojącego najbliżej chłopaka i wyciągnął dłoń w jego stronę.
- Mark Evans.
- Spadaj - odrzekł mu tamten.
- Może tak grzeczniej?! - wtrącił się Kevin.
- Spokojnie - Mark delikatnie odsunął Kevina - jak się nazywasz?
- Victor Blade - odpowiedział chłopak robiąc im najwyraźniej wielką łaskę.
- Słyszałem, że jesteś świetnym napastnikiem.- odezwał się Jude, który nagle się przy nich znalazł.
- Może - powiedział Kevin - ale nie ma szans z Axelem.

środa, 21 lutego 2018

rozdział 22

rozdział 22


- Axel - zagadnęła Katie gdy siedzieli już w autobusie w drodze do domu - chciałeś porozmawiać z Shawnem na osobności? Miałam wrażenie jakbym wam przeszkodziła...
- Nie - wtrącił Axel - wszystko jest w porządku.
Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną, ale pokiwała głową na znak, że rozumie.
- Coś nie idzie nam za dobrze... przywracanie zespołu.
- Od początku wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe.
- Tak - przyznała Katie - najbardziej się boje jak zniesie to Mark.
Axel zamyślił się nad tymi słowami.
- Tak. Nie będzie mu łatwo.
Resztę drogi odbyli w milczeniu, każde pogrążone we własnych myślach. Gdy wysiadali Axel odprowadził Katie pod sam dom i życzył dobrej nocy. Katie chciała mu coś jeszcze powiedzieć, ale chłopak odwrócił się zamyślony i odszedł. Stała więc przy drzwiach i patrzyła za nim dopóki całkiem nie zniknął. Była wykończona, ale i szczęśliwa, że po raz kolejny zupełnie przypadkiem udało jej się spędzić z Axelem trochę czasu. 
- No proszę - usłyszała nad sobą pełen pogardy głos - nie wiedziałam, że wy teraz razem. - Nelly stała na schodach z założonymi rękami i uśmiechała się złośliwie - to będzie niezła sensacja.
- Daj spokój - powiedziała Katie - próbowaliśmy przywrócić Raimona do gry wspólnie z Axelem, ale się nie udało.
- Ooo...
Katie opowiedziała Nelly całą historię mimo, że nie miała już całkiem siły. Nelly jednak była tak spragniona wiadomości, że nie mogła jej odmówić. Po wszystkim kuzynka uznała, że to wspaniałe, zaaprobowała pomysł i zaoferowała swoją pomoc.
- Następnym razem mogę iść razem z wami.
- Nie! - krzyknęła Katie nieco zbyt gwałtownie - znaczy... nie musisz naprawdę.
Nelly uśmiechnęła się przebiegle.
- Jasne. Ale to co w takim razie zrobimy?
- Nie wiem, jeszcze nic nie wymyśliłam.
Westchnęły obydwie bezradnie.
- Trudno. Zajmiemy się tym jutro. Teraz odpocznij, widać, że jesteś wykończona.
Katie sobie przypomniała. Podbiegła do lustra a odbicie które w nim ujrzała przyprawiło ją o zawrót głowy. Pomyślała jednak, że nie ma co się tym przejmować, teraz i tak już nic nie poradzi na to jak widział ją Axel skoro jest już po fakcie.

***

Następnego dnia Katie obudziła się późnym rankiem. Była zaskoczona, że Nelly ani nikt ze służby jej nie obudził, ale jeszcze bardziej zaskoczył ją widok kartki którą ujrzała na stoliku obok. "Nie budziłam cię, bo należy ci się dodatkowy relaks" - głosiła treść. To miłe - pomyślała Katie. Czuła się wspaniale i zastanawiała się co z Axelem. Ubrała się prędko i poprosiła Edgara by zawiózł ją do szkoły.
- Wedle życzenia.
Ledwie zdążyła wysiąść z limuzyny gdy wtem rzucił jej się na szyje rozentuzjazmowany Mark.
- Dzięki, dzięki , dzięki! - powtarzał krzycząc jej do ucha.
- Ale za co? - zaśmiała się Katie, której jego dobry nastrój szybko się udzielił.
- Za to, że przywróciłaś Raimona do gry!
Katie zaśmiała się jeszcze bardziej, jednak po chwili doszła do niej treść tych słów. Jak to przywróciła?!
- Mark! - krzyknęła i Mark wtem zamilkł. - przecież to nie prawda, kto ci tak powiedział?
- Jak to nieprawda? Nelly wszystkim powiedziała!
Katie odepchnęła Marka, który poleciał do tyłu i zdenerwowana poszła do gabinetu dyrektora w którym jak się spodziewała zastała siedzącą przy biurku Nelly.
- Jak mogłaś?
- Uspokój się.
- Okłamałaś go!
- Nieprawda - powiedziała spokojnie Nelly - pracuje nad tym.
- Świetnie - Katie przewróciła oczami - on to zrozumiał inaczej. Mogę wiedzieć co chcesz zrobić?
- To bardzo proste - kuzynka wstała od biurka i wzięła kartkę leżącą na nim - trzymaj i czytaj a wszystkiego się dowiesz.
"Mecz mający wyłonić najlepszą drużynę"
- Co to jest? Przecież wiadomo już kto zagra w Reprezentacji.
- Właśnie nie, trener Hillman oraz mój ojciec chcą ponownie wyłowić najlepszą drużynę.
Katie nie była pewna co do sukcesu tego pomysłu.
- Jest mnóstwo chętnych z różnych szkół. Dzięki temu będziemy mieć pewność, że grają najlepsi. Nic nie możesz poradzić - dodała Nelly widząc niepewność na twarzy kuzynki - to już zostało uchwalone. Mecz odbędzie się za trzy dni.
- Czy oni już o tym wiedzą?
- Rozesłałam już listy. Najpóźniej dziś wieczorem powinni je otrzymać.
Katie westchnęła, pokręciła głową i wyszła. Wychodząc prawie uderzyła drzwiami stojącego pod nimi Marka.
- Katie - zawołał nim zdążyła się odezwać - wszystko słyszałem, teraz już wiem o co ci chodziło gdy mówiłaś, że Raimon nie został przywrócony.
- Tak mi przykro Mark.
- To nie twoja wina. Ale może to nie taki zły pomysł z ponownym wyłowieniem członków do Reprezentacji.
- Naprawdę?
- Jasne. Chodź powiemy pozostałym.

***

Tymczasem w Liceum Królewskich.
- Cześć Jude.
- Samford. 
Przyjaciel usiadł obok Jude'a na ławce przed szkołą.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że do nas wróciłeś. Nie wiem tylko czy będę mógł pocieszyć się tobą dostatecznie długo.
Jude uniósł brwi pytająco.
- Może to cię zainteresuje - David podał mu kopertę z pieczątką Raimona.
Treść listu została przeczytana przez Jude'a w błyskawicznym tempie.
- Co?! - podniósł się gwałtownie - ponowna gra do Reprezentacji? Nie ma mowy.
- Jeżeli odmówisz zostaniesz od razu skreślony z listy kandydatów.
- Ja już jestem na tej liście. Podobnie jak ty. Dostaliśmy się.
- Tamta lista jest już nieaktualna - stwierdził David - ale spójrz kto został zaproszony oprócz mnie i ciebie.
Jude spojrzał. Istotnie. Oprócz nich dwóch byli tam jeszcze Joe King, Sienna Ryder, Alan Master, John Bloom oraz Herman Waldon.
- Interesujące... - przyznał Jude z uśmiechem.

***

- Shaaaaawn! - krzyczała pewna dziewczynka wymachując białą kopertą.
- Spokojnie Evie - zaśmiał się Shawn - nie musisz tak krzyczeć.
- Ale list do ciebie przyszedł!! - wyjaśniła podając mu ją pod sam nos.
- Tak, dziękuje - odparł i rozerwał ją powoli. Był ciekaw co zawiera tym bardziej, że na wstępie ujrzał pieczątkę Raimona. - To niemożliwe...

***

- Foster! 
Xavier przerwał trening i spojrzał pytająco na Jordana .
- Pewnie ci się to nie spodoba, ale właśnie przyszedł list ze szkoły Raimona. Chcą ponownej gry by wydobyć najlepszych do Reprezentacji. 
- Przestań się wydurniać - powiedział ze złością Xavier i wyrwał Jordanowi list - to chyba żart...
- I co? Nadal uważasz, że twoi przyjaciele są tacy uczciwi? Najpierw nas wybrali a teraz chcą ponownej gry, na pewno jest w tym jakiś podstęp.
- To nie ulega wątpliwościom - odparł - ale to nieważne, skoro tego właśnie chcą pokażemy im znowu.

Trzy dni później pod Gimnazjum Raimona zajechało mnóstwo różnych autokarów i samochodów. Z każdego wysiadali uczniowie innych gimnazjów i liceów zakwalifikowanych do wzięcia udziału w grze mającej wyłowić tych, którzy będą ponownie reprezentować kraj.
- Ich nie znam - powiedziała Nelly zaglądając przez lornetkę. Stojąca obok Katie odebrała ją kuzynce ciekawa kogo ujrzy.
- Ja też ich nie znam.
- Może są... - zaczęła Nelly, ale szybko przerwała gdy do gabinetu ktoś wszedł. 
- Witam panie! - odezwał się nieprzyjemny głos - która z was nazywa się Raimon?
- Tutaj nie można od tak sobie wchodzić - powiedziała Nelly wpadając w swój urzędniczy ton - to gabinet dyrektora i ja go reprezentuje.
- Panienka Nelly? Dobrze się składa, proszę - nieznajomy wręczył jej kartkę papieru - oto prośba o dołączenie do gry. Tylko w teoretycznie prośba, bo  w praktyce nie przyjmujemy odmowy.
- My? - Nelly wychyliła się i dostrzegła tuż za swoim gościem jeszcze dwoje innych osób. Nie wyglądali przyjemnie. - kim wy jesteście?!
- To Mroczne Trio - wysapał Mark, który właśnie wpadł do gabinetu.
- Panie Evans, znowu się spotykamy!
- Nie mogą z nami grać.
- Mogą. I będą - odpowiedział nieznajomy.
- Kim jesteście? - powtórzyła pytanie Nelly.
- Jestem Bailong, a to są Daxton i Leah.
- Nikogo to nie obchodzi - odezwał się Kevin, który pojawił się znikąd.
- Dobrze niech grają - powiedziała Nelly czym wprawiła w osłupienie wszystkich prócz samych zainteresowanych - nie mają z wami szans, prawda?
Mark i Kevin spojrzeli po sobie niepewnie, Kevin szybko oprzytomniał. 
- Prawda!
Katie przestała ich słuchać. Była smutna. Od ostatniego spotkania nie zamieniła z Axelem nawet słowa. Gdy był w pobliżu nigdy na nią nie patrzył (nie patrzył na nikogo) mało się odzywał i w ogóle wydawał się być jakiś taki nieobecny. Miała nadzieje, że po meczu wszystko się jakoś ułoży. Najlepszych zawodników mieli wyłonić: trener Hillman, dyrektor Raimon oraz nieznany nikomu trener Shiller, który miał również poprowadzić nowo utworzony zespół do zwycięstwa. 
Gdy wszyscy byli już gotowi, trener Hillman wyczytał listę obecności. Stamtąd Nelly i Katie dowiedziały się, jak nazywają się zawodnicy, których wcześniej nie widziały.
- Ojciec musiał ich zaprosić bez porozumienia ze mną.
- W takim razie muszą być dobrzy.
Trener Hillman podzielił wszystkich na dwie drużyny. Sylvia i Celia wiernie mu asystowały. Nelly oglądała wszystko ze swojego okna w gabinecie i tylko Katie nie miała nastroju, ale w końcu się przemogła i usiadła na trybunach. Gra toczyła się zawzięcie już od pierwszego gwizdka. Piłka przechodziła z jednej polowy boiska na drugą. Każdy używał swojej najlepszej techniki by zrobić wrażenie na sędziach. Jeden z graczy, którego obie z Nelly nie znały wcześniej dorównywał swoimi umiejętnościami Axelowi. Obydwoje zachowywali się podobnie i potrafili przewidzieć ruchy przeciwnika. Mark bronił swojej bramki z całych sił i jak do tej pory nie przepuścił żadnego gola. Pierwsza połowa skończyła się błyskawicznie i to z wynikiem zero:zero.

