wtorek, 24 października 2017

rozdział 13

rozdział 13


- Nie radzą sobie - stwierdziła chłodno Nelly obserwując jak Mały Gigant miażdży jej drużynę - nie chce na to patrzeć.
- To nie patrz - poradziła jej dobrotliwie Katie - ja w nich wierzę. Jestem pewna, że znajdą jakiś sposób by przebić się przez pułapki zastawione przez przeciwników.
- Za bardzo wierzysz w ludzi - powiedziała jej kuzynka - myśl realnie. Nie mamy szans na wygranie tego meczu.
Katie w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Nie miała ochoty dłużej dyskutować. Sylvia i Celia, które siedziały obok siebie na ławce tylko spoglądały nerwowo na obie kuzynki. Były zdania, że nie jest to odpowiedni czas na kłótnie, ale bały się odezwać w obawie, że jeszcze bardziej rozjuszą Nelly.
- Poradzą sobie - rzekł trener Hillman, lecz bez większego przekonania - wiele ćwiczyli.
- Mały Gigant jak się okazuje też - zauważyła zgryźliwie Nelly.
- Pokładasz w nich zbyt małą nadzieje - odparł trener - zachowujesz się zupełnie inaczej niż twoja kuzynka.
 Nelly zastanowiła się nad tym. Katie stała teraz możliwie najbliżej murawy i dopingowała chłopców, którzy rzecz jasna jej nie słyszeli.
- Ona naprawdę w nich wierzy i nie są to tylko puste słowa. Postaraj się zrobić to samo.
- Tak, proszę pana.
Hillman uśmiechnął się do niej i pogładził delikatnie po włosach. Mimo wszystko Nelly nie potrafiła się przełamać. Wierzyła w to co widzi a widziała, że póki co dzieje się bardzo źle.
- Uwaga! - krzyknął Mark - nadchodzą! 
Istotnie, Mały Gigant, który właśnie był przy piłce nacierał na nich z całą siłą. 
- To niesamowite - zachwycał się spiker - Mały Gigant pruje z ogromną siłą! Czy Raimon będą w stanie zatrzymać ten atak?
- Obrońcy! - krzyknął Jude.
Shawn próbował jeszcze odebrać przeciwnikom piłkę, lecz bezskutecznie. Podawali ją oni do siebie przez co nikt nie miał jakichkolwiek szans na jej przejęcie.
- Śnieżny anioł - Shawn wykonał w powietrzu dwa skomplikowane ruchy i już po chwili gracz Małego Giganta stał zamrożony w wielkiej bryle lodu. Piłka potoczyła się z głuchym łoskotem i upadła na ziemię.
- Tak trzymaj Shawn! - cieszył się Mark.
- Frost przy piłce proszę państwa! Wchodzi właśnie na pole przeciwnika! Saito i Flare biegną w jego stronę. Czy odbiorą piłkę!?
- Nie masz szans! - wykrzyknął Goushu Flare z numerem 10.
- Jude! - Shawn w porę podał do przyjaciela. 
- Szybkie podanie do Sharpa! Dosłownie w ostatniej chwili. Sharp podaje do Stonewalla. Ten z kolei biegnie w kierunku bramki.
- Podaj! - zawołał Nathan do Caleba. Ten tylko wyszczerzył zęby i pobiegł dalej.
- Kretyn - mruknął Swift.
- Tutaj! - tym razem Kevin dał o sobie znać - podaj Stonewall!
- Zapomnij - rzucił Caleb roześmiany - sam sobie poradzę.
- Co ty robisz!? - krzyczał Mark. Wśród wrzawy panującej na trybunach ledwo go było słychać.
Caleb uniknął jednego z zawodników Małego Giganta i dalej biegł w kierunku bramki. 
- Co to drodzy państwo?! - emocjonował się spiker - czyżby Stonewall postawił na grę solową?! Lepiej niech się opanuje, bo szybko straci piłkę!
- Zamknij się - odpowiedział mu Caleb, choć oczywiście nikt go nie słyszał. Kilkoro przeciwników biegło w jego stronę. Dwóch bez problemu udało mu się wyminąć, natomiast przy pozostałych nie miał już szans.
- Co za szkoda! Stonewall stracił piłkę - poinformował smutno spiker.
- Co on wyprawia?! - denerwował się Kevin - gościu, dlaczego nie podajesz piłki?!
- Nie muszę ci odpowiadać - rzekł Caleb ze stoickim spokojem. Nie wyglądał na przejętego stratą, której doznał.
- Nie wygramy w ten sposób - powiedział Jude.
- Hę? - Axel spojrzał na przyjaciela.
- Mały Gigant zyskuje na tym, że współpracuje. Podają do siebie przez co nie mamy szans na odebranie im piłki. U nas każdy próbuje działać na własną rękę i to nas gubi.
- Masz racje - przyznał Axel, który doszedł do takich samych wniosków - ale nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać do końca pierwszej połowy.
- Tak - zgodził się Jude.
Gra toczyła się dalej. Widać było, że drużyna Raimona walczy ostatkiem sił w przeciwieństwie do Małego Giganta, który był w świetnej formie. 
- To katastrofa - Nelly była załamana.
- Przestań - powiedziała odważnie Sylvia wstając z miejsca. Ujrzała, że zaskoczyła przyjaciółkę i taki efekt właśnie zamierzała osiągnąć - zapominasz już ile meczy wygrali? Jak wiele razy myśleliśmy, że to już koniec a jednak wygrywali!
- To prawda! - zgodziła się Celia - zawsze im się udawało bez względu na wszystko! Teraz też tak będzie!
Gwiazdek sędziego przerwał tę rozmowę.
- Zmiana graczy! Za kontuzjowanego Frosta wejdzie Jack Wallside!
- Co?! - wykrzyknęły dziewczyny widząc jak Jude prowadzi rannego Shawna w ich stronę.
- Zajmijcie się nim - poprosił.
- Ale co się stało?
Jude odwrócił się i nic nie powiedział. Musiał wracać na boisko nie było więc czasu na wyjaśnienia.
- Jeden z członków Małego Giganta umyślnie używając wślizgu zamiast odebrać piłkę natarł na Shawna.
- Nic mi nie jest - odparł Shawn choć wyraz jego twarzy na to nie wskazywał - trenerze pozwól mi grać!
- Nie ma mowy - rzekł Hillman.
- Nie jest skręcona - oceniła Celia oglądając kostkę Frosta - ale poważnie się stłukła - prysnęła jakimś specyfikiem i przyłożyła lodu.
- Szkoda go - powiedział Harley obserwując zdarzenie z boiska - szkoda, że trafiło na Shawna a nie na ciebie - dodał oskarżycielsko spoglądając na Caleba.
Ten tylko wyszczerzył w odpowiedzi zęby i odwrócił się.
- Harley - upomniał go Jude - nie zniżaj się do jego poziomu.
- Tak, ale - Harley próbował się bronić, lecz widząc martwe spojrzenie Jude'a pokiwał głową - jasne.





- Chłopaki! Damy radę! - dopingował ich Mark.
- Pogrążasz się Evans - powiedział Hector - jesteście na straconej pozycji. Jeszcze tego nie widzisz?
- Mylisz się! - krzyknął bramkarz - wierzę w moją drużynę!
Zespół Raimona wymienił z sobą niemrawe spojrzenia.
- Mark w nas wierzy - powtórzył Steve.
- Zawsze tak było - dodał Jack u którego zbierały się już łzy wzruszenia.
- Tak - potwierdził Jude - pokażmy mu, że możemy wygrać!
- Taaaak!
W nieco lepszych nastrojach zawodnicy rozbiegli się po boisku. Wstąpił w nich nowy duch.
- Co? - zdziwił się Hector, którego zaskoczyła ta zmiana - niech was. Nie myślcie sobie, że nas pokonacie.
Raimon byli przy piłce. Nareszcie zaczęli ze sobą współpracować.
- Sienna!
- Jude!
- Kevin!
- Harley!
Harley się zawahał. Znowu powtórzyła się sytuacja sprzed kilkunastu chwil. Wszyscy jego przyjaciele byli przez kogoś kryci. Oprócz Caleba.
- Podaj Kane! - zachęcał - na co czekasz?
Harley zacisnął zęby. Najchętniej sam pobiegłby z piłką dalej, ale wiedział, że nie może aż tak ryzykować. Nie chciał aby znów ją stracili tym bardziej, że tyle wysiłku kosztowało ich aby ją w końcu przechwycić.
- Niech cię, Stonewall - kopnął do Caleba.
Ten zaczął przesuwać się w kierunku bramki.
- Twoja, Jude!
Jude nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, był pewien, że Caleb poda do Axela, który poślę piłkę do bramki. Ale moment zaskoczenia trwał tylko chwilę. 
- Jude - to Sienna się odezwała.
Spojrzał na nią i skinął głową. Kopnął piłkę z całej siły w górę po czym sam podskoczył.
- Co on wyprawia? - zastanawiali się przyjaciele.
Tylko Mark zaczął przeczuwać o co w tym wszystkim chodzi.
Wraz z Judem w powietrze uniosła się również Sienna.
- Królewska piłka! 
Wokół nich pojawiła się wielka iluzja korony, przez którą z impetem przeleciała piłka.
- Nie ma mowy - Hector już był gotowy - boska ręka X !
Wszystkim zdawało się, że strzał już został zatrzymany, gdy nagle jego boska ręka rozbiła się w drobny mak posyłając Hectora wraz z piłką do siatki.
- Goooool! - wrzasnął spiker - Raimon w końcu zdobyli pierwszego gola! Tym samym wyrównali wynik!
- Nie ma się z czego cieszyć - Jude sprowadził ich na ziemię - to dopiero początek. Nie możemy pozwolić żeby ten wynik się utrzymał...
- I nie utrzyma się - uświadomił go Hector - do tej bramki nie wpadnie już żadna piłka.
Jude nie odpowiedział. Gwiazdek sędziego oznajmił koniec pierwszej połowy.
Każdy z wielką przyjemnością udał się w kierunku ławki gdzie czekały już na nich przygotowane ręczniki i butelki z wodą.
- Niezły strzał - pochwaliła Nelly - nie wiedziałam, że masz z Judem własną technikę.
- Ja też nie - odparła Sienna nabierając spory łyk wody.
- Chcesz mi powiedzieć, że to była improwizacja?!
- Nawet jeśli to bardzo udana - pojednał je trener Hillman - dzięki temu zdobyliśmy pierwszy punkt.
- Oni są bardzo mocną drużyną - rzekł Jude - powoli zaczynałem tracić nadzieje, że uda nam się ich rozbić.
Wszyscy pokiwali głowami w zrozumieniu.
- Ale - kontynuował Jude - są jednocześnie bardzo zgrani. W przeciwieństwie do nas - tu spojrzał na Caleba. Chcesz nam coś powiedzieć?
- Mam wiadomość od Joe'go i Davida - odparł czym zaskoczył wszystkich łącznie z trenerem Hillmanem - nigdy ci nie wybaczą tego, że odszedłeś z ich drużyny a ponadto tego, że zabrałeś ich kapitana.
- Sami mnie wyrzucili - powiedziała Sienna - nie mogą więc mieć pretensji.
Caleb wzruszył ramionami.
- Ja tam nic nie wiem - napił się wody.
- Czy ty nie próbujesz specjalnie nam czegoś wmówić? - wtrącił Mark.
- Co? - Caleb odstawił butelkę od twarzy.
- Uchylasz się od odpowiedzi - wyjaśnił - dlatego ja cię zapytam wprost. Co się z tobą dzieje!? Masz grać z nami a nie sam! To gra zespołowa!
- Dokładnie - powiedział Jude.
- I przestań się głupio uśmiechać - wyraził swoje obiekcje Harley. 
Ta rozmowa do niczego nie doprowadziła. Jude podszedł do Marka i wyszeptał mu coś do ucha. Kapitan przez chwilę się zastanawiał a potem skinął głową. 
- Zgoda - rzekł - Caleb, to moje oficjalne stanowisko w tej sprawie. Jeśli w ciągu tych 45 minut twoja gra się nie zmieni albo jeśli przez ciebie przegramy mecz, wylecisz z drużyny.
- Jak sobie chcecie - Caleb nie dał po sobie poznać, że się przejął.
- Jak on mnie wkurza! - krzyknął Kevin - nie wytrzymam! Trzymajcie mnie.
- Dobra - uciął Mark słysząc gwizdek - wracamy.




- Rozpoczynamy drugą połowę! Grę wznowi drużyna Małego Giganta!
- Co? - powiedział Jude i stanął jak wryty. Przeciwnicy zmienili taktykę. Teraz dwoje graczy podawało piłkę między sobą a pozostała ósemka skutecznie ich chroniła uniemożliwiając innym dostęp.
- Co jest? - krzyknął Mark - obrona! Przygotować się!
- Góry - wrzasnął Jack a tuż za nim wyrosły olbrzymie wzniesienia - poziom drugi!
Mimo, że strategia była świetna gracze z przeciwnej drużyny bez problemu przedostali się dalej.
- A-ale...
- Nie przejmuj się! - pocieszył go Mark. Był gotów przyjąć każdy cios.
- Co powiesz na to Evans? - troje zawodników Małego Giganta wyskoczyło w powietrze - potrójne uderzenie!
Piłka wleciała do bramki. Mark nawet nie zdążył jej dotknąć. Strzał był tak silny i tak szybki że nie pozostawił mu żadnego czasu reakcji.
- Goooool! Mały Gigant wychodzi na prowadzenie!!!
- Nieeee! - załamał się Kevin.
- Nie ma teraz na to czasu - uprzytomnił mu Jude - zostało go nie wiele do końca meczu.
Teraz każdy czuł na sobie pewien przygniatający ciężar. 
- Nie możemy doprowadzić do tego by sędzia zarządził dogrywkę.
- Fakt, zmiażdżyliby Marka w sekundę - powiedział smutno Steve.
Jude posłał mu złowrogie spojrzenie.
- Ale na szczęście do tego nie dojdzie, bo na to nie pozwolimy - poprawił się Grimm.
- Hej Jude - zagadnął Xavier - pamiętasz o zakazanej technice królewskiego pingwina, o której nam opowiadałeś?
- Nie ma mowy - powiedział Jude.
- To świetny pomysł - przyznał Kevin - stary! Tylko raz! Tu chodzi o nasze być albo nie być w krajowych mistrzostwach!
- Nie! - Jude podniósł głos - to niebezpieczne. I zakazane. Zabraniam wam!
Piłka toczyła się z jednego pola na drugie. Nikt nie chciał odpuścić. 
- Co za mecz - ekscytował się spiker - dawno takiego nie widziałem!
- Axel! - Jude podał do przyjaciela a ten używając swojej ognistej burzy skierował piłkę... do Xaviera.
- Co? - zdziwił się Mark - co on robi?
- Ognisty meteoryt! - Xavier wycelował piłkę prosto do bramki.
- Gooool ! Znów mamy remis drodzy państwo! A do końca meczu zostało już tylko 10 minut!~
- Teraz albo nigdy! - Steve wślizgiem odebrał piłkę przeciwnikowi i zagwizdał w dwa palce - królewski pingwin numer 1 !
- Nie! - krzyknął Jude, ale było już za późno.
Z ziemi wyrosły czerwone pingwiny, które kolejno zaczęły wrzynać się w nogę Steve'a. Chłopak zdusił w sobie krzyk i kopnął z całej siły, która mu została.
- Gooool! Gimnazjum Raimona wygrało! Raimon wchodzi do turnieju mistrzostw świata!
Ci, którzy nie byli świadkami rozmowy o użyciu zakazanej techniki byli wniebowzięci. Trener Hillman odetchnął z ulgą zaś dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona.
- Wygraliśmy!





Mark z radości był gotów uścisnąć nawet Caleba. Nic nie mogło zepsuć mu tej radosnej chwili. A jednak. Emocje go opuściły gdy usłyszał nieprzyjemną rozmowę Jude'a ze Stevem, Kevinem, Calebem i Xavierem.
- Xavier, gdybyś nie przypomniał i nie zaczynał...
- Caleb chciał ci to powiedzieć - odparł Xavier - ale uznał, że nie będziesz chciał go słuchać.
- Ty za to - Jude spojrzał oskarżycielsko na Kevina - nie powinieneś był popierać tego pomysłu!
- Wrr.. - Kevin zazgrzytał zębami.
- O co ci chodzi, Jude? - spytał wesoło Steve - wykonałem technikę zakazanego pingwina i co z tego czuje się świetnie!
- Teraz czujesz się świetnie, za godzinę będziesz zwijał się z bólu! - Jude nigdy nie krzyczał.
- Nie wierzę - Mark podszedł do nich powolnym krokiem - nie wierzę, że to zrobiłeś Steve żeby wygrać.
- Ale Mark...
- Nie! Drużyna Raimona nie ucieka się do zakazanych technik by wygrać za wszelką cenę! To nie w naszym stylu! 
Steve opuścił głowę. Przestał się cieszyć z wygranej.
- Ma racje - powiedział Jude i odszedł za Markiem.
Mały Gigant do tej pory nie mógł uwierzyć w ten wynik. Wynik, który był negatywny dla ich drużyny. Najgorzej znosił to Hector jednak miał w sobie na tyle przyzwoitości by podejść do kapitana zespołu Raimona i mu pogratulować.
- Jesteście nieźli - przyznał podając mu rękę.
- Wy tak samo - zaśmiał się Mark i uścisnął ją
Trener Hillman spojrzał na Raya Darka, który siedział sztywno z pustym wyrazem twarzy. 
- Co kombinujesz Dark...
Jak by nie było Gimnazjum Raimona wygrało mecz. Przed nimi otworzyła się nowa ścieżka. Teraz będą musieli zmierzyć się z najlepszymi. Tylko czy im się to uda...






Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłum...