wtorek, 21 listopada 2017

rozdział 17

rozdział 17


- Co myślisz? - spytał Mark Jude'a gdy szli razem do szkoły. Słońce wspaniale połyskiwało na błękitnym niebie oznajmiając, że będzie to piękny dzień.
- Że jeszcze o nich usłyszymy - odparł Jude.
- Tak - Mark spojrzał w niebo i zmrużył oczy - obawiałem się, że to właśnie powiesz.
- Ale nie ma się co martwić - dodał przyjaciel - jesteśmy od nich silniejsi.
- Nie powiedziałbym.
- Co masz na myśli?
- A to - Mark przystanął - że ich było troje a nas jedenastu. Sam zresztą słyszałeś. Gdy pojawią się w pełnym składzie nie będziemy mieli z nimi szans.
Jude wyraźnie się stropił. 
- Racja - przyznał po chwili milczenia - zapomniałem o tym.
- Przepraszam Jude... nie chciałem być niemiły.
- W porządku - uśmiechnął się tamten - chodźmy, bo się spóźnimy.
Przyspieszyli kroku i całą drogę nic już nie mówili.





- Jeszcze trochę i bylibyście spóźnieni - powitał ich Nathan stojąc przed drzwiami szkoły z założonymi rękami.
- A może chcą mieć wielkie wejście tak samo jak Blaze? - dodał zgryźliwie Kevin.
- Cześć panowie - przywitał się Mark - widzę, że jesteście w dobrych humorach.
- A czemu mielibyśmy nie być? - zdziwił się Nathan.
- No wiesz... po wczorajszym meczu...
- Daj spokój - machnął ręką Nathan - było minęło. Więcej ich nie zobaczymy. Przestraszyli się nas.
Mark nie był tego wcale taki pewien, ale postanowił nic już nie mówić.
- Nie chce was poganiać, ale mamy naprawdę mało czasu - wtrącił Jude.
- Rzeczywiście - oprzytomnieli wszyscy i weszli do środka.
- Jeszcze trochę i spóźnilibyście się - przy drzwiach klasy stał Xavier i uśmiechał się do nich życzliwie. Obok niego stał Shawn i również przyglądał się wszystkim z niemałym zainteresowaniem.
- Kto jeszcze nam to powie - zaśmiał się Mark.
- Jak się czujesz Kapitanie? - spytał troskliwie Shawn.
- Całkiem nieźle - odparł krótko Mark, lecz w głębi duszy był wdzięczny przyjacielowi za to pytanie. Przynajmniej nie on jeden wymazał z pamięci wczorajszy mecz.
- Słabo wyglądasz...
- Ale nabierze kolorów jak tylko potrenuje - powiedział Kevin.
Dzwonek. Wszyscy weszli do środka i zajęli swoje miejsca.
- Jeśli jesteście gotowi zaczynamy lekcje - oznajmił nauczyciel.
Mark spojrzał w bok. Ławka przy oknie po jego lewej stronie była pusta. Spojrzał na Jude'a siedzącego po jego prawej.
- Hej a gdzie jest...
- Panie Blaze! - nauczyciel powitał Axela, który pojawił się w drzwiach - co to ma znaczyć? Spóźnił się pan! Proszę siadać na miejsce. 
Mark i Jude wymienili znaczące spojrzenia.
- Nic się nie zmieniło.
Axel usiadł na swoim stałym miejscu i wyciągnął książki robiąc tym niemały hałas.
- Może kogoś przepytamy? - nauczyciel udawał, że się zastanawia - kogo by tu...
- Może ja? - Jude podniósł się z miejsca i lekko ukłonił.
- Nie, nie - podziękował nauczyciel - wiem, że pan jest zawsze przygotowany panie Sharp. Wybierzemy kogoś innego. Kogoś kto chowa się właśnie za książką i myśli, że jest dla mnie niewidoczny. Tak panie Evans. Widzę pana.
 Mark spłonął rumieńcem. 
- Ech.. tak... dzień dobry panu. Co tam słychać?
- Nie wydurniaj się i pod tablice!
Evans wstał i szybko podreptał w wyznaczone miejsce. Jude zasłonił twarz ręką i pokiwał głową. Shawn uśmiechał się z troską zaś Xavier był nieco rozbawiony widząc zaistniałą sytuacje.
- Zaczynamy - nauczyciel otworzył podręcznik - podam przykład a pan go rozwiążę.
- Jasne - wydukał Mark i wziął kredę. 
Axel jako jedyny nie był zainteresowany tym zdarzeniem. Spoglądał smutno w okno i rozmyślał nad różnymi sprawami. Tam za oknem działo się życie a oni wszyscy siedzą tutaj w klasie. Jakie to wszystko dziwne. Jest tak wiele spraw nad którymi można by filozofować. Potem spojrzał w niebo i na ptaki, które właśnie nad nim przelatywały. One były wolne. Robiły co chciały i leciały gdzie chciały zostawiając za sobą w tyle wszystko inne. 
- Panie Blaze, pan nie notuje!
Axel posłusznie otworzył zeszyt, ale i tak nic w nim nie pisał. Jude zauważył jego dekoncentracje, siedział jednak zbyt daleko by móc go o to spytać.
- Panie siedzące na końcu! - nauczyciel tracił cierpliwość - pani Woods proszę nie rozmawiać!
Nie miał śmiałości zwrócić uwagi Katie. W końcu ona była uczennicą uprzywilejowaną. Nosiła nazwisko Raimon a to upoważniało ją do wielu rzeczy.
- Dobrze, wystarczy już - zwrócił się teraz do Marka.
- Hę? - spytał zbity z tropu - jeszcze nie skończyłem.
- I nie kończ. Wszystko jest źle.
Markowi opadła szczęka, zaś chłopak siedzący w pierwszej ławce odezwał się z wyrzutami:
- Teraz pan to mówi?! A ja to przepisałem!
- Siedź cicho! A ty Evans będziesz musiał to poprawić.
Dzwonek zabrzmiał niczym wybawienie. Wszyscy w pośpiechu wzięli swoje rzeczy i opuścili salę jakby się bali, że zostaną zatrzymani i ponownie wzięci na spytki. 
- Co się dzieje Mark? - spytał Jude gdy już byli na korytarzu - to było łatwe zadanie.
- Dla ciebie każde zadanie jest łatwe - odparł Mark a Jude się uśmiechnął.
- Zgoda, w takim razie co z tobą? - zwrócił się teraz do Axela sunącego za nimi obok.
- Nic takiego.
Widząc, że nie nawiążę z nimi żadnej rozmowy pokiwał zrezygnowany głową i odszedł.
- Co jest? - spytał Mark Axela.
- Ty mi powiedz.
- Boje się, że Mroczne Trio zajmie nasze miejsce - przyznał Mark.
- Niepotrzebnie. Trener zapewnił nas, że nie ma takiej możliwości - odparł Axel.
- Dobrze. A co się dzieje z tobą? Dziwnie się zachowujesz.
- Mówiłem już, że wszytko jest w porządku.
 Mark wiedział. Z Axela nic nie wyciągnie nieważne jak bardzo będzie się starać. Dał więc temu spokój.

Po skończonych lekcjach wszyscy wspólnie udali się na boisko.
- Każdy jest obecny? - spytała Sylvia trzymając w ręku swój notatnik - to zaczynamy trening.
- Cześć Axel - powiedziała nieśmiało Katie.
Axel, który stał i jako jedyny się nie rozciągał skierował spojrzał na nią nieprzytomnie.
- Cześć - odpowiedział lekko zdziwiony - widzieliśmy się wcześniej.
- Tak - Katie posmutniała nagle - tak.
Patrzyli na siebie chwilę w milczeniu dopóki nie zaczęli przyciągać spojrzeń pozostałych przyjaciół.
- Zostawić was samych? - zażartował Kevin, ale nikt się nie zaśmiał.
- Kevin - Mark spojrzał niemrawo w kierunku Axela - daj już spokój, zaczynamy trening.
Pognali na boisko zaczynając od krótkiego biegu.
- Katie, dobrze się czujesz? - spytała Sylvia.
- Jasne.
- Ty... lubisz Axela?
Katie momentalnie poczerwieniała.
- Jasne - powtórzyła - wszystkich lubię.
Sylvia uśmiechnęła się znacząco i wróciła do oglądania drużyny Raimona. Jednak wiedziała swoje.

poniedziałek, 13 listopada 2017

rozdział 16

rozdział 16


- Musimy się podnieść! - zarządził Nathan - Mark?
Mark leżał obok bramki i ledwo mógł mówić. Nie zdołał obronić żadnego ciosu jakie zadało mu Mroczne Trio. 
- Zastąpię cię - Mark usłyszał nad sobą znany dobrze głos - dam radę.
- Nie trzeba - odparł podnosząc się z klęczek. - poradzę sobie.
- Nie poradzisz - powiedział Kevin.
- To prawda - dodał Nathan - akurat tym razem wiem co mówię. Pozwól Hectorowi zająć swoje miejsce ten jeden raz.
 Mark spojrzał po twarzach przyjaciół. Wszyscy mieli twarze pełne obawy i przerażenia. Nie chcieli by nieznany zespół zajął ich miejsce w Mistrzostwach. Mark nie chciał ustąpić, ale wiedział też, że nie może zawieść swoich przyjaciół.
- Jude? - były kapitan Królewskich stał odwrócony do niego tyłem i patrzył w ziemię. Podobnie było z Axelem. Ten z kolei oglądał swoje potłuczone ramię. - A więc zgoda. 
Minął moment i już po chwili Hector i Mark wrócili na boisko w nowych strojach. Hector był teraz bramkarzem zaś Mark miał na sobie zwykły strój Raimona. Ten pierwszy był szczęśliwy i uśmiechał się znacząco natomiast ten drugi był w ponurym nastroju.
- Nie martw się Mark. To chwilowe rozwiązanie. Jesteś naszym jedynym bramkarzem - pocieszyła go Sienna, lecz na marne. 
- Zaczynamy drugą połowę! - ogłosił Chester, który pojawił się nie wiadomo skąd. 
- Wszyscy na pozycje - zawołał Jude - prowadzą pięcioma punktami, ale mamy jeszcze szansę wyrównać ten wynik.
- Właśnie - ucieszył się Kevin - nie zapominajcie, że tych lamusów jest trzech a nas jedenastu. 
- Troje - poprawił Steve - ale masz racje.
Gwizdek. Axel i Shawn przeszli do ataku. Bailong podążył w ich stronę, tuż za nim biegł Daxton.
- Podanie!  - Shawn podał piłkę do Xaviera. Chciał strzelić bramkę wraz z Axelem było to jednak zbyt ryzykowne gdy przeciwnicy napierali do nich z tak bliska. 
- Shawn możesz wykonać swoją technikę z Xavierem. Dacie radę - powiedział Axel.
- Ale... nie ćwiczyliśmy jej - wyraził swoje obawy Frost.
- Zaufaj mi.
Shawn nie był pewny, ale postanowił się poddać.
- Xavier!



- Co oni robią? - zdumiał się Mark - nie trenowali tego!
Jude również wyglądał na zaniepokojonego. Nie był fanem ćwiczeń na polu walki a już na pewno nie w takim momencie.
- Nie patrzę! - zawołała Sylvia z ławki.
Nelly zagryzła wargi. Katie była skupiona na meczu. Oglądała każdy detal dokładnie. Wiedziała, że im się uda. Mimo, że Xavier i Shawn nie ćwiczyli wcześniej tej techniki na pewno im się uda.
- Dalej chłopaki - wyszeptała drżącym głosem - wierzę w was.






- Gooooool! Strzał Frosta i Fostera zapewnił drużynie Raimona pierwszą bramkę!
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Nawet Jude lekko się uśmiechnął.
- Niewiarygodne! - krzyknął Mark - tak trzymać!
- Udało wam się - wycedził Bailong - ale to był ostatni raz.
- Jeszcze zobaczymy - powiedział Kevin i odebrał zaskoczonemu Bailongowi piłkę nim ten zdążył wykonać jakikolwiek ruch.
- Co do...
Kevin zaśmiał się szorstko i podał do Shawna, który tylko na to czekał.
- Smocza...
-...zamieć!
Kolejny strzał.
Daxton, który chciał obronić bramkę ledwo wyciągnął rękę w jej kierunku a piłka już była w siatce.
- Raimon się podnosi! - poinformował Chester - ale czy przebiją ten wynik? Zostało mało czasu do końca meczu a mają tylko dwa punkty!
- Aż dwa ty mądralo - warknął Kevin.
- Wyluzuj - pocieszył go Mark - damy radę!
Spojrzał w kierunku Jude'a który skinął głową. 
- Teraz!
Równocześnie w górę podskoczyli Jude, Mark i Axel kręcąc się w koło.
- Zabójcza formacja!
- Co jest! - Bailong zdenerwował się nie na żarty. - odsuń się ty durniu! Sam obronię naszą bramkę! - odepchnął brutalnie Daxtona i zasłonił bramkę własnym ciałem - nie uda się wam!
 Jednak udało. Kolejny punkt zawisł na tablicy Raimona.
- Niesamowite! - komentował Chester.
Tym razem Steve spróbował szczęścia i wymierzył piłką w kierunku bramki, ale Leah skutecznie mu to uniemożliwiła.
- Nie spiesz się tak.
- Co za pech! Piłka została odebrana!
- Nareszcie - ucieszył się Bailong. - naprzód!
Daxton, Bailong i Leah podskoczyli wysoko w górę i równocześnie kopnęli piłkę.
- Czarna przepaść!
Piłka zrobiła kilka obrotów w miejscu i pognała prosto do bramki, przy której czekał na nią już Hector.
- Boska ręka X ! 
- Śmieszne - żachnął się Daxton - myśli, że boską ręką zatrzyma nasz potężny cios.
Hector z całej siły napierał na piłkę, która popychała go do bramki. 
- Wytrzymaj - rzekł Nathan.
- Dasz radę...
Hector przyłożył drugą rękę i w ten sposób udało mu się zablokować ten strzał.
- CO?! - Bailong posiniał na twarzy.
- To nie jest zwykła boska ręka - powiedział Hector - to boska ręka X.
Mroczne Trio zgrzytało ze złości zębami. Drużyna Raimona cieszyła się, że nie stracili bramki, tylko Mark stał smutny. 'Ja bym tego nie obronił' - pomyślał smutno.
- Sharp gna w kierunku bramki przeciwnika, która jest całkowicie pusta.
- Szybko! - krzyknął Bailong - nie pozwólcie mu!
Leah i Daxton już biegli w jego stronę.
- Sienna!
Sienna kopnęła piłkę dokładnie w tym samym momencie co Jude.
- Przełom Inazumy!
Tym razem Daxton zdążył dobiec do bramki na czas i z powodzeniem ją kryć, jednak jego obrona okazała się niewystarczająca na tak silny cios i już po chwili Raimon zdobył kolejny punkt. 
- Zostało 5 minut do końca meczu, Raimon potrzebuje jeszcze jednego punktu by zremisować! 
- To niedorzeczne - rzekł Daxton - jak to możliwe, że się pozbierali?!
- Są silną drużyną - odpowiedział Bailong.
- Gdybyśmy mieli jedenastu graczy nie mieliby z nami szans - mruknęła Leah.
- Ale nie mamy! - wszedł jej w słowo Bailong - jest nas troje! Obiecaliśmy im, że nie mają z nami szans, że to wygramy i musimy dotrzymać słowa! Dalej! 
- Axel! 
Axel skinął głową i podbiegł do Nathana.
- Ognisty kogut!
Piłka w obłoku ognia wystrzeliła w kierunku bramki.
- Nie, nie , nieeeeee!
- Goooool! Mamy remis - oznajmił Chester.
Po twarzach zespołu Raimona przemknęły niewyraźne uśmiechy. Nikt nie był do końca pewny czy cieszyć się z remisu czy też nie.
- Głupcy - Bailong obraził swoich towarzyszy. - jesteście gorsi niż myślałem.
- O ile pamiętam - rzekł beznamiętnie Daxton - ty również nie strzeliłeś żadnej bramki w tej połowie.
- Zamknij się...
- Hej! - Mark podszedł do nich i wyciągnął rękę - gratuluje! To był świetny mecz.
- Nie ciesz się tak - burknęła Leah - remis nie oznacza dla was miejsca w Mistrzostwach.
- Co?
- To co słyszysz - powiedziała - w następnym meczu na pewno zwyciężymy. Przybędziemy w składzie jedenastu graczy i zmiażdżymy was jak króliki.
- Nie - odezwał się trener Hillman, który właśnie zmierzał w ich kierunku - nie będzie następnego meczu. To wasz koniec Mroczne Trio czy jak się tam nazywacie. Jedenastka Inazumy czyli obecny Raimon będzie reprezentował nasz kraj.
- Trenerze...
- Już postanowione.
Wszyscy zaczęli się cieszyć i wiwatować.
- To jeszcze nie koniec - powiedziała Leah i cała trójka zniknęła w czarnej tajemniczej mgle.

sobota, 11 listopada 2017

rozdział 15

rozdział 15


Mark nie był pewien czy dokonali odpowiedniego wyboru przyjmując Hectora do zespołu. Nie obawiał się go na boisku, wiedział, że jest on świetnym graczem. Chodziło raczej o to, że ci dwoje konkurowali ze sobą. Byli do siebie podobni pod względem osobowości, wyglądu i technik piłkarskich. Hector jako jedyny opanował boską rękę i pięść sprawiedliwości. Mark nie chciał nikomu tego przyznać, ale był o to trochę zazdrosny. Jeśli jednak spojrzeć na to z innej strony to przecież Hector nie będzie grał na pozycji bramkarza toteż jego miejsce nie będzie zagrożone.
- Witamy w zespole Hector - uśmiechnął się Mark i wyciągnął rękę.
- Dzięki - odrzekł Helio i uścisnął podaną mu dłoń - fajnie was widzieć.
Wszyscy wymruczeli coś w odpowiedzi.
- To co, zaczynamy trening? Przed nami ważny mecz.
 Na słowo 'trening' atmosfera nieco się rozluźniła i drużyna z wielkim entuzjazmem udała się na boisko. Podzielili się na dwie drużyny i grali przeciwko sobie. 
- A kto będzie bramkarzem? - spytał Steve - nie możemy wszyscy grać do jednej bramki.
- Ja mogę nim być - zgłosił się Hector.
- Świetny pomysł!
- Ech.. tak naprawdę doskonały - mruknął Mark, ale nikt go nie słyszał.
Gracze ustawili się na swoich pozycjach i na dźwięk gwizdka ruszyli do ataku. Axel podał do Shawna, który zaczął posuwać się w kierunku bramki. Z naprzeciwka biegł już do niego Hurley z zamiarem odebrania piłki.
- Nie sądzę - zaśmiał się Shawn i podał do Jude'a, który tylko na to czekał. 
- Nieźle - ocenił Hurley. 
Mark obserwował ich z bramki i zagrzewał do walki. Całkiem dobrze wychodziły im podania, uniki oraz drybling. 
- Nie może być inaczej, w końcu wygraliśmy strefę footballu - uśmiechnął się Mark.
Shawn i Axel wykonali swoją technikę i posłali piłkę prosto do bramki.
- Będzie gol - stwierdził Kevin.
Hector stał z zamkniętymi oczami i założonymi rękoma. Na jego twarzy widniał delikatny uśmieszek. Wszystkim wydawało się, że piłka już trafi gdy nagle Hector jednym zwinnym ruchem szybko ją zatrzymał.
- Co? - krzyknął Kevin wyraźnie zdenerwowany.
- Niemożliwe! - dodał Jude.
Hector uśmiechnął się jeszcze szerzej i podał piłkę do jednego ze swojej drużyny.
- Naprzód! 
- Jak on to zrobił? - zastanawiał się Mark. - wygląda jakby nie wymagało to od niego żadnej siły.
- Kevin, twoja!
Kevin już miał przechwycić piłkę gdy jakiś cień przebiegł mu przed oczami.
- Co jest?!
Tuż przed nim pojawiła się nieznajoma postać, która jedną nogę trzymała na jego piłce.
- Słabo - oceniła - jak na kogoś kto dostał się do światowych mistrzostw. 
- Niech ja cię... - Kevin już rwał się do walki, ale Steve w porę go przetrzymał.
- Wszyscy jesteście słabi - ciągnęła dalej nieznajoma postać w kapturze.
- Mówiłem ci - dodał nowy głos pochodzący z oddali.
Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Chłopak o białych włosach i czerwonych oczach stał na schodach i patrzył na nich z zażenowaniem i wielką pewnością siebie. 
- Ty jesteś Bailong - powiedział Jude - najlepszy napastnik w kraju. 
- Jude Sharp - Bailong wyszczerzył zęby.
- A kim jest twój przyjaciel? - Jude wskazał w kierunku zakapturzonej postaci.
- Również napastnikiem.
Jude warknął i zacisnął pięść.
- Nie kpij z nas - odezwał się Mark - kim jest? Jak się nazywa?
- Jestem Leah Santiago - przedstawiła się postać i zdjęła kaptur.
- Nie słyszałem o tobie - stwierdził Jude.
- Spokojnie, jeszcze usłyszysz - rzekła Leah i podeszła do Bailonga.
- A co ze mną? - odezwał się kolejny nieznany głos.
- Zapomniałem o tobie - przyznał Bailong.
- Ja też - dodała Leah i ziewnęła przeciągle.
- Specjalnie to robicie - zarzucił nowy głos - chcecie by tylko wam należały się laury.
To mówiąc nieznajomy zeskoczył na dół i odebrał Leah piłkę wystrzeliwując ją wysoko w powietrze.
- Mroczne widmo!
Piłka pociemniała i niczym torpeda poszybowała w kierunku Marka, który nie zdążył jej choćby dotknąć. Rzut był tak silny, że wypalił dziurę w bramce.
- Tak to się robi.
- Przestań się popisywać - powiedział spokojnie Bailong - wszystko psujesz.
- Może mi ktoś wyjaśnić co się tu dzieje?! - przerwał im Mark, który wciąż był oszołomiony ujrzanym strzałem.
- To bardzo proste - ciągnął białowłosy - Jestem Bailong. To jest Leah. A to - wskazał na nieznajomego - to jest Dexton. Jesteśmy Mrocznym trio, które przybyło tu, by was zniszczyć.
- Coś ty powiedział?! - Steve nie zdążył przytrzymać Kevina, który już biegł w kierunku Bailonga.
- To co słyszysz idioto.
- Zniszczymy was - kontynuowała Leah - i zajmiemy wasze miejsce w mistrzostwach światowych. Jesteśmy od was lepsi pod każdym względem.
- To może rozstrzygniemy to w meczu? - zaproponował Mark - okaże się kto jest lepszy.
- Strata czasu - westchnął Dexton - ale skoro nalegasz.
- To jutro. Czekamy na was i waszą drużynę...
- Nie - przerwał Bailong - teraz. Nie ma co czekać do jutra.
- Ale jest was troje...
- To w zupełności wystarczy - odezwała się Leah. - przyjmujecie wyzwanie lub też nie.
- Troje przeciw jedenastce? Zapowiada się ciekawy mecz. A może użyczyć wam kogoś z naszych graczy byście mieli równe szanse? - zakpił Nathan.
- Ja bym z nimi nie pogrywał - doradził mu Jude - nie wiadomo czego się po nich spodziewać.
Mark spojrzał na Bailonga. Coś w jego uśmiechu nakazywało mu się bać. Wiedział jednak, że nie może okazać najmniejszego objawu strachu. Dałby im w ten sposób przewagę, którą i tak już mieli.



- Przygotować się! - powiedziała Nelly trzymając gwizdek tuż przy ustach - zaczynamy!
- Co to ma znaczyć? - spytała cicho Sylvia siedząca na ławce obok Celii i Katie.
- To nie ma sensu... troje graczy chce pokonać tak silną drużynę jaką jest Raimon?
Ale już po chwili wszystko było jasne. Nie minęły dwie minuty jak Mroczne Trio uzyskało pierwszą bramkę.
- To niewiarygodne! - rzekł Mark.
Po chwili przeciwnicy zdobyli kolejne punkty i doszło do wyniku 5 do zera.
- Jak oni to robią?!
- To jest potęga Mrocznego Trio - zaśmiał się Bailong.
Raimon spojrzeli po sobie niewyraźnie. Wszyscy przeczuwali najgorsze. 

Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłum...