piątek, 23 lutego 2018

rozdział 23

rozdział 23



Palące słońce  tylko utrudniało graczom koncentracje. Wszyscy byli już wyczerpani i mocno spoceni, jednak wciąż się nie poddawali wiedząc, że ten mecz zaważy na ich przyszłym losie.
- Niezły mecz - usłyszała Katie czyjś głos tuż nad swoją głową.
Spojrzała niewyraźnie na dziewczynę z aparatem. Niezły? Ciekawe stwierdzenie. Wzruszyła ramionami i powróciła do oglądania gry.
- Nazywam się Sky Blue - powiedziała nieoczekiwanie dziewczyna.
Katie wymamrotała swoje nazwisko wciąż nie odrywając wzroku od biegających za piłką zawodników.
- Oooo, córka dyrektora gimnazjum Raimona - ucieszyła się Sky Blue. - nasza szkoła, gimnazjum Eastwood również słynie z dobrych graczy. Ten chłopak, na którego tak ciągle się patrzysz to jeden z moich przyjaciół. Co prawda powołano tylko trzech zawodników od nas, ale dobre i to...
 Katie nadal nie wdawała się w dyskusję, ciekawiło ją jednak to czego właśnie się dowiedziała. Nagle na boisku zrobiło się jeszcze bardziej zawzięcie, gra nabrała akcji. Bailong był przy piłce i właśnie przygotowywał się do wykonania jednej ze swoich najlepszych technik.
- Nie masz ze mną szans - oznajmił Markowi, który całym swoim skupieniem oddawał się grze, którą tak kochał. Z całej siły starał się bronić bramki, ale na próżno.
- Gol! - dało się słyszeć głos spikera - Białe tornado w wykonaniu Bailonga daje jego drużynie pierwszy punkt!
Katie spojrzała ostrożnie w stronę sędziów. Zapisywali coś, konsultowali się między sobą. Nie dobrze. Przeniosła spojrzenie z powrotem na Marka. Wyglądał na głęboko przybitego, ale była pewna, że sobie poradzi a ta porażka tylko go umocni. Nie minęła chwila a drużyna przeciwna zdobyła punkt. Był on zasługą nieznajomego chłopaka, który robił na Katie coraz większe wrażenie. W drugiej połowie gra tak naprawdę się rozpoczęła, zaczęły lecieć punkty, oboje bramkarze byli już wyczerpani. Kolejną bramkę zdobył Jude swoją techniką z królewskim pingwinem, następną Axel i jego ogniste tornado. Zupełnie nieoczekiwanie dla wszystkich pojawił się gwizdek sędziego. Wszyscy przerwali grę i spojrzeli w kierunku, skąd rozległ się dźwięk.
- Koniec meczu!
- Ale trenerze! - wyrwał się Jude - przecież mamy remis!
- Widzę panie Sharp - odparł chłodno sędzia - zarządzenie komisji rekrutacyjnej. Ustawić się w rzędzie. 
Na trybunach zapanowało poruszenie, każdy dyskutował między sobą czy to zgodne z przepisami, czy mecz powinien się skończyć i co właściwie z tego wyniknie.
- Prosimy o ciszę. Za chwilę zostanie odczytana nowa lista kandydatów którzy dostali się do Reprezentacji kraju.
Trener Hillman wystąpił na sam środek i odezwał się mocnym głosem:
- Oto Lina Schiller i Percival Travis, obydwoje są trenerami. Gdy już odczytam listę tych, którzy się dostali przejdziecie następne szkolenie. Trenerzy zdecydują w nim o waszych umiejętnościach oraz o tym co można poprawić. Jeden z nich pójdzie z wami reprezentować Japonię. Z początku miała to być pani Schiller, ale...
- Nie jestem co do was przekonana - odezwała się Lina Schiller.
Trener Hillman wyciągnął kartkę przed siebie, wydawało się, że ręka mu drżała.
- Zawodnicy, którzy zakwalifikowali się do Reprezentacji Japonii w piłce nożnej: Jude Sharp.
 Jude wystąpił z szeregu.
- David Samford.
- Kevin Dragonfly.
- Caleb Stonewall.
- Axel Blaze.
- Bailong.
- Riccardo Do Rigo.
- Victor Blade.
- Shawn Frost
- Xavier Foster
- Mark Evans.
Ostatnie nazwisko wyczytał z niemałą dumą.
- Rezerwowi: Nathan Swift, Hurley Kane. To wszystko.
Po wielu twarzach można było zobaczyć uczucie ulgi, niestety większość przejawiała duże oznaki niezadowolenia. W tym kilkoro graczy z liceum Kirkwooda oraz towarzysze Bailonga; Daxton i Leah. Byli oni źli na sędziego, ale również na przyjaciela. Uważali, że jeśli oni się nie dostali on również powinien zrezygnować.
- Nie ma mowy - oświadczył spokojnie Bailong.
- Więc co z nami będzie?! - zapytała bezradnie Leah dając tym samym upust swoim kobiecym emocjom.
- Nie wiem i nie obchodzi mnie to - odrzekł im - radźcie sobie sami.
Leah wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. W niczym już nie przypominała tej groźnej dziewczyny, którą zespół Raimona widział kilka miesięcy wcześniej. Jeśli zaś chodzi o Daxtona nie odezwał się on ani słowem. Patrzył spode łba na Bailonga wzrokiem który mógłby zabijać. Bailong nie wyglądał na przejętego. Stał z założonymi rękami i patrzył w przestrzeń.
- Każdy z was ma inny poziom - wtrącił trener Hillman - wszyscy musicie pracować tak samo aby umieć się ze sobą zgrać. Dlatego od jutra zaczynamy wspólny trening.
- Nie mogę uwierzyć - zaśmiał się Mark - gramy w Reprezentacji!
Kevin nie odwzajemniał jego radości. Stał z posępnym wyrazem twarzy i patrzył w ziemię.
- Coś nie tak?
- Wolałem nasz stary zespół. Nie znam tych gości - wzruszył ramionami.
- Tak, ja też - Mark stracił pewność siebie - ale na pewno się dogadamy. Wiem co mówię. Musimy się tylko dobrze poznać. - to mówiąc podszedł do stojącego najbliżej chłopaka i wyciągnął dłoń w jego stronę.
- Mark Evans.
- Spadaj - odrzekł mu tamten.
- Może tak grzeczniej?! - wtrącił się Kevin.
- Spokojnie - Mark delikatnie odsunął Kevina - jak się nazywasz?
- Victor Blade - odpowiedział chłopak robiąc im najwyraźniej wielką łaskę.
- Słyszałem, że jesteś świetnym napastnikiem.- odezwał się Jude, który nagle się przy nich znalazł.
- Może - powiedział Kevin - ale nie ma szans z Axelem.

