rozdział 4
Dzisiejszy dzień miał wiele przesądzić. Drużyna, która wygra mecz przejdzie do półfinału a stamtąd rozegra mecz z Liceum Czarnej Magii. Ci z nich, którzy zwyciężą przejdą do reprezentacji kraju.
- To dzisiaj - wyszeptał Mark i przybrał pozę bramkarza.
Wszyscy byli zdenerwowani. Jedynie Jude i Axel wydawali się być spokojni.
- Dlaczego Królewscy jeszcze się nie pojawili? - denerwował się Kevin - co oni sobie myślą? To przecież najważniejszy mecz!
- Niedługo będą - odpowiedział Jude. I rzeczywiście po chwili nadjechała długa czarna limuzyna. Wysiedli z niej kolejno członkowie Akademii Królewskiej.
Jude wytężył wzrok.
- Nie rozumiem tego - powiedział - na przedzie idzie Kapitan. A oni idą wszyscy razem to przecież niedorzeczne, gdzie...
- Jest za nimi - rzekł Axel - sprytnie go chowają.
Na twarzach Królewskich pojawiły się złośliwe uśmiechy.
- Co wy na to? - zapytali i odsłonili kogoś kto stał za nimi ukryty.
- Niemożliwe! - krzyknął Jude.
- Co?! - zawołał Mark.
- Jak to?! - dodali Kevin i Nathan.
Kapitan drużyny Królewskich stał po środku swoich zawodników i uśmiechał się. Było pewne, że jest kapitanem, na przedramieniu miał specjalną przepaskę.
- Witajcie - odezwał się - jestem tym na kogo tak czekaliście. Jestem nowym kapitanem Akademii Królewskiej.
- To dziewczyna! - krzyczał Kevin - To jakaś kpina, oni z nas drwią!
- Spokojnie Kevin! - Mark starał się być opanowany, ale tak samo jak Kevin i reszta czuł się oszukany.
- Nazywam się Sienna Ryder - powiedziała Kapitan - mam nadzieję, że dzisiejszy mecz będzie dobry...dla nas.
- Już jej nie lubię - mruknął Nathan.
- Chłopaki! - Mark w pełni odzyskał swój entuzjazm - to nieważne! Liczy się zabawa! Nie ma znaczenia kogo tam sobie mają. Wygramy to!
Tymi słowami dostarczył drużynie nowej motywacji. Nawet Kevin wydawał się jakiś bardziej spokojny. Tylko Jude nie okazywał po sobie żadnych emocji.
- W porządku? - spytał Axel a ten pokiwał twierdząco głową.
Gwizdek.
Zawodnicy ustawili się na swoich pozycjach.
Celia, Sylvia, Nelly oraz Katie zajęły miejsca na ławce.
- Nie mogę w to uwierzyć - odezwała się Nelly gdy gracze już zaczęli grę - że taka drużyna jak Królewscy przyjęli na swojego kapitana dziewczynę.
- Zaraz się okaże czy jest rzeczywiście tak dobra jak mówią - powiedziała Sylvia.
Mark z łatwością zatrzymywał każdą próbę wybicia piłki do bramki jaką podejmowali Królewscy. Kevin zaczął nawet z nich drwić, na co Królewscy tylko wyszczerzyli zęby.
- Nie czujcie się zbyt pewnie - powiedział jeden z nich - prawdziwa gra dopiero się zacznie.
Ale na nikim te słowa nie zrobiły większego wrażenia. Po niedługiej chwili Raimon zdobyli pierwszą bramkę.
- To będzie prostsze niż myśleliśmy - zaśmiał się Nathan.
- Nie - powiedział na te słowa Jude - nie możemy ich lekceważyć. - napastnicy!
Jack, który był jednym z rezerwowych a brał udział w dzisiejszym meczu podjął próbę odebrania piłki jednemu z zawodników Królewskich, Benowi Simmonsowi, ale nadaremnie. Ben zwinnie podał piłkę do Daniela a ten z kolei podał ją do Hermana. Herman stanął z jedną nogą przy piłce i nie wykonał żadnego dalszego ruchu.
- Czemu stoją? - zapytał Axel.
- Bo są głupi - mruknął Kevin.
Herman uśmiechnął się złowrogo i kopnął piłkę prosto pod nogi kapitana.
- Teraz - powiedziała spokojnie kapitan Sienna Ryder - zabójcza formacja numer 3!
- Co? - krzyknęli chórem członkowie Raimona.
Na słowa kapitana do góry unieśli się równocześnie Herman, Daniel i Alan kręcąc się wokół fioletowego trójkąta w środku którego uchwycona była piłka.
- Zabójcza formacja numer 3! - krzyknęli chórem. Piłka zawirowała i z szybkością torpedy poszybowała w stronę bramki.
- Nie pozwolę wam! - zawołał Mark - zatrzymam to!
Jednak nim zdążył wykonać rękę Majina piłka już powędrowała do bramki i tak oto Królewscy zdobyli pierwszy punkt.
Gwizdek obwieścił koniec pierwszej połowy. Na ten moment był remis.
- Chłopaki! - krzyknął Mark - jest dobrze! Nikt nie jest na prowadzeniu a to oznacza, że mamy spore szanse w drugiej połowie!
- Oszalałeś?! - Kevin podniósł się z miejsca - zmiażdżyli nas! Specjalnie udawali drętwych a najlepszy chwyt zostawili na koniec.
- A ty się z nich śmiałeś - zauważył Steve.
- Przymknij się.
- Nieważne! - podął Mark - jeszcze nie wszystko stracone, wciąż mamy szansę.
- Pogięło cię - Kevin nie dawał za wygraną.
- Mark ma racje - odezwał się Jude i wszyscy umilkli - nie wszystko stracone. Musimy tylko trzeźwo przeanalizować sytuacje. Wydaje mi się, że ich kapitan specjalnie stoi. Przygląda się nam wszystkim a dopiero kiedy już jest pewna, że można atakować wysyła swoich zawodników. Kieruje nimi i przewodzi jednocześnie.
- To co mamy robić? - spytał Todd bezradnie.
- Nie możemy dopuścić ich więcej do piłki - zarządził Jude - od tej pory każdy kogoś kryje. Łącznie z nią. Ich kapitanem. Kto wie jakie chwyty jeszcze opracowali. Nie warto ryzykować.
Gwiazdek obwieścił rozpoczęcie drugiej połowy.
- Ona jest naprawdę dobra - zauważyła Celia - gra jak zawodowy piłkarz.
- Masz na myśli kapitana Królewskich? - upewnił się Katie.
To prawda. Można by przypuszczać, że taka niepozorna dziewczyna nie ma pojęcia o piłce. Pozory mogą zmylić.
- Jude - Axel podszedł do przyjaciela - musimy wykonać nasz nowy chwyt.
- Co ty mówisz - otrząsnął się Jude - jest niegotowy.
- Damy radę - przyłączył się Shawn.
Jude widział w och oczach zdeterminowanie.
- Zgoda.
Rozejrzał się po boisku. W tej chwili piłkę przejął Xavier i dryblował nią w celu zmylenia przeciwnika.
- Hej Xavier! - krzyknął Jude - podaj tutaj!
Xavier pokiwał głową i strzelił piłkę prosto w nogi Jude'a. Ten kopnął ją z całej siły wysoko w górę a po chwili sam uniósł się w powietrze. Tuż za nim pojawili się Axel i Shawn.
- Teraz!
Na komendę wszyscy trzej kopnęli piłkę, która nabrała nadnaturalnej mocy i z impetem wpadła do bramki. Gwiazdek sędziego oznajmił gol. Drużyna Raimona przejęła prowadzenie.
- Nie czas żeby się cieszyć - Jude doprowadził wszystkich do porządku.
Miał racje. Po tym golu Królewscy nabrali nowej mocy. Teraz już żaden z nich nie pozwolił na przechwycenie piłki. Kapitan tej drużyny stała w rogu i nakazywała.
- Simmons podaj do Mastera! Master uważaj za tobą! Rzuć do Swinga.
W ten sposób nikt z Raimona nie miał szansy choćby dotknąć piłki. Gdy ta była już blisko bramki kapitan Królewskich w końcu zaczęła brać udział w grze.
- Podaj!
Doskonale przewidywała każdy ruch Raimona, idealnie udawało jej się każdego wyminąć.
- Czas na moją technikę.
Wykonała salto w powietrzu po czym kopnęła piłkę. Ta za dryfowała i poleciała prosto do bramki.
- Nie tym razem - wypalił Mark - Pięść sprawiedliwości!
Na widowni dało się słyszeć salwy okrzyku zadowolenia.
- Zatrzymał to! - krzyknął uradowany Steve.
Sienna Ryder tylko zazgrzytała zębami.
- Zapamiętam cię Evans - mruknęła.
Jude z zainteresowaniem jej się przyglądał.
- Jest dobra - ocenił.
- Ale nie na tyle dobra by wygrać z Markiem - zauważył zadowolony Kevin
Piłkę znów przejęli Królewscy.
- To dopiero jest walka - emocjonowała się Silvia - ciekawe kto wygra.
- Tak - przyznała Katie. Jej również udzieliły się wrażenia tego meczu.
Jakimś cudem Axel odebrał piłkę Simmonsowi i pobiegł w stronę bramki. Wiedział, że sam nie strzeli a wszyscy inni byli kryci.
- Axel tutaj! - to Xavier machał w jego stronę. Przyjaciel nie wahał się ani chwili i wycelował piłkę wprost do niego. Xavier zręcznie przytoczył ją w stronę bramki i wycelował.
- Ostrze meteorytu!
Piłka wpadła do bramki.
Gwizdek sędziego.
Koniec meczu.
- Hurra! - krzyknęły Celia i Sylvia - wygraliśmy!
- To był dobry mecz - powiedziała Katie.
Drużyna Królewskich czym prędzej zeszła z boiska.
- Hej! - Jude podbiegł do Sienny. - podziwiam twoją grę. Byłaś bardzo dobra.
Spojrzała na niego bez żadnego wyrazu twarzy i odwróciła się.
Jude został sam na pustym boisku. Ta dziewczyna zrobiła na nim duże wrażenie.
Wśród cieszących się członków Raimona tylko Mark zauważył Jude'a i jego próbę nawiązania kontaktu z Sienną.