rozdział 8
Katie wstała dziś wyjątkowo wcześnie. Nelly i inni jeszcze spali podczas gdy ona cicho wymknęła się z rezydencji. Oczywiście nie umknęło to uwadze lokaja i kierowcy, który zaproponował życzliwie, że ją podwiezie.
- Nie trzeba - zapewniła uprzejmie - poradzę sobie.
Przebrała się w mundurek Raimona, zaplotła włosy w warkocz i ustawiła go na lewej stronie. Tak gotowa pobiegła w kierunku szkoły. Nie zawiodła się. Wiedziała, że o tej porze przed rozpoczęciem lekcji drużyna Raimona będzie trenować na szkolnym boisku.
- Hej! - krzyknęła i pomachała do nich ręką.
- Cześć Katie! - odkrzyknął Mark szczerząc do niej zęby i machając - wcześnie dziś wstałaś!
Pozostali członkowie mruknęli jakieś niezrozumiałe słowa powitania.
- Tak - zdyszana Katie zeszła do nich i podeszła bliżej - nie chce przeszkadzać, wiem, że musicie ćwiczyć, ale chciałabym porozmawiać z... Xavierem. - tu spojrzała w jego stronę. Chłopak stał do niej bokiem i zachowywał się jakby rozmowa nie dotyczyła jego.
- Och jasne - powiedział Mark - właściwie i tak mieliśmy sobie zrobić przerwę. Idź Xavier.
Xavier bez słowa protestu udał się z Katie.
- Gniewasz się na mnie? - zapytała gdy byli już dostatecznie daleko i nikt nie mógł ich usłyszeć.
- Nie - odparł.
Serce Katie drgnęło. Nie chciała go urazić. Naprawdę szczerze go lubiła. Nigdy nie wybaczyłaby sobie gdyby straciła jego przyjaźń.
- Przepraszam za swoje wczorajsze zachowanie - powiedział nieoczekiwanie Xavier.
- Zapomnijmy o tym - zaproponowała Katie i ujęła go delikatnie za dłoń - zgoda?
- Tak - na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.
- Kapitanie - odezwał się Joe gdy Akademia Królewska właśnie zakończyła swój poranny trening - nie rozumiem dlaczego mamy pomagać Jude'owi i jego słabej drużynie pajaców.
- Dowiesz się w swoim czasie - odpowiedziała tajemniczo Sienna.
Królewscy nie wyglądali na przekonanych ani usatysfakcjonowanych jej odpowiedzą mimo to milczeli i nikt nie zadawał już dalszych pytań.
- Przygotujcie się. Dziś w południe musimy dać z siebie wszystko.
Po tym jak drużyna Raimona skończyła trening wszyscy udali się na lekcje.
- A ty Mark nie idziesz? - zdziwił się Steve gdy zobaczył jak Kapitan idzie w innym kierunku.
- Ja tu jeszcze trochę zostanę - odparł Mark - za niedługo do was dołączę!
Wszyscy pokiwali głowami i rozeszli się. Mark został sam. Nie dbał za bardzo o szkołę, postanowił, że odpuści sobie pierwszą lekcje i udał się na wzgórze gdzie czekało jego ulubione drzewo z przyczepioną na linie oponą.
- To zaczynamy - powiedział do siebie i z całej siły odepchnął oponę. Ta potoczyła się i z impetem wyleciała w powietrze. Po chwili zmieniła obrót i zaczęła zmierzać prosto na Marka, który już czekał z rozstawionymi rękami. Opona uderzyła w niego, jednak zdążył ją złapać. Siła z jaką leciała była tak silna, że zaczął osuwać się do tyłu. Na jego czole wystąpił pot. Z trudem opanował drżenie rąk.
- Coraz lepiej sobie radzisz.
Chłopak odskoczył wystraszony i wypuścił oponę, która uderzyła go w twarz.
- Axel!
Przyjaciel uśmiechnął się do niego.
- Nie jesteś na lekcjach?
- Wiedziałem, że cię tu spotkam - powiedział Axel - poza tym czekam niecierpliwie na dzisiejszy mecz z Królewskimi.
- To tak samo jak ja - przyznał Mark - to dziwne, że Sienna zgodziła się nam pomóc.
- Rzeczywiście.
- Oby tylko to nie był żaden spisek.
Zamilkli. Stali teraz obok siebie i wpatrywali się we wschodzące słońce.
- Już niedługo się przekonamy - powiedział cicho Axel.
Południe nadeszło szybciej niż przypuszczali. Punktualnie o dwunastej Akademia Królewska stała już na murawie.
- Raimon się spóźnia - zauważył Joe.
- Albo się wystraszyli - dodał zgryźliwie Herman.
- Coś ty powiedział?! - obruszył się Kevin. Raimon właśnie wchodził na boisko.
- Jesteście - przywitała ich Sienna - bardzo dobrze. Im szybciej zaczniemy tym lepiej.
Wszyscy weszli na swoje pozycje. Mark zajął miejsce na bramce i przybrał typową dla siebie pozycje z rozstawionymi rękoma. Gotów był zatrzymać każdy strzał.
Gwizdek Sylvii, która zastępowała sędziego oznajmił rozpoczęcie gry. Królewscy od razu przeszli do ataku. Poruszali się bardzo szybko. Każdy podawał piłkę do każdego toteż drużyna Raimona ani razu nie miała szans na jej przyjęcie.
- Dalej chłopaki! - ponaglał ich Mark.
Wszyscy próbowali przechwycić piłkę, lecz bezskutecznie. Mecz nawet się dobrze nie zaczął a większość członków już była wykończona.
- Jak oni to robią? - zapytał Steve,
- Jeśli tak wygląda technika Małego Giganta to jest ona wyjątkowo skuteczna - zauważył Jude - nie znaczy jednak, że nie mamy żadnych szans. Dalej! - szybkim wślizgiem udało mu się w końcu dostać piłkę - twoja Shawn!
Shawn złapał podanie i zaczął biec w kierunku bramki, na czele której już czekał uśmiechnięty Joe.
- Wilcza legenda! - Shawn z całej siły kopnął piłkę, lecz ta bez trudu została zatrzymana.
- Musisz się bardziej postarać - Joe wyszczerzył zęby w pogardliwym uśmiechu i rzucił piłkę do Sienny, która z kolei podała ją do Daniela. Daniel, najpotężniejszy zawodnik Królewskich bez trudu ominął każdego z Raimona który próbował stanąć mu na drodze. Podał piłkę do Swinga, ten do Blooma a ten z kolei do Simmonsa, który swoim ulepszonym potrójnym cyklonem skierował piłkę prosto do bramki. Mark nie miał najmniejszych szans na zatrzymanie tego ruchu.
Gwizdek. Koniec pierwszej połowy.
- Co się dzieje? - spytał zdezorientowany Mark gdy cała drużyna zebrała się w okręgu.
- Są dla nas za silni - zauważył smutno Steve.
- Bzdura! - warknął Kevin - są beznadziejni. Gdyby grali swoją taktyką już dawno byśmy z nimi wygrali.
- Ale nie grają - powiedział Jude - zrobili to dla nas. Chcą nas ostrzec przed Małym Gigantem. Musimy wykorzystać tę szansę i uczynić wszystko by wygrać. Od tej chwili każdy musi kogoś kryć. Nie pozwólmy by dostali piłkę.
- Taaak! - zgodzili się wszyscy chórem i w lepszych nastrojach wrócili na boisko.
Zaczęła się druga połowa. Axel podał piłkę do Xaviera. Ten zaczął biec w kierunku bramki. Po chwili jeden z Królewskich spróbował ją odbić, ale bez powodzenia. Xavier zwinnym ruchem kopnął do Kevina. Nie minęła chwila a miał ją Jude. Teraz trzech zawodników Królewskich biegło w jego stronę. Był otoczony i nie mógł nikomu podać, gdyż każdy był już kryty.
- Iluzja piłki!
Królewscy stanęli jak wryci gdy wokół nich pojawiło się mnóstwo piłek i nie wiedzieli, która z nich jest prawdziwa. Tym sposobem Jude przedostał się i podał do Axela.
- Gotów Shawn?
- Tak!
Axel i Shawn jednocześnie kopnęli piłkę, która z wielką siłą wleciała do bramki. Rozbrzmiał gwiazdek oznajmiający gola dla drużyna Raimon. Tym sposobem nastał remis. Gra jednak toczyła się dalej. Królewscy natarli z nową siłą. Piłka wędrowała w tę i we w tę. Nikt nie chciał przegrać i każdy dawał z siebie jak najwięcej.
- To bez sensu - powiedział Mark obserwując z bramki to co dzieje się na boisku - tym sposobem na pewno nic nie osiągniemy. Hej Steve! Kryj 10! Ty Kevin 14 a Nathan 2 !
Chłopcy kiwnęli głowami i wykonali polecenie. Udało się. Raimon znów był przy piłce.
- Jude! - Nathan podał do przyjaciela.
Nie minęła sekunda jak David spróbował poderwać piłkę wślizgiem.
- Ciągle nie mogę uwierzyć - powiedział David - że gram przeciwko tobie Jude.
Sharp nic nie odpowiedział. Nie chciał teraz brać udziału w tego typu rozmowie. Nie teraz kiedy toczy się gra.
- Axel!
Axel odebrał piłkę i swoim smoczym tornadem wycelował ją w stronę bramki. Niewiele brakowało a Joe obroniłby ten cios. Jednak nie udało mu się i Raimon otrzymał punkt, który jednocześnie zapewnił im zwycięstwo. Gwizdek. Koniec meczu. Wszyscy opadli na murawę wykończeni.
Mark pierwszy raz nie cieszył się z wygranej. Jeśli Królewscy grali jak Mały Gigant to w takim razie jak musiał grać prawdziwy Mały Gigant? Z pewnością dużo lepiej. Bał się tego co będzie. Wiedział, że muszą być jeszcze lepsi. I muszą wygrać.
- Teraz widzicie - powiedziała Sienna - czego możecie się spodziewać. - ona również była spocona i ciężko dyszała, ale starała się mówić spokojnie.
- Dziękujemy ci - powiedział Jude i wyciągnął rękę w jej stronę. Chwilę się wahała, ale uścisnęła ją.
- Życzę wam wygranej.
Akademia Królewska odwróciła się i odeszła do swojej limuzyny.
- Hej Shawn - Katie podeszła do chłopaków - byłeś dziś świetny. Wy wszyscy byliście.
Shawn uśmiechnął się w odpowiedzi.
- To prawda chłopaki, jestem z was dumny! - krzyknął Mark - zasłużyliśmy na odpoczynek.
Katie spojrzała ukradkiem w stronę Axela. Gdy ten również podniósł na nią swój wzrok szybko się odwróciła. Xavier, który zobaczył całe zdarzenie posmutniał i stracił humor na resztę dnia.
Dobre opony samochodowe? Tylko w ofercie sklepu www.hydro-crane.pl!
OdpowiedzUsuń