środa, 21 lutego 2018

rozdział 22

rozdział 22


- Axel - zagadnęła Katie gdy siedzieli już w autobusie w drodze do domu - chciałeś porozmawiać z Shawnem na osobności? Miałam wrażenie jakbym wam przeszkodziła...
- Nie - wtrącił Axel - wszystko jest w porządku.
Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną, ale pokiwała głową na znak, że rozumie.
- Coś nie idzie nam za dobrze... przywracanie zespołu.
- Od początku wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe.
- Tak - przyznała Katie - najbardziej się boje jak zniesie to Mark.
Axel zamyślił się nad tymi słowami.
- Tak. Nie będzie mu łatwo.
Resztę drogi odbyli w milczeniu, każde pogrążone we własnych myślach. Gdy wysiadali Axel odprowadził Katie pod sam dom i życzył dobrej nocy. Katie chciała mu coś jeszcze powiedzieć, ale chłopak odwrócił się zamyślony i odszedł. Stała więc przy drzwiach i patrzyła za nim dopóki całkiem nie zniknął. Była wykończona, ale i szczęśliwa, że po raz kolejny zupełnie przypadkiem udało jej się spędzić z Axelem trochę czasu. 
- No proszę - usłyszała nad sobą pełen pogardy głos - nie wiedziałam, że wy teraz razem. - Nelly stała na schodach z założonymi rękami i uśmiechała się złośliwie - to będzie niezła sensacja.
- Daj spokój - powiedziała Katie - próbowaliśmy przywrócić Raimona do gry wspólnie z Axelem, ale się nie udało.
- Ooo...
Katie opowiedziała Nelly całą historię mimo, że nie miała już całkiem siły. Nelly jednak była tak spragniona wiadomości, że nie mogła jej odmówić. Po wszystkim kuzynka uznała, że to wspaniałe, zaaprobowała pomysł i zaoferowała swoją pomoc.
- Następnym razem mogę iść razem z wami.
- Nie! - krzyknęła Katie nieco zbyt gwałtownie - znaczy... nie musisz naprawdę.
Nelly uśmiechnęła się przebiegle.
- Jasne. Ale to co w takim razie zrobimy?
- Nie wiem, jeszcze nic nie wymyśliłam.
Westchnęły obydwie bezradnie.
- Trudno. Zajmiemy się tym jutro. Teraz odpocznij, widać, że jesteś wykończona.
Katie sobie przypomniała. Podbiegła do lustra a odbicie które w nim ujrzała przyprawiło ją o zawrót głowy. Pomyślała jednak, że nie ma co się tym przejmować, teraz i tak już nic nie poradzi na to jak widział ją Axel skoro jest już po fakcie.

***

Następnego dnia Katie obudziła się późnym rankiem. Była zaskoczona, że Nelly ani nikt ze służby jej nie obudził, ale jeszcze bardziej zaskoczył ją widok kartki którą ujrzała na stoliku obok. "Nie budziłam cię, bo należy ci się dodatkowy relaks" - głosiła treść. To miłe - pomyślała Katie. Czuła się wspaniale i zastanawiała się co z Axelem. Ubrała się prędko i poprosiła Edgara by zawiózł ją do szkoły.
- Wedle życzenia.
Ledwie zdążyła wysiąść z limuzyny gdy wtem rzucił jej się na szyje rozentuzjazmowany Mark.
- Dzięki, dzięki , dzięki! - powtarzał krzycząc jej do ucha.
- Ale za co? - zaśmiała się Katie, której jego dobry nastrój szybko się udzielił.
- Za to, że przywróciłaś Raimona do gry!
Katie zaśmiała się jeszcze bardziej, jednak po chwili doszła do niej treść tych słów. Jak to przywróciła?!
- Mark! - krzyknęła i Mark wtem zamilkł. - przecież to nie prawda, kto ci tak powiedział?
- Jak to nieprawda? Nelly wszystkim powiedziała!
Katie odepchnęła Marka, który poleciał do tyłu i zdenerwowana poszła do gabinetu dyrektora w którym jak się spodziewała zastała siedzącą przy biurku Nelly.
- Jak mogłaś?
- Uspokój się.
- Okłamałaś go!
- Nieprawda - powiedziała spokojnie Nelly - pracuje nad tym.
- Świetnie - Katie przewróciła oczami - on to zrozumiał inaczej. Mogę wiedzieć co chcesz zrobić?
- To bardzo proste - kuzynka wstała od biurka i wzięła kartkę leżącą na nim - trzymaj i czytaj a wszystkiego się dowiesz.
"Mecz mający wyłonić najlepszą drużynę"
- Co to jest? Przecież wiadomo już kto zagra w Reprezentacji.
- Właśnie nie, trener Hillman oraz mój ojciec chcą ponownie wyłowić najlepszą drużynę.
Katie nie była pewna co do sukcesu tego pomysłu.
- Jest mnóstwo chętnych z różnych szkół. Dzięki temu będziemy mieć pewność, że grają najlepsi. Nic nie możesz poradzić - dodała Nelly widząc niepewność na twarzy kuzynki - to już zostało uchwalone. Mecz odbędzie się za trzy dni.
- Czy oni już o tym wiedzą?
- Rozesłałam już listy. Najpóźniej dziś wieczorem powinni je otrzymać.
Katie westchnęła, pokręciła głową i wyszła. Wychodząc prawie uderzyła drzwiami stojącego pod nimi Marka.
- Katie - zawołał nim zdążyła się odezwać - wszystko słyszałem, teraz już wiem o co ci chodziło gdy mówiłaś, że Raimon nie został przywrócony.
- Tak mi przykro Mark.
- To nie twoja wina. Ale może to nie taki zły pomysł z ponownym wyłowieniem członków do Reprezentacji.
- Naprawdę?
- Jasne. Chodź powiemy pozostałym.

***

Tymczasem w Liceum Królewskich.
- Cześć Jude.
- Samford. 
Przyjaciel usiadł obok Jude'a na ławce przed szkołą.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że do nas wróciłeś. Nie wiem tylko czy będę mógł pocieszyć się tobą dostatecznie długo.
Jude uniósł brwi pytająco.
- Może to cię zainteresuje - David podał mu kopertę z pieczątką Raimona.
Treść listu została przeczytana przez Jude'a w błyskawicznym tempie.
- Co?! - podniósł się gwałtownie - ponowna gra do Reprezentacji? Nie ma mowy.
- Jeżeli odmówisz zostaniesz od razu skreślony z listy kandydatów.
- Ja już jestem na tej liście. Podobnie jak ty. Dostaliśmy się.
- Tamta lista jest już nieaktualna - stwierdził David - ale spójrz kto został zaproszony oprócz mnie i ciebie.
Jude spojrzał. Istotnie. Oprócz nich dwóch byli tam jeszcze Joe King, Sienna Ryder, Alan Master, John Bloom oraz Herman Waldon.
- Interesujące... - przyznał Jude z uśmiechem.

***

- Shaaaaawn! - krzyczała pewna dziewczynka wymachując białą kopertą.
- Spokojnie Evie - zaśmiał się Shawn - nie musisz tak krzyczeć.
- Ale list do ciebie przyszedł!! - wyjaśniła podając mu ją pod sam nos.
- Tak, dziękuje - odparł i rozerwał ją powoli. Był ciekaw co zawiera tym bardziej, że na wstępie ujrzał pieczątkę Raimona. - To niemożliwe...

***

- Foster! 
Xavier przerwał trening i spojrzał pytająco na Jordana .
- Pewnie ci się to nie spodoba, ale właśnie przyszedł list ze szkoły Raimona. Chcą ponownej gry by wydobyć najlepszych do Reprezentacji. 
- Przestań się wydurniać - powiedział ze złością Xavier i wyrwał Jordanowi list - to chyba żart...
- I co? Nadal uważasz, że twoi przyjaciele są tacy uczciwi? Najpierw nas wybrali a teraz chcą ponownej gry, na pewno jest w tym jakiś podstęp.
- To nie ulega wątpliwościom - odparł - ale to nieważne, skoro tego właśnie chcą pokażemy im znowu.

Trzy dni później pod Gimnazjum Raimona zajechało mnóstwo różnych autokarów i samochodów. Z każdego wysiadali uczniowie innych gimnazjów i liceów zakwalifikowanych do wzięcia udziału w grze mającej wyłowić tych, którzy będą ponownie reprezentować kraj.
- Ich nie znam - powiedziała Nelly zaglądając przez lornetkę. Stojąca obok Katie odebrała ją kuzynce ciekawa kogo ujrzy.
- Ja też ich nie znam.
- Może są... - zaczęła Nelly, ale szybko przerwała gdy do gabinetu ktoś wszedł. 
- Witam panie! - odezwał się nieprzyjemny głos - która z was nazywa się Raimon?
- Tutaj nie można od tak sobie wchodzić - powiedziała Nelly wpadając w swój urzędniczy ton - to gabinet dyrektora i ja go reprezentuje.
- Panienka Nelly? Dobrze się składa, proszę - nieznajomy wręczył jej kartkę papieru - oto prośba o dołączenie do gry. Tylko w teoretycznie prośba, bo  w praktyce nie przyjmujemy odmowy.
- My? - Nelly wychyliła się i dostrzegła tuż za swoim gościem jeszcze dwoje innych osób. Nie wyglądali przyjemnie. - kim wy jesteście?!
- To Mroczne Trio - wysapał Mark, który właśnie wpadł do gabinetu.
- Panie Evans, znowu się spotykamy!
- Nie mogą z nami grać.
- Mogą. I będą - odpowiedział nieznajomy.
- Kim jesteście? - powtórzyła pytanie Nelly.
- Jestem Bailong, a to są Daxton i Leah.
- Nikogo to nie obchodzi - odezwał się Kevin, który pojawił się znikąd.
- Dobrze niech grają - powiedziała Nelly czym wprawiła w osłupienie wszystkich prócz samych zainteresowanych - nie mają z wami szans, prawda?
Mark i Kevin spojrzeli po sobie niepewnie, Kevin szybko oprzytomniał. 
- Prawda!
Katie przestała ich słuchać. Była smutna. Od ostatniego spotkania nie zamieniła z Axelem nawet słowa. Gdy był w pobliżu nigdy na nią nie patrzył (nie patrzył na nikogo) mało się odzywał i w ogóle wydawał się być jakiś taki nieobecny. Miała nadzieje, że po meczu wszystko się jakoś ułoży. Najlepszych zawodników mieli wyłonić: trener Hillman, dyrektor Raimon oraz nieznany nikomu trener Shiller, który miał również poprowadzić nowo utworzony zespół do zwycięstwa. 
Gdy wszyscy byli już gotowi, trener Hillman wyczytał listę obecności. Stamtąd Nelly i Katie dowiedziały się, jak nazywają się zawodnicy, których wcześniej nie widziały.
- Ojciec musiał ich zaprosić bez porozumienia ze mną.
- W takim razie muszą być dobrzy.
Trener Hillman podzielił wszystkich na dwie drużyny. Sylvia i Celia wiernie mu asystowały. Nelly oglądała wszystko ze swojego okna w gabinecie i tylko Katie nie miała nastroju, ale w końcu się przemogła i usiadła na trybunach. Gra toczyła się zawzięcie już od pierwszego gwizdka. Piłka przechodziła z jednej polowy boiska na drugą. Każdy używał swojej najlepszej techniki by zrobić wrażenie na sędziach. Jeden z graczy, którego obie z Nelly nie znały wcześniej dorównywał swoimi umiejętnościami Axelowi. Obydwoje zachowywali się podobnie i potrafili przewidzieć ruchy przeciwnika. Mark bronił swojej bramki z całych sił i jak do tej pory nie przepuścił żadnego gola. Pierwsza połowa skończyła się błyskawicznie i to z wynikiem zero:zero.

rozdział 21

rozdział 21


Gdy dojechali do gimnazjum Hokkaido zapadł już zmrok. W dodatku od razu dała im się odczuć mroźna temperatura co zresztą nie było niczym dziwnym - szkoła, do której uczęszczał Shawn mieściła się wysoko w górach i wokół było pełno śniegu. 
- Myślę, że z Shawnem powinno nam pójść lepiej - odezwała się Katie szczękając zębami.
- Też tak myślę - odparł Axel.
Szli chwilę w milczeniu. Katie patrzyła pod nogi zaś Axel nie odwracając głowy spojrzał na nią z półprofilu. Wyczuł, że dziewczynie jest zimno, zdjął więc swoją bluzę i podał jej wciąż na nią nie patrząc.
- Dziękuje - powiedziała Katie słabym głosem - ale naprawdę nie trzeba.
- Weź - wyciągnął rękę z bluzą w jej kierunku i czekał aż ta ją przyjmie.
Katie zrobiła to po pewnej chwili wahania. Axel bardzo jej imponował sama nie wiedziała dlaczego. Był taki zimny i oschły. Nawet teraz. Oczami wyobraźni widziała jak chłopak nakrywa ją bluzą, uśmiecha się, pyta czy już się rozgrzała. Ale Axel nie był tym typem osoby. Katie zapięła suwak pod samą szyję i wdychała zapach, który przywodził jej na myśl samego Axela. Zastanawiała się czy jemu nie jest zimno, ale nie wyglądał jakby tak się czuł, na pewno nie dawał po sobie nic poznać.
'W końcu jego żywiołem jest ogień' - pomyślała Katie i pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
Szkoła  w Hokkaido mieściła ze sobą równocześnie coś w rodzaju schroniska. Rodzice Shawn'a zginęli w lawinie, nie miał nikogo dlatego też nie pozostawało mu nic innego jak mieszkanie w czymś takim. Gdy znaleźli się już przy bramie, Axel pewnym ruchem dłoni zapukał do drzwi.
- Słucham? - odezwał się starszy mężczyzna, który mógł uchodzić za portiera. - czym mogę pomóc?
- Przyszliśmy odwiedzić znajomego - wyjaśniła Katie. 
- Za późno na składanie wizyt - padła surowa odpowiedź.
- Musi pan nas wpuścić. On nas oczekuje.
- Nazwisko! - rzucił portier.
- Raimon - odpowiedziała posłusznie Katie.
- Nazwisko tego kogo tu odwiedzacie! - ton głosu portiera wskazywał na to, że jego cierpliwość powoli się kończyła.
- Shawn Frost.
- W porządku. Możecie wejść - pociągnął za dźwignię i otworzył bramę.
- Nie martw się - powiedział nieoczekiwanie Axel gdy przeszli.
Katie otworzyła usta zaskoczona, ale nic nie powiedziała.
- A wy do kogo? - usłyszeli kolejny nieprzyjemny głos. Na ganku stała kobieta ubrana w szlafrok i kapcie. W ręku trzymała lampę naftową, która dawała spore światło, jednak mimo wszystko mrużyła oczy jakby nie była pewna kogo widzi.
- Dzień dobry - zaczęła ponownie Katie.
- Chyba dobry wieczór!
- Tak. Dobry wieczór, przyszliśmy odwiedzić znajomego. Oczekuje nas.
- Nazwisko!
- Shawn Frost.
- Twoje nazwisko!
Axel lekko się uśmiechnął, Katie natomiast wzięła głęboki oddech, by móc nad sobą zapanować.
- Raimon. 
- Wchodźcie. Byle szybko. Shawn zajmuje pokój na samej górze. - wskazała schody i wąski korytarz gdy już znaleźli się w środku.
- Dziękujemy - odrzekła Katie, która powoli zaczynała mieć dość.