rozdział 21

rozdział 21


Gdy dojechali do gimnazjum Hokkaido zapadł już zmrok. W dodatku od razu dała im się odczuć mroźna temperatura co zresztą nie było niczym dziwnym - szkoła, do której uczęszczał Shawn mieściła się wysoko w górach i wokół było pełno śniegu. 
- Myślę, że z Shawnem powinno nam pójść lepiej - odezwała się Katie szczękając zębami.
- Też tak myślę - odparł Axel.
Szli chwilę w milczeniu. Katie patrzyła pod nogi zaś Axel nie odwracając głowy spojrzał na nią z półprofilu. Wyczuł, że dziewczynie jest zimno, zdjął więc swoją bluzę i podał jej wciąż na nią nie patrząc.
- Dziękuje - powiedziała Katie słabym głosem - ale naprawdę nie trzeba.
- Weź - wyciągnął rękę z bluzą w jej kierunku i czekał aż ta ją przyjmie.
Katie zrobiła to po pewnej chwili wahania. Axel bardzo jej imponował sama nie wiedziała dlaczego. Był taki zimny i oschły. Nawet teraz. Oczami wyobraźni widziała jak chłopak nakrywa ją bluzą, uśmiecha się, pyta czy już się rozgrzała. Ale Axel nie był tym typem osoby. Katie zapięła suwak pod samą szyję i wdychała zapach, który przywodził jej na myśl samego Axela. Zastanawiała się czy jemu nie jest zimno, ale nie wyglądał jakby tak się czuł, na pewno nie dawał po sobie nic poznać.
'W końcu jego żywiołem jest ogień' - pomyślała Katie i pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
Szkoła  w Hokkaido mieściła ze sobą równocześnie coś w rodzaju schroniska. Rodzice Shawn'a zginęli w lawinie, nie miał nikogo dlatego też nie pozostawało mu nic innego jak mieszkanie w czymś takim. Gdy znaleźli się już przy bramie, Axel pewnym ruchem dłoni zapukał do drzwi.
- Słucham? - odezwał się starszy mężczyzna, który mógł uchodzić za portiera. - czym mogę pomóc?
- Przyszliśmy odwiedzić znajomego - wyjaśniła Katie. 
- Za późno na składanie wizyt - padła surowa odpowiedź.
- Musi pan nas wpuścić. On nas oczekuje.
- Nazwisko! - rzucił portier.
- Raimon - odpowiedziała posłusznie Katie.
- Nazwisko tego kogo tu odwiedzacie! - ton głosu portiera wskazywał na to, że jego cierpliwość powoli się kończyła.
- Shawn Frost.
- W porządku. Możecie wejść - pociągnął za dźwignię i otworzył bramę.
- Nie martw się - powiedział nieoczekiwanie Axel gdy przeszli.
Katie otworzyła usta zaskoczona, ale nic nie powiedziała.
- A wy do kogo? - usłyszeli kolejny nieprzyjemny głos. Na ganku stała kobieta ubrana w szlafrok i kapcie. W ręku trzymała lampę naftową, która dawała spore światło, jednak mimo wszystko mrużyła oczy jakby nie była pewna kogo widzi.
- Dzień dobry - zaczęła ponownie Katie.
- Chyba dobry wieczór!
- Tak. Dobry wieczór, przyszliśmy odwiedzić znajomego. Oczekuje nas.
- Nazwisko!
- Shawn Frost.
- Twoje nazwisko!
Axel lekko się uśmiechnął, Katie natomiast wzięła głęboki oddech, by móc nad sobą zapanować.
- Raimon. 
- Wchodźcie. Byle szybko. Shawn zajmuje pokój na samej górze. - wskazała schody i wąski korytarz gdy już znaleźli się w środku.
- Dziękujemy - odrzekła Katie, która powoli zaczynała mieć dość.
Schody były czymś w rodzaju niekończącego się labiryntu. Katie przez chwilę straciła zapał. Była zmęczona po całym dniu i marzyła już tylko o tym by być w domu, chociaż perspektywa bycia sam na sam z Axelem bardzo jej się podobała. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie prezentuje się tak dobrze jak przedtem, również umiejętność nawiązania rozmowy przychodzi jej trudniej niż się spodziewała.
- Naprzód - powiedział Axel i ruszył po schodach. Katie bardzo chciała dotrzymać mu kroku, ale szybko okazało się, że jej kondycja jest znacznie mniejsza. Po krótkiej chwili przystanęła by zrobić sobie przerwę i złapać oddech. Axel zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Zaraz cię dogonię - powiedziała próbując się uśmiechnąć.
Axel bez słowa podszedł i wziął ją na ręce. Bez problemu przeskakiwał kilka stopni na raz i bynajmniej nie wyglądał na zmęczonego. Serce Katie biło tak mocno, iż bała się, że on to usłyszy. Nawet jeśli tak było nie dał po sobie niczego poznać. Dla Katie ta chwila mogłaby trwać wiecznie, niestety schody się skończyły i Axel postawił ją delikatnie na ziemi.
- D-dziękuje - wyszeptała niepewna czy w ogóle ją dosłyszał.
- Chodźmy - odparł nie spojrzawszy na nią.
Bez trudu odnaleźli drzwi, które należały do pokoju Shawna. Przyjaciel otworzył im niemal od razu i szczerze ucieszył się na ich widok.
- Axel! Katie! - podszedł i uścisnął ją.
- Miło cię widzieć - powiedziała speszona, ale naprawdę szczerze się cieszyła, że chociaż on jeden nie sprawia wrażenia obrażonego.
Pokój Shawna był schludny i bardzo przytulny. Katie i Axel siedzieli na kanapie podczas gdy on sam przyniósł dla nich gorącą herbatę.
- Na pewno zmarzliście - powiedział uprzejmie - chociaż ty chyba nie - dodał wskazując na Katie i jej bluzę. Ta momentalnie poczerwieniała. 
- Shawn - zaczęła nieśmiało chcąc zmienić temat - nasza wizyta nie jest przypadkiem, przyszliśmy cię prosić byś wrócił do Raimona. Drużyna cię potrzebuje.
Shawn stał odwrócony do nich i patrzył w okno, za którym nie było nic prócz nocy i śniegu.
- Nie mogę - odrzekł po chwili - Raimona już nie ma. Teraz chce stworzyć nowy zespół. Tutaj w Hokkaido.
- Dlaczego? - Katie wstała - co się stało? Gdyby Jude nie odszedł wszystko byłoby jak dawniej!
- Nie. - przerwał Shawn - Jude otworzył mi oczy. To dzięki niemu zrozumiałem, że ta piłka... piłka którą tworzyłem z Raimonem nie była tym czego chciałem.
- A czego chcesz?!
- Chce czerpać radość z gry, którą kocham.
- Wciąż możesz to robić, tylko wróć do nas!
- Katie...
- Shawn! - Katie miała w oczach determinacje i nie zamierzała odpuścić - proszę...
- Przemyślę to. Obiecuje.
Stukanie w drzwi przerwało tę rozmowę.
- Koniec odwiedzin!
- Już wychodzimy! - odkrzyknęła Katie - Shawn...
Axel i Shawn wymienili spojrzenia. Żaden z nich się nie odezwał. Katie czuła, że oni coś wiedzą i nie powiedzą tego przy niej. Miała jednak nadzieje, że wciąż jest szansa na to, że wszystko będzie jak dawniej. Bała się czy nie oszukuje samej siebie i czy to naprawdę możliwe by odbudować coś co runęło tak niespodziewanie i bez powodu.

piątek, 5 stycznia 2018

rozdział 20

rozdział 20


Mark siedział na trawniku przed szkołą i patrzył smutno w przestrzeń. Nie zauważył nadejścia Sylvii, która podsunęła mu pod nos kawałek kartki. 
- Co to jest - zadał pytanie, które brzmiało bardziej jak stwierdzenie.
- Sam zobacz.
Bardzo niechętnie wziął od niej kartkę i zerknął na dwa słowa zapisane na niej. Dwa słowa. Jedno nazwisko.
- Sienna Ryder - przeczytał - i co?
- Jak to co? - Sylvia powoli traciła cierpliwość - zapomniałeś o niej! Pominąłeś! Nie wpisałeś na listę członków drużyny, przecież ona nie zrezygnowała!
Dopiero teraz do Marka zaczęło dochodzić co tak naprawdę się wydarzyło.
- A niech to! - uderzył się w twarz.
- Nie przesadzaj - Sylvia nieco złagodniała widząc jak bardzo się przejął.
- Zapomniałem o niej! Ale zaraz... nie zapomniałbym gdybym ją widział. A ona gdzieś zniknęła.
- To prawda - poprała go - wydaje mi się, że odeszła wraz z Judem.
- Czy oni...
- Nikt nie wie - uśmiechnęła się Sylvia - ale nawet jeśli to bardzo powoli. 
- Jasne - Mark starał się odwzajemnić uśmiech - ale mimo wszystko to mnie nie usprawiedliwia. Tylko czy ona  w ogóle chce jeszcze z nami grać?
- Porozmawiam z nią - obiecała Sylvia - a ty weź się w garść.
- Łatwo powiedzieć - odparł, lecz ona już go nie słyszała.

Katie siedziała wraz z Nelly w gabinecie dyrektora, ojca swojej kuzynki a jej wuja. Nelly przeglądała pewne ważne raporty i ustalała harmonogram dla wszystkich uczniów. Oczekiwała pomocy, ale Katie wciąż była zamyślona.
- Możesz mi powiedzieć co jest tak ważne, że nie jesteś w stanie się skoncentrować? - spytała uważnie Nelly po pewnym czasie.
- Słucham cię - odparła Katie automatycznie.
- Nie mówisz mi prawdy.
- Myślę o zespole Raimona. Jeżeli nie będziemy mieć kompetentnej drużyny nie zechcą nas w Reprezentacji.
- Tak - westchnęła Nelly ze smutkiem - ale nie możesz za bardzo o tym myśleć. Nie mamy wpływu na wybór innych osób.
- Dlaczego nie? - Katie w końcu oderwała spojrzenie od okna i popatrzyła na kuzynkę - może właśnie możemy? Dlaczego Shawn i Xavier zrezygnowali? A Jude? Może to tylko chwilowe wątpliwości! David też mógłby z nami być gdyby Jude go namówił , z kolei..
- Dość - przerwała ostro Nelly - oni sami muszą do tego dojrzeć...
- Dlaczego? Nie pomyślałaś o Marku? Nie wiesz jak on się czuje?
- Wiem, doskonale. Ale tak jak mówiłam. Musimy pozwolić, by czas zrobił swoje.
- Po raz pierwszy - powiedziała Katie - nie zgadzam się z tobą. Nie chcesz mi pomóc, zgoda, ale pozwól mi działać. Może jeszcze nie wszystko stracone.
- Katie! - zawołała Nelly, ale w odpowiedzi usłyszała tylko trzaskanie drzwiami.
Nie było to miłe, zostawiać ją samą z całym tym nawałem pracy, ale dla Katie najważniejsze było w tym momencie uratować rozpadający się zespół Raimona. Miała w sobie tyle determinacji, że nic nie było w stanie jej powstrzymać. Serce zabiło jej mocniej, więc rzuciła się w bieg po szkolnym korytarzu. 
' Dam radę ' - pomyślała - ' na pewno wszystko będzie jak dawniej'
Niespodziewane zderzenie wyrwało ją z myśli. Zachwiała się lekko, ale nie straciła równowagi.
- Axel! - powiedziała na jego widok - przepraszam, nie chciałam na ciebie wpaść. Pójdę już.
- Poczekaj - rzekł spokojnie Axel zaciekawiony - dokąd tak biegłaś?
Katie chwilę się wahała czy wyznać mu prawdę, ale przecież to może być doskonała okazja do nawiązania dłuższej rozmowy. Powiedziała więc co prawda niespójnie (nie wiedząc czemu przy Axelu serce biło jej mocniej) co zamierza zrobić.
- To bardzo dobry pomysł - stwierdził Axel po chwili ciszy - jesteś pewna, że dasz radę?
- Nie wiem - wyznała - ale chce spróbować. Chce to zrobić dla Marka. On włożył wiele serca i zapału w swoją grę. Nie mogę pozwolić na to, by przez zachowanie innych zastąpili nas inną drużyną w Reprezentacji. 
- Wiele dla niego robisz - zauważył Axel. 
- Bardzo go lubię - odpowiedziała Katie nie do końca zastanawiając się nad tym jak słowa te mogą brzmieć dla niego brzmieć - to mój najlepszy przyjaciel.
- Pomogę ci.
- Ach! - te słowa sprawiły, że nogi jej zmiękły - Axel... nie musisz...
- Wiem, ale chce.
- Dziękuje - Katie czuła, że ja jej twarz wstępuje rumieniec - to znaczy, ty znasz ich dłużej, może łatwiej będzie ich przekonać do powrotu.
- Tak.
Katie nie wiedziała jak się zachować. Normalnie pomyślałaby, że Axel jest zły lub smutny, ale znała go już długo i wszyscy wiedzieli, że to jego zwykłe zachowanie. Zawsze był tajemniczy i małomówny, ale gdy już coś powiedział wszyscy inni milkli by móc go słuchać.
- To może po lekcjach...
- Zaczekam przed szkołą.
Była zaskoczona. Ale i bardzo uradowana. Pożegnała się krótko i zniknęła w tłumie uczniów.
Nie była sama zbyt długo, bo już po chwili napotkała Celię i Sylvię, które zaczęły jej opowiadać jedna przez drugą jak to Mark zapomniał wpisać Siennę na listę i one teraz muszą udać się do szkoły, w której uczą się Królewscy i z nią porozmawiać.
- Idziesz z nami? - spytały obydwie.
- Nie - odparła Katie nieco rozmarzonym głosem. Dopiero teraz dziewczyny dostrzegły, że ich przyjaciółka zachowuje się nienaturalnie.
- Co się wydarzyło? - spytała podejrzliwie Celia.
- Nic takiego.
- To dlaczego nie możesz z nami iść?
- Mam inne zadanie - wyjaśniła - będę namawiać pozostałych graczy aby wrócili do zespołu.
Przyjaciółki bardzo poparły ten pomysł. 
- Genialne - ucieszyła się Sylvia - pójdę z tobą! We dwie będzie nam łatwiej a Celia pogada ze Sienną!
- Nie! - powiedziała Katie trochę zbyt szybko i gwałtownie - znaczy... wiecie dziewczyny.. możecie iść ze mną, ale ja nie będę sama...
- Ktoś już z tobą idzie?
- Właśnie...
Celia i Sylvia spojrzały po sobie i uśmiechnęły się łobuzersko.
- Kto taki? - dzwonek zagłuszył ich pytanie, ale Katie i tak wiedziała o co chodzi.
- Na razie! - wykorzystała okazję , odwróciła się i odeszła.
Reszta dnia upłynęła spokojnie, głównie na rozmyślaniu co powie graczom Raimona gdy ich spotka. 
' Z Hurleyem nie powinno być problemu ' - myślała Katie ' Gorzej z Judem. Ona kocha Królewskich. To prawie jak rodzina'. Gdy dzwonek obwieścił koniec lekcji , Katie zerwała się jak oparzona. Spakowała książki i już chciała wychodzić gdy zawróciła i wstąpiła do łazienki. Lustro. Musi zobaczyć jak wygląda. Tak jak się spodziewała. Włosy wychodzą z warkocza po całym dniu a tusz nałożony rano w pośpiechu już się rozmazał. Zaczęła wszystko poprawiać a na sam koniec użyła perfum. Tak ulepszona była gotowa na spotkanie z Axelem.
' Co ja mówię ' - skarciła siebie w myślach ' - mamy zadanie do wykonania.' Z podniesioną głową skierowała się ku wyjściu. Z każdym krokiem czuła jak serce jej podskakuje.
- Jesteś - powiedział Axel na jej widok i nawet (choć może to tylko złudzenie) lekko się uśmiechnął.
- Tak - Katie czuła, że przesadziła z ilością perfum, nie mogła oddychać, choć byli na dworze.
Szli obok siebie. Katie i Axel. Nie mogła opanować zdenerwowania. Kątem oka dostrzegła Sylvię i Celię, które uśmiechały się do niej i unosiły kciuki do góry. Udała, że ich nie widzi i robiła wszystko by dotrzymać Axelowi kroku. Bała się odezwać, ale przecież nie mogli całą drogę nic nie mówić.
- Ja również martwię się o Marka - powiedział nieoczkowanie Axel - jemu zależy na piłce najbardziej z nas wszystkich. Myślałem o nowej drużynie. Na pewno znaleźliby się chętni, ale wiem, że on by tego nie chciał.
- Tak - odparła Katie, tym razem ona stała się małomówna. - chyba tak.
Szli jeszcze chwilę w ciszy, mijając innych uczniów. Niektórzy przechodzili obojętnie a inni się za nimi oglądali. Żadne z nich jednak nie było przygnębione z tego powodu.
- Od kogo zaczynamy? - to znowu Axel odezwał się pierwszy.
- Myślałam o Hurleyu...
- Hurley'a nie będzie trudno przekonać do powrotu - rzekł Axel - jego szkoła mieści się jednak zbyt daleko i możemy nie zdążyć do pozostałych.
- Co więc proponujesz?
- Pojedziemy do tych, którzy są najbliżej. Tych, którzy uczą się dalej zostawimy sobie na następny raz.
' Następny raz ' - przemknęło jej przez myśl - to znaczy, że się jeszcze spotkamy! 
- Zobaczmy - Axel wyjął z torby niewielką mapę i rozłożył ją - najbliżej znajduje się Jude...
- Nim zajmą się Celia  z Sylvią - powiedziała szybko Katie. Nie była to do końca prawda, bo przecież one miały zająć się jedynie Sienną. Nie chciała tylko żeby ich spotkanie zbyt szybko dobiegło końca.
- Rozumiem - odpowiedział - w takim razie następna w kolejności jest szkoła Xaviera.
Katie przemknęła przez myśl pogodna twarz Xaviera i jego starania o jej przyjaźń. Oby tym razem też był dla niej taki serdeczny.
Godzinę później obydwoje siedzieli w metrze. Axel zajmował miejsce przy oknie, Katie obok niego. Powoli stres ją opuszczał i pozwoliła sobie na więcej niż jedno słowo. Również Axel okazał się nieco bardziej rozmowny. Opowiadał o swojej siostrze a także o czasach gdy był kapitanem w Kirkwood. Katie widziała to oczami wyobraźni. Axel jako kapitan. Musiał być świetny. 
- To tutaj - odezwał się po czasie. Zabrali swoje rzeczy i wysiedli. Gimnazjum, do którego uczęszczał Xavier mieściło się bardzo blisko. Wśród uczniów wychodzących z budynku od razu dostrzegli znajomą twarz.
- Jordan - ucieszyła się Katie - cześć! 
Jordan nie wyglądał na zachwyconego tym spotkaniem.
- Czego chcecie? - przywitał ich.
- Przyszliśmy porozmawiać z Xavierem - wyjaśniła Katie.
- On nie chce was widzieć.
- Skąd możesz to wiedzieć - wtrącił Axel. Miał ponury wyraz twarzy. Ciągle pamiętał Jordana jako udawanego kosmitę.
- A stąd - odparł Jordan - że to mój przyjaciel i mogę mówić za niego.
- Szkoda czasu - uznała Katie i wyminęła swojego rozmówcę - zmieniłeś się.
- Xavier nie będzie chciał was słuchać! - krzyczał za nimi Jordan.
- Coś jest nie tak - powiedziała Katie gdy Jordan był już dostatecznie daleko by ich nie słyszeć - dlaczego Xavier miałby nie chcieć z nami rozmawiać?
Odpowiedź przyszła już po chwili. Na boisku obok szkoły ujrzeli swojego przyjaciela jak gra w piłkę i to całkiem nieźle. Lepiej niż zapamiętali.
- Xavier! - krzyknęła Katie zapominając całkowicie o obecności Axela, przy którym miała się zachowywać poważnie. Xavier dostrzegł ich i na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Powiedział coś do swoich towarzyszy i podszedł do dwójki swoich dawnych znajomych.
- Cześć - powiedział - co tu robicie?
- Przyszliśmy cię poprosić byś wrócił do Raimona - odparła Katie bez ogródek - bardzo nam na tym zależy.
- Nam?
- Tak, nam wszystkim. A w szczególności Markowi.
 Xavier posmutniał. Darzył Marka szczególną sympatią. 
- Nie mogę - rzekł po chwili - mam nową drużynę.
- Co? Ale Reprezentacja...
- Poradzi sobie beze mnie.
- Nie rób nam tego! Jesteś częścią zespołu!
- Już nie - powiedział i chciał odejść, ale Katie przytrzymała go za rękę.
- Jaki jest prawdziwy powód twojego odejścia?
Widziała, że Xavier waha się z odpowiedzią. Postanowiła, że go nie puści dopóki ten nie odpowie.
- Shawn jest moim najlepszym przyjacielem. Jeśli jego ze mną nie ma to nie mam po co tam grać. Tutaj - wskazał na ludzi znajdujących się na boisku - mogę o wszystkim zapomnieć. No i teraz jestem kapitanem - wskazał na opaskę.
- Więc o to chodzi - zrozumiała Katie - a jeśli Shawn wróciłby, czy ty też?
- Katie..
- Wróciłbyś?
- Tak. Wróciłbym. Na razie - wyrwał rękę i odszedł.
Katie i Axel patrzyli za nim aż pojawił się znowu na boisku.
- Nie mamy wyboru.
- Co? - zdziwił się Axel.
- Jedziemy do Hokaido.
Axel otworzył usta zaskoczony, ale szybko się opanował.
- Tak. 
Słońce już zachodziło. Zbliżał się wieczór. Ale wiedzieli, że nie mogą tego przełożyć na inny dzień, bo wtedy może być już za późno.



poniedziałek, 1 stycznia 2018

rozdział 19

rozdział 19

Jude siedział w swoim pokoju tak długo, że nie zauważył nawet kiedy całkowicie się ściemniło a jedynym światłem, które sprawiało, że mógł cokolwiek zobaczyć było delikatne światło księżyca.
Nie zwracał na to jednak uwagi, było mu obojętne wszystko co się wokół niego dzieje. Miał tyle zmartwień, że nawet największa katastrofa nie zmieniłaby jego podłego nastroju.
- Synu - do pokoju wszedł ojciec Jude'a choć formalnie nie był jego prawdziwą rodziną. - co się z tobą dzieje? Nie byłeś na kolacji.
- Nie jestem głodny - odparł grzecznie Jude.
Ojciec zignorował tę uwagę i usiadł na łóżku. 
- Coś cię trapi - stwierdził - powiedz co to takiego.
- To nie ma znaczenia. Nie pomożesz mi.
- Jesteś pewien?
- Tak. Proszę tato, chciałbym zostać sam.
Pan Sharp uszanował tę wolę i opuścił pokój, zanim jednak wyszedł zatrzymał się przy drzwiach i powiedział:
- Pamiętaj, że zawsze jestem gotów by cię wysłuchać.
Jude już go nie słyszał. Ponownie zatopił się w swoich smutnych myślach.


Pani Evans była zdumiona gdy późnym wieczorem usłyszała dzwonek do drzwi. Podeszła mimo wszystko i otworzyła, gdyż ciekawość zwyciężyła. 
- Axel? - nie kryła zdziwienia widząc najlepszego przyjaciela Marka.
- Dobry wieczór pani - ukłonił się grzecznie Axel - wiem, że jest późno, ale czy mógłbym pogadać z Markiem?
- Wiesz Axel... - Pani Evans nie była zachwycona tym pomysłem, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo w drzwiach pojawił się Mark.
- Axel! - ucieszył się - wejdź!
Pani Evans zazgrzytała zębami, ale pozwoliła na te późne odwiedziny uprzedzając jednak aby się streszczali. Axel obiecał, że będzie się spieszył, natomiast Mark tylko pokiwał głową z irytacją co miało znaczyć żeby mama przestała już przynosić mu wstyd. Pobiegli do pokoju Marka i zatrzasnęli za sobą drzwi.
- Co się stało? - Mark był najwyraźniej mocno podekscytowany.
- Nic - powiedział cicho Axel - martwię się o Jude'a. - dodał i zawiesił głowę. 
Mark westchnął i usiadł obok przyjaciela.
- Tak. Zachowuje się ostatnio dziwnie.
- Myślę, że chce od nas odejść - powiedział Axel czym zaskoczył Marka całkowicie.
- Jak to?! - wykrzyknął i podniósł się gwałtownie z miejsca. - Niemożliwe! Mylisz się! Nie Jude!
Axel nic nie odpowiedział. Siedział chwilę w skupieniu i intensywnie o czymś myślał.
- Tak. Pewnie masz racje. Pójdę już.
- Axel!
Przyjaciel podniósł rękę na znak pożegnania i zniknął w drzwiach. Po chwili Mark usłyszał trzaśnięcie frontowych drzwi.
- Nie... - wciąż nie chciał przyjąć tego do świadomości - każdy, ale nie Jude.

Następnego dnia wszyscy punktualnie zjawili się na treningu, ale mimo to wyraźnie mieli złe humory.
- Co jest!? - spytał Mark - nie mogę grać w takich warunkach! 
W ogóle nie dawał po sobie poznać, że obeszła go wczorajsza rozmowa z Axelem i że wciąż nieustannie o niej myśli.
- Hurley, co z tobą? 
- Nic, kapitanie - odparł niemrawo Hurley.
- Daj spokój! - Mark powoli zaczynał się irytować - przecież widzę! Mów prawdę Hurley!
Surfer stał chwilę w niepewności. Postanowił być w porządku i wyznać Markowi co się dzieje.
- Nie mogę dłużej z wami grać. Moja szkoła mieści się mile od waszej i codzienne dojazdy wykańczają mnie bardziej niż cały ten trening. 
 Markowi opadła szczęka gdy to usłyszał.
- Kapitanie - odezwał się Shawn - ja też mam ten problem, chciałbym nadal uczęszczać do swojej szkoły w Hakuren. 
- Podobnie ze mną - dodał cicho Xavier.
- Chłopaki! - Mark nie mógł w to uwierzyć - no co wy?! Gramy w jednej drużynie! Zapomnieliście o tym? A co z Reprezentacją? Co z finałami mistrzów?
- Na pewno jest mnóstwo innych chętnych.
- Co ty mówisz! Zostaliśmy wybrani!
Nie zdołał nikogo przekonać tym argumentem.
- Korzystając z okazji - wtrącił Jude - chciałbym coś ogłosić.
Mark nawet na niego nie spojrzał. Był już tak zdołowany, że nic go w tym dniu już nie zaskoczy.
- Odchodzę z drużyny. Wracam do Królewskich.
- CO?! - Mark upadł na ziemię - Jude!
- Przepraszam - powiedział Jude i odszedł.
Po chwili z murawy zniknęli także Hurley, Shawn i Xavier.
- Jest nas za mało - zauważył Max - co teraz będzie?
- Zamknij się - powiedział Kevin. Jemu również udzielił się podły nastrój.
- Mark, damy sobie radę - pocieszył przyjaciela Nathan. On jeden zdołał zachować dobry nastój.
Axel stał z założonymi rękami i od początku tej rozmowy nie odezwał się ani słowem.
- To koniec... Nie ma już Raimona.
- Nie mów tak, Mark!- Nathan powoli tracił cierpliwość - nie chcą to nie, albo uda nam się przekonać ich do powrotu albo znajdziemy nowych graczy!
- Tak - potwierdził Axel - zgadzam się z tym.
Mark dopiero teraz podniósł głowę i na niego spojrzał.
- Miałeś racje co do Jude'a.
- To już nieważne.
Mark leżał na murawie i tylko czuł na sobie gorące promienie słońca.
- Co tam się dzieje? - spytała Celia, która obserwowała wszystko wraz z dziewczynami, jednak nic nie usłyszały z rozmowy graczy.
- Celia, stąd niczego się nie dowiemy - uprzytomniała jej trzeźwo Nelly - idziemy.
- Czy na pewno powinnyśmy? - spytała Katie, ale kuzynka posłała jej takie spojrzenie, że nic już nie powiedziała. Na wszelki wypadek wolała jednak trzymać się z tyłu.
- Dlaczego nie gracie? - zadała twarde pytanie Nelly - wstawaj Evans, potem poleżysz!
- Zostało nas dwunastu - wycedził Mark.
- O czym ty gadasz Evans? 
- Dwunastu łącznie z rezerwowymi... To koniec Raimona.
- Evans! - Nelly przestraszyła się nie na żarty.
- O czym on mówi? - Katie spytała Nathana. Ten streścił jej całą historię.
- To się nie dzieje naprawdę - Sylvia mało nie zemdlała. 
- Mam tu notes - powiedziała Celia.
- Oszalałaś?! Na co nam teraz notes.
- Musimy myśleć trzeźwo - odparła zakładając okulary - zrobię starą listę członków drużyny, obecną oraz nową.
- Nową?! - spytali wszyscy chórem.
- Tak. Zaraz gracie w Reprezentacji. Musimy wziąć pod uwagę ewentualnych chętnych.

Lista prezentowała się następująco:

STARY SKŁAD DRUŻYNY RAIMON
  1. Mark Evans
  2. Nathan Swift
  3. Jack Waldside R
  4. Harley Kane
  5. xx
  6. Bobby Schiller R
  7. Eric Eagle R
  8. Caleb Stonewall R
  9. Shawn Froste
  10. Axel Blaze
  11. Max Carson
  12. Darren LaChance R
  13. Steve Grimm
  14. Jude Sharp
  15. xx
  16. Dave Stamford
  17. Kevin Dragonfly
  18. Xavier Foster
R- rezerwowy

OBECNY SKŁAD DRUŻYNY RAIMON

  1. Mark Evans
  2. Axel Blaze
  3. Max Carson
  4. Kevin Dragonfly
  5. Nathan Swift
  6. Eric Eaggle
  7. Bobby Schiller
  8. Darren LaChance
  9. Steve Grimm
  10. Jack Wallside
  11. Caleb Stonewall
  12. Jim Wright
- Co? - zdziwiła się Sylvia zerkając na listę - od kiedy Jim gra z nami?
- Powiedział, że zagra zawsze kiedy będziemy go potrzebować. - odpowiedział Mark.
Sylvia westchnęła i nic już nie powiedziała.
- Muszę was zmartwić, ale Eric chce wrócić do Ameryki.
- Co?! Dlaczego nic nie mówiłaś? - spytał Mark.
- Nie chciałam was wcześniej martwić...
- Za to teraz wybrałaś świetny moment by nam to powiedzieć - zauważył zgryźliwie Kevin.
- Dobra, wykreśli Erica, im szybciej będziemy wiedzieć na czym stoimy tym lepiej - rzekł Mark, któremu wszystko zaczynało robić się obojętne.
- Zauważyliście, że powoli zostaje cały nasz początkowy skład? 
- Nie cieszyłbym się. A w ogóle gdzie jest Caleb? Widziałem go dziś.
- Pośmiał się z nas i wyszedł gdy uznał, że wszystko co było warte zobaczenia już się wydarzyło.
- Ale jest w drużynie?
- Mam nadzieje, że nie.
- Kevin!
- No co, Mark? Nie lubię go.
- Ty nikogo nie lubisz. Dobra, nieważne. Macie racje, trzeba się wziąć w garść i ustalić nowy skład. Ale nim to zrobimy pogadam ze starymi członkami drużyny i namówię ich do powrotu.
- Powodzenia!
Mark wziął dwa wdechy i podniósł się z murawy. W głowie mu się kręciło od tego wszystkiego, wiedział jednak, że nie ma czasu na użalanie się nad sobą mimo, że tak byłoby najłatwiej.

____________________
Zaczęłam ten rozdział okołlo 23.25 a kończę o 00.11 :D Szczęśliwego Nowego Roku^^



Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłum...