rozdział 18
Minęło kilka tygodni. Ten czas wystarczył by w drużynie Raimona zaszły spore zmiany. Po pierwsze Hector Helio postanowił odejść z zespołu. Swoją decyzje uzasadnił tym, że nie potrafi grać ramię w ramię ze swoim największym wrogiem, wnukiem Davida Evansa. Mark starał się go od tego pomysłu odwieść, ale sam czuł, że tak będzie najlepiej toteż nie zatrzymywał go więcej. Po drugie ich trener pan Hillman bardzo chciał by miejsce Hectora zajął Byron Love, kapitan drużyny Zeusa, jednak wszyscy członkowie Raimona byli temu przeciwni. Zostało więc jedno wolne miejsce, które musiał zasiedlić ktoś wyjątkowo dobry. Następnym kłopotem było Mroczne Trio, które wciąż nie dawało o sobie zapomnieć. Co pewien czas wyskakiwało znienacka i żądało starcia z Raimonem, który za każdym razem wygrywał mecz. Codziennie ćwiczenia wzmacniały ich. Teraz gra każdego członka była na podobnym poziomie.
- Hej Blaze - Kevin szturchnął Axela w bok - nie wkurza cię to? Już nie jesteś jedynym najlepszym graczem.
Axel uśmiechnął się w odpowiedzi. Niby wszystko było jak dawniej, ale nie do końca. W drużynie dawało się odczuć pewną aurę. Szczególnie udzielała się ona Jude'owi, który wydawał się wciąż smutny i zamyślony. Bardzo chciał reprezentować kraj wraz ze swoim najlepszym przyjacielem z Royal Academy, Davidem Samfordem jednak ten nawet nie chciał o tym słyszeć.
- Nie zostawię przyjaciół! - powiedział z wyrzutami patrząc na Jude'a.
- Wiesz, że nie chciałem was zostawić! - Jude również podniósł głos.
- Jasne - prychnął przyjaciel - chciałeś tylko pomścić Zeusa. Tylko dlaczego gdy wygraliście strefę footballu przeszedłeś na stałe do Raimona?
Na to pytanie Jude nie miał odpowiedzi. Do szkoły Raimona przeniósł się ze względu na swoją młodszą siostrę Celię. Ale nawet to go nie usprawiedliwiało, bo przecież mógł nadal należeć do Królewskich.
- David - Jude położył przyjacielowi rękę na ramieniu, ale ten ją strącił.
- Nie Jude. To koniec.
Odwrócił się i odszedł zostawiając oszołomionego Jude'a.
' Być może popełniłem błąd ' - zastanawiał się Jude patrząc na swoich obecnych przyjaciół grających w piłkę - ' ale nie jest za późno by go naprawić. Mogę jeszcze przeprosić i wrócić do Królewskich. Tylko, ze wtedy nie zagram w Reprezentacji...
- Co się dzieje, Jude?! - zamachał do niego Mark ze swojej bramki - czemu nie grasz?
Jude przyglądał mu się chwilę. 'Podziwiam Marka' - pomyślał - ' jest świetnym bramkarzem i przyjacielem, ale przez niego zapomniałem o mojej prawdziwej rodzinie, Królewskich. To z nimi przeżywałem każde zwycięstwo.'
- Muszę iść - powiedział i nagle wszyscy osłupieli zaprzestając dalszej gry - chce pomyśleć. - przerzucił pelerynę na lewę ramię i odszedł.
- Pogadam z nim! - oznajmił Mark i już miał ruszyć w pogoń za przyjacielem gdy czyjaś ręka go powstrzymała.
- Nie - to Sienna stanęła tuż przy nim - on potrzebuje być teraz sam. Zostaw go.
- Co się z nim dzieje? - Mark spojrzał jej w oczy - ty coś wiesz.
- Nie - powiedziała i odeszła chcąc uniknąć dalszych pytań.
____________________________________________
Taki trochę nijaki ten rozdział, ale zdążyłam już zapomnieć o czym pisałam wcześniej i nie pomogło mi nawet to, że sobie to znowu przeczytałam... jakbym zgubiła wątek. Ale muszę trochę przystopować, bo chyba zaczyna się wreszcie nauka xD