Schody były czymś w rodzaju niekończącego się labiryntu. Katie przez chwilę straciła zapał. Była zmęczona po całym dniu i marzyła już tylko o tym by być w domu, chociaż perspektywa bycia sam na sam z Axelem bardzo jej się podobała. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie prezentuje się tak dobrze jak przedtem, również umiejętność nawiązania rozmowy przychodzi jej trudniej niż się spodziewała.
- Naprzód - powiedział Axel i ruszył po schodach. Katie bardzo chciała dotrzymać mu kroku, ale szybko okazało się, że jej kondycja jest znacznie mniejsza. Po krótkiej chwili przystanęła by zrobić sobie przerwę i złapać oddech. Axel zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Zaraz cię dogonię - powiedziała próbując się uśmiechnąć.
Axel bez słowa podszedł i wziął ją na ręce. Bez problemu przeskakiwał kilka stopni na raz i bynajmniej nie wyglądał na zmęczonego. Serce Katie biło tak mocno, iż bała się, że on to usłyszy. Nawet jeśli tak było nie dał po sobie niczego poznać. Dla Katie ta chwila mogłaby trwać wiecznie, niestety schody się skończyły i Axel postawił ją delikatnie na ziemi.
- D-dziękuje - wyszeptała niepewna czy w ogóle ją dosłyszał.
- Chodźmy - odparł nie spojrzawszy na nią.
Bez trudu odnaleźli drzwi, które należały do pokoju Shawna. Przyjaciel otworzył im niemal od razu i szczerze ucieszył się na ich widok.
- Axel! Katie! - podszedł i uścisnął ją.
- Miło cię widzieć - powiedziała speszona, ale naprawdę szczerze się cieszyła, że chociaż on jeden nie sprawia wrażenia obrażonego.
Pokój Shawna był schludny i bardzo przytulny. Katie i Axel siedzieli na kanapie podczas gdy on sam przyniósł dla nich gorącą herbatę.
- Na pewno zmarzliście - powiedział uprzejmie - chociaż ty chyba nie - dodał wskazując na Katie i jej bluzę. Ta momentalnie poczerwieniała. 
- Shawn - zaczęła nieśmiało chcąc zmienić temat - nasza wizyta nie jest przypadkiem, przyszliśmy cię prosić byś wrócił do Raimona. Drużyna cię potrzebuje.
Shawn stał odwrócony do nich i patrzył w okno, za którym nie było nic prócz nocy i śniegu.
- Nie mogę - odrzekł po chwili - Raimona już nie ma. Teraz chce stworzyć nowy zespół. Tutaj w Hokkaido.
- Dlaczego? - Katie wstała - co się stało? Gdyby Jude nie odszedł wszystko byłoby jak dawniej!
- Nie. - przerwał Shawn - Jude otworzył mi oczy. To dzięki niemu zrozumiałem, że ta piłka... piłka którą tworzyłem z Raimonem nie była tym czego chciałem.
- A czego chcesz?!
- Chce czerpać radość z gry, którą kocham.
- Wciąż możesz to robić, tylko wróć do nas!
- Katie...
- Shawn! - Katie miała w oczach determinacje i nie zamierzała odpuścić - proszę...
- Przemyślę to. Obiecuje.
Stukanie w drzwi przerwało tę rozmowę.
- Koniec odwiedzin!
- Już wychodzimy! - odkrzyknęła Katie - Shawn...
Axel i Shawn wymienili spojrzenia. Żaden z nich się nie odezwał. Katie czuła, że oni coś wiedzą i nie powiedzą tego przy niej. Miała jednak nadzieje, że wciąż jest szansa na to, że wszystko będzie jak dawniej. Bała się czy nie oszukuje samej siebie i czy to naprawdę możliwe by odbudować coś co runęło tak niespodziewanie i bez powodu.

Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłum...