sobota, 14 października 2017

rozdział 7

rozdział 7


W gimnazjum Raimona wszystko toczyło się swoim życiem. Mark miał niemałe problemy z nauką, gdyż cały jego wolny czas zaprzątała piłka, również jego myśli toczyły się wokół niej. Nelly i Katie zaprzyjaźniły się na dobre, choć ze strony tej pierwszej były to raczej chłodne uczucia. Katie przyzwyczaiła się do Nelly i jej specyficznej osobowości toteż przyjmowała wszystko z wdziękiem. Jude świetnie radził sobie zarówno w szkole jak i na boisku. Powoli zapomniał o kapitanie Królewskich a z chłopakami ze swojej dawnej drużyny utrzymywał mniejszy lub większy kontakt. Mimo wszystko w powietrzu można było wyczuć pewne niepokojące napięcie.
- Hej Axel - Mark zagadnął przyjaciela gdy rozbrzmiał dzwonek kończący lekcje.
- Hm? - Axel podniósł na niego swoje nieprzytomne spojrzenie.
- Tak się zastanawiałem... - zamyślił się Mark - w sumie nic. 
Axel skinął głową i obydwaj wyszli ze szkoły gdzie czekał już na nich Jude.
- Padł pomysł abyśmy odwiedzili całą drużyną trenera Hillmana - oznajmił.
- To bardzo dobry pomysł - zgodził się Mark - co ty na to Axel?
Przyjaciel skinął głową. Zawsze był cichy i małomówny, ale dziś przechodził samego siebie.
- Coś nie tak? - spytał troskliwie Mark, ale odpowiedziało mu tylko zaprzeczenie ruchem głowy Axela. 
- To idziemy.

Trener Hillman szczerze się ucieszył na ich widok. Postawił wszystkim po porcji makaronu i z uśmiechem przyglądał się jak drużyna Raimona zjada z apetytem.
- Mark - zagadnął pan Hillman - przed wami ważny mecz. Jak sie z tym czujesz?
- Nie mogę się doczekać - odrzekł Mark z ustami pełnymi makaronu - to będzie świetna zabawa. Myślę, że nie mamy sie czego obawiać. Graliśmy już z Magikami, wiemy czego się spodziewać.
- Co? - zapytał pan Hillman.
- Mówię, że wiemy czego się spodziewać - powtórzył Mark przełykając makaron.
- To wy nic nie wiecie? - pan Hillman wziął gazetę leżącą obok i rozłożył ją - liceum Czarnej Magii zostało zastąpione przez Małego Giganta.
- Cooo? - zapytali naraz wszyscy.
- To prawda - niespodziewanie do restauracji weszła Nelly - właśnie się dowiedziałam.
- Ale jak to? - niedowierzał Mark
- Najgorsze, ze nie mogę znaleźć o nich żadnych informacji - oznajmiła Celia.
Teraz już nikt nie był głodny.
- Spokojnie - odezwała się ponownie Nelly - mam plan i jeśli wszystko się powiedzie już dziś wieczorem będziemy znać szczegóły, nazwiska graczy oraz ich technikę.
- Co ty gadasz? - oburzył się Kevin. Stał pod ścianą z założonymi rękami i gniewnie spoglądał w kierunku Nelly.
- To co słyszysz, baranie - odparła spokojnie Nelly - wysłałam tam szpiega. Kogoś kto zgłosi się na ich menadźera. Pobędzie tam przez parę dni i codziennie będzie zdawać nam relacje.
- Kogo wysłałaś? - spytał Mark.
- Katie.
- Cooo? - znowu podniosły się głosy zawodników.
- Nelly - zaczął błagalnie Mark - nie obraź się, ale twoja kuzynka nie jest... no wiesz. Tak mało wie o piłce i o nas. 
- Uda jej się. Zobaczysz.
Mark chciał w to wierzyć. 



Katie była właśnie w trakcie rozmowy z trenerem Małego Giganta. Użyła wszystkich argumentów by zapewnić go, że świetnie nada się na stanowisko ich menadźera.
- Wybacz mała - powiedział nieznany z nazwiska trener - ale my nie potrzebujemy menadżera. 
- Jestem z gimnazjum Raimona - powiedziała Katie - znam każdego. Wiem o nich wszystko. Mogę wam pomóc.
Tym razem trener wydał się zainteresowany.
- Zgoda. Jak się nazywasz?
- Yyy... - Katie zaczęła nerwowo rozglądać się na boki. Nie przygotowała sobie żadnej nazwy a za nic nie mogła przyznać się, że nosi nazwisko Raimon. - Anne Miller - wykrztusiła w końcu. Ostatnio czytała książkę tej autorki. Było to jedyne nazwisko jakie przyszło jej w tej chwili do głowy.
- W porządku, Anne. Witaj w zespole Małego Giganta. Zapraszam cię do obejrzenia naszego treningu. Właśnie się zaczął.
Trener i Katie udali się na boisko. Katie stanęła jak wryta. Byli to chyba najlepsi zawodnicy jakich widziała w życiu. Zręczni, szybcy, przebiegli i sprytni - tych cech nie mogła im odmówić. Przy nich Raimon wydawał się taki mały a przede wszystkim taki... słaby.
- Cześć - czyjś głos wyrwał ją z zamyślenia - Jestem Hector Helio. A Ty Anne, zgadza się?
- Och tak - Katie szybko się otrząsnęła - tak jestem Anne - podała mu rękę.
- Ja jestem kapitanem Małego giganta, chciałem cię oficjalnie powitać - uśmiechnął się serdecznie.
- D-dziękuje - wyjąkała Katie zupełnie zaskoczona tym przejawem uprzejmości.
- To co? Lece dalej na trening. Na razie!
- Na razie - wyszeptała.

Po zaskakującej nowinie jaką przynieśli jednocześnie pan Hillman i Nelly wszyscy członkowie drużyny stracili swój zapał. Siedzieli smutno przy stolikach i wpatrywali się w zimny już makaron.
Jude siedział ze skrzyżowanymi rękami i twardo patrzył w podłogę. Po chwili wstał z miejsca i oznajmił wszystkim, że musi się przewietrzyć.
- Pójdę z tobą - zawołał Mark, lecz Jude zbył go ruchem ręki - ale... no dobrze. Idź więc sam.
 Jude przyspieszył kroku by mieć pewność, że na pewno nikt za nim nie idzie. Przemierzał kolejne ulice sam nie wiedząc dokąd idzie gdy nagle z kimś się zderzył. Podniósł wzrok i ujrzał Sienne, kapitana drużyny Królewskich.
- To ty - przywitał ją.
Uśmiechnęła się przebiegle. 
- Witam. Jak tam przygotowania do gry z najpotężniejszą drużyną świata?
Jude'a przeszedł zimny dreszcz. Najpotężniejszą? Drużyną świata? O czym ona mówiła? Znał każdą znaną drużynę a Mały Gigant była mu całkowicie nieznana. Skłaniał się więc ku temu, że są nowicjuszami, którzy dość szybko się wybili.
- Widzę po twojej minie, że kiepsko. - kontynuowała Sienna. Jude nadal stał milczący. Nie wiedział co powiedzieć. Nie miał też nastroju do kłótni. Dziewczyna to zauważyła.
- Jeśli chcesz pomogę ci - powiedziała niespodziewania sama dla siebie - Akademia Królewska i tak nie ma szans na finały mistrzostw świata. Za to kilka dni temu mieliśmy starcie z Małym Gigantem, wiemy więc jak wygląda ich gra. Możemy wam pomóc.
- Jak? - spytał cicho Jude.
- Zagramy mecz. Przyjmiemy tę samą technikę co Mały Gigant i zobaczymy czy drużyna Raimona będzie w stanie z nami wygrać.
To było pokrzepiające, Jude nie był jednak pewny czy powinien się na to godzić.
Nie miał też pojęcia co myśleć o Siennie. Chwilami wydawało mu się, że ta z niego szydzi. Teraz jednak wydawało się, że jej intencje są szczere.
- Jeśli się zdecydujesz - ciągnęła - wiesz gdzie mnie szukać.

- Myślę, że powinniśmy przystać na tę propozycje - oznajmił Mark gdy Jude im o wszystkim powiedział.
- To głupi pomysł - warknął Kevin.
- Dlaczego tak uważasz? - tym razem głos zabrał Steve.
- Nie znamy jej. Królewscy są źli. Większosć z nich wciąż ma uraz do Jude'a za to, że ich opuścił.
 Jude zazgrzytał zębami. To była prawda, ktorej nie chciał poruszać.
- Mimo wszystko myślę, że można spróbować. Co nam szkodzi? 
- Mark ma racje - poparły go pozostałe głosy.
- Tak wiec Jude, idź do gimnazjum Królewskich i powiedz, że się zgadzamy!
- Ale jak to?
- Tobie to zaproponowała, prawda? - upewnił się Mark - więc ty musisz tam iść.
Jude nie wyglądał na przekonanego.
- Nie martw się, pójdę z tobą - powiedział Shawn i położył przyjacielowi rękę na ramieniu.
Jude posłał mu słaby uśmiech. Był mu bardzo wdzięczny.

- Wygladasz na przybitego - stwierdził Shawn gdy zmierzali w kierunku szkoły - coś nie tak?
- Wszystko dobrze, Shawn - zapewnił Jude, lecz jakoś bez przekonania.
Shawn nie zadawał dalszych pytań, czuł, że nie powinien.
- Jesteśmy - powiedział Jude gdy weszli na teren gimnazjum gdzie uczyli się zawodnicy Akademii Królewskiej. Jude od razu dostrzegł Joe'go i Davida, swoich dobrych przyjaciół.
- Chłopaki - przywitał ich skinieniem głowy.
- Kogo my tu mamy - zaśmiał się Joe - czego chcesz tym razem? - nie czuł już urazy do Jude'a za to, że odszedł, ale w głębi serca wciąź nie mógł się z tym pogodzić.
- Zgadzamy się na propozycje zagrania wspólnego meczu.
- Dobra decyzja - odezwała się Sienna, która właśnie do nich dołączyła. - będziemy na was czekać na naszym boisku jutro w południe. - to mówiąc odeszła.
- Czy to przez nią jesteś taki zmartwiony? - spytał Shawn gdy już wracali.
- Nie. Nie o to chodzi. - jude wziął głeboki oddech i wreszcie zdobył się na wyznanie - brakuje mi chłopaków z drużyny. Nie mogę się pogodzić z tym, że zastąpili mnie nią. 
- To przykre - zgodził się Shawn - ale pomyśl o tym, że na jej miejscu mógłby być każdy inny.
- Nie. Mogli zrobić kapitanem kogoś z obecnych członków. Choćby Daniela. Albo Hermana. To są kandydaci.
- Nie możesz przeżyć, że ona jest taka podobna do ciebie, prawda? - spytał Shawn, który doskonale znał odpowiedź. Dlatego też Jude mu nie odpowiedział.

Nadchodził wieczór i Katie samotnie zmierzała do rezydencji Raimon gdzie czekali na nią już ojciec, wuj i Nelly. Nie spiszyła się jednak myśląc o całym dniu i analizując wszystko czego się dowiedziała.
- Katie!
Dziewczyna krzyknęła cicho zaskoczona i ujrzała przed sobą Xaviera.
- Nie chciałem cię przestraszyć. 
- Cześć Xavier - odparła Katie - co ty tu robisz?
- Przechodziłem tędy - wyjąkał Xavier - a właściwie to miałem nadzieje, że cię spotkam.
Katie spojrzała na niego zbita z tropu.
- Bardzo cię lubię.
- Ja też cię lubię - powiedziała z usmiechem a potem dodała - wszystkich was. Marka, Shawna, Jude'a, Axela...
- Axela? - zdziwił się Xavier.
- Tak...
- Lubisz go?
- Tak - powtórzyła Katie - tak samo jak lubię ciebie.
Xavier nie wyglądał na przekonanego. 
- Widzę jak na niego patrzysz. Lubisz go bardziej niż nas - i odszedł.
- Katie! - to Nelly krzyczała z okna. - co robisz? Wchodź do środka!
- Tak... - wyszeptała Katie i skierowała się w kierunku drzwi. Nim pociągnęła za klamkę obejrzała się jeszcze raz za siebie. Nikogo tam nie ujrzała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłum...