piątek, 25 marca 2016

rozdział 3

rozdział 3


Jude przez cały dzień unikał spotkań z przyjaciółmi. Chciał być sam. Musiał sobie wszystko przemyśleć i zastanowić się nad ewentualną strategią. 
- To niemożliwe abyśmy opracowali nową technikę w tak krótkim czasie - mruczał do siebie - ale zawsze warto spróbować.
 Mark stał w cieniu ukryty za szafkami i bacznie obserwował przyjaciela.
- Co się z tobą dzieje Jude - zastanawiał się Mark. Po chwili namysłu postanowił podejść do niego podejść.
- Jude.
Jude podniósł głowę i spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Jude, co się dzieje? Czym się martwisz?
Przyjaciel westchnął.
- Akademia Królewska wiele dla mnie znaczy - podjął Jude po chwili milczenia - razem od wielu lat, są dla mnie jak bracia. A teraz mają nowego kapitana. Rozumiałbym gdyby ktoś ze starych członków nim został, ale oni pozwolili by kierował nimi ktoś zupełnie nowy i...
- I czujesz się zdradzony - dokończył Mark.
Jude otworzył usta. Chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu słów. Tak to było to. Nie chciał tego przyznać sam przed sobą, ale teraz to było oczywiste. Tylko czy powinien? On też tak naprawdę ich zdradził. Opuścił, by grać dla Raimona.
- Nie mówmy już o tym - poprosił ucinając dyskusje.
- Nie martw się - Mark położył mu rękę na ramieniu - jeżeli ich nowy kapitan jest tak dobry jak głoszą plotki to będzie dobra zabawa.
- Tak, pewnie masz racje - Jude odwzajemnił uśmiech, ale mimo to nie wydawał się przekonany.

Katie spędziła cały dzień w towarzystwie Xaviera. Nie znali się długo, ale czuła jakby było inaczej. Miała z nim o czym rozmawiać a przede wszystkim nie musiała nikogo udawać. On natomiast zdawał się ją szczerze lubić. 
- Musisz przyjść na nasz mecz z Królewskimi - powiedział Xavier.
- Bardzo chętnie zobaczę jak grasz.
- To widzimy się za godzinę? - Xavier podniósł się z miejsca. Ostatnia godzina lekcyjna była tą w której byli podzieleni na grupy toteż oboje byli w różnych. - do zobaczenia.
Katie czuła się szczęśliwa. To był jej pierwszy dzień w Raimonie a mimo to czuła się jak u siebie. Jakby wszystkich znała. Była bardzo wdzięczna Nelly. Głośny sygnał dzwonka oznajmił koniec przerwy. Katie poszła do klasy. Wchodząc zaczepiła paskiem torby o klamkę i straciła równowagę. 
Już byłaby upadła gdyby nie czyjeś ręce, które w porę ją złapały.
- Mam cię - zaśmiał się jej wybawiciel. Trzymał ją oburącz od tyłu więc nie mogła zobaczyć jego twarzy. Oswobodził ją i odplątał pasek.
- Dziękuje - wyjąkała zaskoczona tym nagłym przypływem dobroci. To już drugi raz kiedy ktoś ją ratuje z 'opresji'.
- Jestem Shawn Frost. Miło cię poznać.
- Katie Raimon. - podała mu dłoń.
- Tak słyszałem o tobie - powiedział Shawn. - jesteś kuzynką naszej Nelly.
- Skąd o tym wiesz? - spytała niepewnie.
- Należę do drużyny Raimona, jednak nie trenuje z nimi od paru dni z powodu mojej kontuzji. 
Katie była coraz bardziej zaskoczona. Myślała, że poznała już wszystkich członków drużyny Raimona. Shawn Frost nie wyglądał na zawodowego gracza. Wydawał się delikatny i aż za miły. Jego spojrzenie z kolei nadawało mu niewinny wyraz, który sprawiał, że łatwo było się nim zauroczyć. 
- Siadajcie - zarządził nauczyciel przerywając rozmyślenia Katie - a tak druga panna Raimon - zwrócił się do Katie - będzie z nami uczęszczała do końca tego roku szkolnego. Zajmiesz miejsce obok Frosta. 
 Katie posłusznie usiadła obok Shawna, który uśmiechnął się do niej przyjacielsko.
Dziewczyna postanowiła, że bliżej zaangażuje się w sprawy drużyny Raimon. Po skończonej lekcji udała się do biura Nelly.
- Co? - spytała kuzynka gdy Katie wyjaśniła swoją prośbę.
- Chciałabym zobaczyć listę członków drużyny. 
- Proszę bardzo, ale naprawdę nie wiem po co ci to - powiedziała, lecz posłusznie podała jej papiery.
  1. Mark Evans
  2. Nathan Swift
  3. Jack Waldside
  4. Harley Kane
  5. xx
  6. Bobby Schiller
  7. Eric Eagle
  8. Caleb Stonewall
  9. Shawn Froste
  10. Axel Blaze
  11. Max Carson
  12. Darren LaChance
  13. Steve Grimm
  14. Jude Sharp
  15. xx
  16. Dave Stamford
  17. Kevin Dragonfly
  18. Xavier Foster
- To są obecni członkowie, w tym mamy jeszcze paru rezerwowych. - wyjaśniła Nelly - dlaczego tak cię to interesuje?
- Chciałabym się wam przydać - powiedziała Katie.
- Hmm - zastanowiła się Nelly - my już mamy menadżerów. 
Widząc posmutniałą minę Katie szybko dodała.
- Ale dlaczego nie, możesz nam pomagać.
- Dzięki Nelly.


- Okej drużyno - Nelly zagwizdała w gwizdek - rozgrzewka przed treningiem!
Wszyscy rozbiegli się w swoje strony. Katie siedziała na ławce i obserwowała. Jej spojrzenie znów zatrzymało się na Axelu. Wyglądał na zamkniętego w sobie i niedostępnego. To zupełnie nowy dla mnie typ osobowości - pomyślała Katie. Potem powędrowała wzrokiem na Xaviera, którego już dobrze znała a następnie na Shawna. Dostrzegła również, że kilka dziewczyn siedzi na trybunach i głośno kibicuje.
- Nie mów, że ty też? - zagadnęła Nelly uśmiechając się.
- Co ja też? - niezrozumiała jej kuzynka.
- Że ty też dołączysz do wielbicielek Shawna.
Nelly widząc nieme pytanie Katie wyjaśniła usłużnie:
- Shawn to ktoś za kim latają wszystkie dziewczyny. Jest zabójczo przystojny a w dodatku jest wielkim dżentelmenem. Mnóstwo dziewczyn się za nim ugania jednak on je wszystkie ignoruje.
- Och - zdołała wydusić Katie - nie, ja na pewno nie będę w gronie jego wielbicielek.
Ale Nelly już nie słuchała. Stała teraz prosto przyglądając się Markowi, który stał na bramce.
Katie dostrzegła jej skupione spojrzenie, ale nie śmiała nic powiedzieć. Skupiła się na meczu i dokładnie go analizowała. Widziała, że kimś kto trzeźwo myśli i nakazuje innym jaką strategię mają objąć jest Jude Sharp. Bez niego na boisku panowałby chaos, bowiem wielu zawodników nie wiedziało co robić.
- Dave i Caleb! - rozkazał Jude - Kevin pilnuj bramki! Nie pozwól by napastnicy się do niej dostali! Axel jak dam znać spróbujesz strzelić bramkę.
 Indywidualista Axel wcale go nie słuchał. Jude machnął na to ręką. 
- Teraz!
'To niemożliwe by strzelił - pomyślała Katie widząc postawę Axela, który stał z założonymi rękami i zamkniętymi oczami' Jednak się pomyliła. Gdy piłka dotarła do Axela ten szybko ją przechwycił i wyleciał z nią w górę.
Katie na własne oczy zobaczyła jak wygląda smocze tornado i musiała przyznać, ze jest to niesamowity cios. Piłka wpadła w bramkę. Wszyscy wiwatowali. Jude stał lekko się uśmiechając, podobnie Axel. Radość Jude'a nie trwała długo, bo znów przypomniał sobie o meczu z Królewskimi, który zbliżał się wielkimi krokami. 'Żeby walczyć z wrogiem musisz go poznać' - pomyślał.
- Mark! 
- Co się dzieje?
- Dzisiaj pójdziemy do mojej starej szkoły i osobiści złożymy gratulacje temu chłopakowi.
- Któremu?
- Temu który miał zaszczyt stać się kapitanem Akademii Królewskiej.
- Jude - Mark mial wątpliwości - nie wiem czy to dobry pomysł.
- Ale ja wiem - powiedział Jude - zaufaj mi.
- Idę z wami - na ten głos obaj podskoczyli - też jestem ciekaw kto to jest.
- W porządku. A więc idziemy we trójkę. I Axel... nie spóźnij się.
 Axel tylko się uśmiechnął.
- Co oni tam knują? - zastanawiała się Nelly, która z tej pozycji nie słyszała o czym rozmawiają gracze.
- Pewnie rozprawiają o grze - powiedziała Katie chociaż jej również zachowanie tej trójki wydało się dziwne. 


Mark, Jude oraz Axel pożegnali się z przyjaciółmi i jak gdyby nigdy nic udali, że idą w stronę domu. 
- Teraz - syknął Jude i gwałtownie skręcił w inną uliczkę. 
Droga do byłej szkoły Jude'a zajęła im kwadrans. Jude poczuł jak napływają do niego wspomnienia. Widok tych uczniów w tych mundurkach sprawił, że Jude zapragnął do nich wrócić. Taka myśl pojawiła się u niego, ale szybko zniknęła. Wiedział, że niemógłby. Teraz należy do Raimona.
- Cześć Jude - podszedł do nich bramkarz Akademii Królewskiej, Joe. - co cię do nas sprowadza?
- Niedługo rozegramy razem ważny mecz - powiedział Mark chcąc uczestniczyć w rozmowie.
- Chciałbym poznać waszego nowego kapitana - wyjasnił Jude ignorując MArka.
- Och poznasz go - roześmiał się Joe. - Na murawie.
- Wolałbym teraz - wycedził Jude przez zaciśnięte zęby.
- Nie ma mowy. - uśmiech Joe'go zniknął. - to nasza tajna broń. Nasz genialny strateg. Prawie tak dobry jak ty. Poznasz go w odpowiednim czasie - i odwrócił się bez słowa.


- Co za miłe spotkanie - Mark zdobył się na wymuszony uśmiech - wracajmy.
- Nie - zaprotestował Jude - idziemy.
- Ale Jude...
- On ma racje - odezwał się milczący Axel - coś tutaj nie gra. Jeżeli go chowają to muszą mieć powód. 
Mark zrezygnowany udał się za przyjaciółmi. Czuł jednak, że postępują źle i nic dobrego z tego nie wyjdzie.


- A więc chcą mnie poznać - doskonale. 
- Z nimi nie ma żartów - powiedział Joe.
- Tym lepiej dla nas. To będzie bardzo wyrównany mecz.
- Lepiej unikać spotkania z nimi aż do rozpoczęcia meczu. - poradził Daniel, jeden z członków Królewskich - niech będą zaskoczeni.
- Och będą, na pewno - zaśmiał się kapitan Akademii Królewskiej.


sobota, 6 lutego 2016

rozdział 2

rozdział 2


Wszyscy stali osłupieni. Nawet Katie, która nie była w nic wtajemniczona wyczuła, że dzieje się coś niedobrego. Osobą, na której ta wiadomość wywarła największe wrażenie był Jude Sharp. Pomimo, że zawsze był spokojny i opanowany teraz stał z zaciśniętymi pięściami.
- Królewscy mają nowego kapitana? - powtórzył Steve.
- To niemożliwe. Kto jest na tyle dobry żeby dołączyć do Królewskich a na dodatek zostać ich kapitanem? - teraz odezwał się Kevin. On również był zdenerwowany.
Celia pokiwała smutno głową. 
- Podobno to ktoś naprawdę dobry. Ale nie udało  mi się uzyskać o nim zbyt wiele informacji. Wiem tylko, że w poprzedniej drużynie którą dowodził nie przegrał ani jednego meczu. Ma perfekcyjne techniki i zrobi wszystko by wygrać. 
- To niech zmierzy się z nami! - warknął Kevin.
- Spokojnie Kevin - powiedział Mark. On jedyny starał się podtrzymać drużynę na duchu.
- Przecież się zmierzą - zauważył Steve - i to już niedługo.
- Wiesz o co mi chodzi!
- Chłopaki, spokojnie! - Mark wszedł pomiędzy Steve'a a Kevina - zastanówmy się.
- Mark ma racje - odezwał się jak dotąd milczący Jude - trzeba się zastanowić i rozważyć co możemy zrobić. Najlepiej byłoby opracować nową technikę.
- W tak krótkim czasie? Oszalałeś? - to znów Steve - nie ma szans.
- A ja myślę, że może nam się udać - uśmiechnął się Mark - zaczniemy jutro z samego rana. Na dziś dość wrażeń.
Nelly zazgrzytała zębami. Przez tę informacje zupełnie o niej zapomnieli. O niej i jej zakazie. Katie zauważyła jak kuzynka spochmurniała, ale bała się odezwać. 
- A tak, Nelly - przypomniał sobie Mark - zważywszy na okoliczności... pozwól nam ćwiczyć.
- Jasne - mruknęła i odwróciła się na pięcie. Katie podążyła za nią, lecz przedtem zdążyła jeszcze rzucić okiem na chłopaka o jasnoblond włosach i zygzakowatych brwiach. Stał z założonymi rękoma i zamkniętymi oczami. Wyglądał na skoncentrowanego i skupionego. Pewnie uwzględniał nową technikę. 'Ale wygląda też na trochę smutnego' - pomyślała Katie i odeszła.


- Nelly -zawołała Katie parę minut później. Miała dość tego, że ciągle idzie za nią a nie z nią. - o co chodzi?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego tak mnie nie lubisz?
Nelly zatrzymała się i westchnęła.
- To nie jest tak, że cię nie lubię. Po prostu - kolejne westchnięcie - za bardzo dajesz sobie wejść na głowę. Pamiętasz gdy bawiłyśmy się razem w dzieciństwie? Wszyscy cię wykorzystywali. Próbowałam ci to uświadomić, ale ty nie chciałaś słuchać. A ja nie mogłam na to patrzeć. Nie mogę patrzeć jak ktoś kogo kocham jest krzywdzony...
  Katie stała oniemiała.
- Czy ty... Martwiłaś się o mnie?
Głos Nelly załamał się.
- Ale to było tak dawno - Katie podeszła bliżej i złapała kuzynkę za rękę - pozwól mi się zmienić.
- Co?
- Wiesz ja... mam indywidualne nauczanie. Cały czas przebywam w domu. Nie mam okazji poznać nikogo nowego. Porozmawiać z kimś w moim wieku. Ciągle towarzyszą mi lokaje. To bardzo męczące. Przez to stałam się taka cicha i małomówna. Ale dzis... poznałam twoich przyjaciół. Wydają się naprawdę w porządku i ja...
 Nelly szerzej otwarła oczy.
- Zazdroszczę ci Nelly
- Co? - powtórzyła znowu
- Zazdroszczę ci twojego życia. Moje stoi w miejscu już od wielu lat.
Serce Nelly zabiło mocniej.
- Katie - pierwszy raz wymówiła jej imię z dobrocią - pomogę ci. 
Katie zamarła. 
- Pomogę ci i zobaczysz jak świat potrafi być piękny a jednocześnie okrutny. Ale musisz zdać się na mnie.
- Tak, ale ja wyjeżdżam za dwa tygodnie...
- To nic. Coś wymyślimy. Zaufaj mi.

Obaj panowie Raimon długo przysłuchiwali się Nelly w milczeniu. Ta krok po kroku wyjaśniła im swój plan.
- Katie będzie się uczyć  w Raimonie do końca roku. Nie zginie, bo ja jej we wszystkim pomogę. 
- Cóż... 
- Przemyślimy to dziewczęta i przyznam, że ten pomysł wcale nie jest do niczego.
Nelly uśmiechnęła się. Wiedziała już, że osiągnęła swój cel.

Następnego dnia o świcie ktoś gwałtownie wszedł do pokoju Katie.
- Obudź się - nakazał jakiś stanowczy głos. 
Katie przetarła oczy i odrzuciła kołdrę.
- Nelly?
- To dla ciebie. Przebierz się i zaraz wychodzimy.
Katie podniosła się i spojrzała przed siebie. Nelly stała na wprost niej a w wyciągniętych dłoniach trzymała strój składający się z białej bluzki z niebieską kokardką i spódnicy.
- To twój mundurek Raimona. Jest obowiązkowy.
- Mój mundurek? To znaczy, że?
Nelly się uśmiechnęła.
- Nie mogę uwierzyć! - Katie chciała się rzucić Nelly na szyje, ale w ostatniej chwili się powstrzymała.
- Dziękuje - zdołała tylko wydusić, ale Nelly już w swoim żywiole przybrała poważny wyraz twarzy i opuściła pokój.
Katie przebrała się w swój nowy strój i zaczesała włosy w warkocz. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. To będzie dobry dzień.


Gdy szły szkolnym korytarzem Nelly po kolei omawiała kolejne sale. 
- Jesteś ze mną powiązana. Musisz znać każde miejsce. I dbać o porządek.
Katie uśmiechnęła się delikatnie.
- Dobrze, to by było na tyle - zakończyła Nelly. - zostawiam cię, mam kilka spraw do załatwienia. Znasz plan. Poradzisz sobie.
Katie pokiwała głową. Da sobie radę. Ale dla pewności jeszcze raz wyjęła kartkę z planem. Szła wolno analizując poszczególne sale gdy nagle się z kimś zderzyła.
- Ach! - książki wypadły jej z rąk i z głuchym łoskotem obiły się o podłogę.
- Ostrożnie - usłyszała czyjś głos - przepraszam, nie chciałem na ciebie wpaść, ale zmieniłaś kierunek tak nagle, że nie zdążyłem usunąć ci się z drogi.
Katie spojrzała przed siebie niewyraźnie.
- To ja przepraszam, powinnam patrzeć jak idę - uśmiechnęła się grzecznościowo.
- Ty jesteś Katie?
Katie zesztywniała. Skąd wie? Przyjrzała się bliżej osobie, z którą rozmawiała i po chwili rozpoznała go. 
- A ty jesteś jednym z graczy drużyny Raimona? - nie chciała się przyznać, że nie pamięta jak chłopak ma na imię.
- Xavier Foster - wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Katie Raimon.
- Tak wiem - zaśmiał się on.
Katie poczerwieniała.
- Wybacz, nie jestem dziś sobą. Wczoraj tyle się wydarzyło.
Xavier uśmiechnął się sympatycznie.
- Chętnie ci pomogę - zaoferował się i podał jej książki. 
Katie spojrzała na niego z wdzięcznością. 'Jest bardzo miły i w dodatku przystojny' - zaśmiała się do tych myśli - 'co ja wygaduje! Ale może to i lepiej. Może na tym miała polegać moja przemiana i coraz bardziej zaczynam się otwierać'. Przyjęła propozycje chłopaka i pozwoliła zaprowadzić się pod odpowiednie drzwi. 


- Chłopaki! - Mark biegł korytarzem w kierunku swoich przyjaciół wymachując jakąś kartką - mam! 
- Co tam masz? - zapytał Nathan.
- Oficjalną informacje. Nasz mecz z Królewskimi jest za dwa dni i odbędzie się na naszym boisku. Drużyna, która wygra przechodzi dalej a zwycięska drużyna dostanie się do reprezentacji kraju.
 Teraz wszyscy podeszli bliżej.
- Słuchajcie - głos Marka zamienił się w szept - musimy to wygrać. 
- I wygramy - odezwał się milczący jak dotąd Axel.
- Możesz być pewny - dodał Jude.
Mark uśmiechnął się z wdzięcznością. Wierzył w nich.








środa, 3 lutego 2016

rozdział 1 #

rozdział 1

Nelly Raimon stała na lotnisku w towarzystwie swojego kierowcy i lokaja. Obaj panowie nie śmieli odezwać się choćby słowem. Widzieli, że ich pani nie jest w najlepszym humorze i z obawy, że mogą ją jeszcze bardziej rozjuszyć trzymali z tyłu. Nelly miała powody do złości. Jej ojciec a jednocześnie dyrektor szkoły pan Raimon zaprosił swojego brata do siebie. Nie byłoby w tym nic niedobrego gdyby nie fakt, że wraz z nim miała przyjechać jego córka Katie. Nelly nie przepadała za nią. Było to wręcz mało powiedziane. Nie lubiła jej za tę jej nieśmiałość i prostotę. Uważała, że w życiu trzeba być twardym i nieugiętym. Ona, Nelly właśnie taka była. Gdyby nie, w przeciwnym razie szkoła Raimona już dawno leżałaby w gruzach. Na szczęście ona sprawuje nad wszystkim pieczę. Dzięki temu panuje ład i porządek a uczniowie znają swoje miejsce w szeregu. Choć nie wszyscy. Mark Evans chociażby. Za bardzo się panoszy. Zaraża wszystkich tą swoją pozytywną energią, wszędzie go pełno. Będzie musiała zrobić z tym co trzeba. Nie można pozwolić żeby gimnazjum Raimona miało złą opinię. Ale tym zajmie się później. Póki co trzeba przywitać tę naiwną i zagubioną osobę jaką jest jej kuzynka. To nie do uwierzenia, że ktoś taki nosi to samo nazwisko. To wprost haniebne. Nelly wzięła dwa głębokie wdechy i nabrała powietrza do płuc.
- Nadchodzi.
- Kto taki panienko? - spytali jednocześnie lokaj i kierowca.
- Moja kuzynka. Katie Raimon.
Z naprzeciwka zmierzała w ich kierunku dziewczyna trochę niższa od Nelly, ale i tak bardzo do niej podobna. Miała orzechowe oczy i włosy, które spięte były w warkocz. Szła niepewnym krokiem ciągnąc za sobą walizkę dwa razy większą od siebie.
- Cześć Nelly - powiedziała cicho jakby z góry obawiając się reakcji swojej kuzynki.
- Gdzie jest wuj? - zapytała Nelly rzeczowo.
- Poszedł na chwilę do biura obsługi. Nie potrwa to długo i pewnie zaraz do nas dołączy.
- Więc chodźmy do niego - zarządziła Nelly i bez słowa odwróciła się - Edgar.
- Tak pani - lokaj pospiesznie wziął od Katie jej sporą walizkę.
Ta zaskoczona szorstkim zachowaniem Nelly nawet tego nie zauważyła.
Wszyscy podeszli do punktu obsługi gdzie ojciec Katie załatwiał jakąś sprawę.
- Jesteście - spostrzegł ich - Witaj Nelly. Jak się masz?
- Dzień dobry, wuju. Wszystko dobrze. Dziękuje
'Jemu odpowiada/ - pomyślała smutno Katie i z trudem powstrzymała łzy.
- Jeżeli to już wszystko to proponuje udać się do domu - powiedziała Nelly.
- Tak. Padam po podróży. Tym bardziej, że warunki panujące na pokładzie pozostawiły wiele do życzenia - tu ojciec Katie twardo spojrzał na kobietę z obsługi. Ta tylko wzruszyła ramionami.

W limuzynie Nelly zawzięcie dyskutowała ze swoim wujem na tematy związane z zarządzaniem.
- Mój ojciec, Pan Raimon jest bardzo zajęty. Dlatego ja go zastępuje. W szkole mamy żelazne zasady, których każdy uczeń musi przestrzegać.
- W zupełności się z tobą zgadzam - poparł ją wuj - nie ma niczego bez twardej organizacji.
Katie nawet ich nie słuchała. Siedziała z głową opartą o szybie i oglądała to co się za nią dzieje.Nie miała nastroju. Tak bardzo chciała zaprzyjaźnić się z Nelly. Ale nic nie wskazywało na to, że jej się to uda. To będą ciężkie dwa tygodnie. I z tymi myślami została aż do końca drogi.



- Drogi bracie - pan Raimon stał u drzwi swojej rezydencji - tyle lat!
- Dokładnie cztery - podpowiedział brat pana Raimona - nic się nie zmieniłeś.
- Ty również. Zapraszam! - wskazał dłonią drzwi - o! Jest i Katie! Jaka ona urocza!
Katie zastanowiła się czy to słowo nie było przypadkiem wymuszone. Urocza? Też coś. 
- Wejdźmy do środka. Edgar przygotował dla nas obiad.
Wszyscy zasiedli przy stole. Nelly jadła jak prawdziwa dama. Gryzła małe kęsy i po każdym z nich wycierała usta serwetką. Katie natomiast całkowicie straciła apetyt. Mieszała widelcem w sałatce aż zrobiła się z niej jedna wielka papka. 
- Co robisz moja droga?
Katie drgnęła na dźwięk tego głosu.
- Nie wiesz, że to nieładnie bawić się obiadem?
Była tak bardzo zaskoczona, że nie śmiała się choćby odezwać. Nelly jednak wcale tego nie oczekiwała. Wstała od stołu głośno odsuwając krzesło.
- Dziękuje. Będę u siebie. Muszę zająć się ważnym projektem. 
Panowie pochłonięci rozmową nawet tego nie zauważyli. Nelly odeszła a Katie było bardzo wstyd. 


Tymczasem na szkolnym boisku tuż przy gimnazjum Raimona stało kilkoro uczniów i głośno dyskutowało. Jeden z nich wyróżniający się strojem z opaską na włosach przemawiał do pozostałych, którzy nie wyglądali na przekonanych.
- Chłopaki! - mówił ten z przepaską - niedługo najważniejszy mecz! Wiem, że uda nam się go wygrać. Musimy tylko ćwiczyć, ćwiczyć i...
- Ćwiczyć - dodał jakiś naburmuszony gracz z różowymi włosami - powtarzasz nam to ciągle. I nic z tego nie wychodzi!
- Nie skupiasz się Kevin! - powiedział oburzony chłopak z opaska a jednocześnie kapitan drużyny, Mark Evans. - wierzę w nas. I ty też musisz. Wszystko się uda! Wygramy to!
- Taaaak! - zawołali chórem zawodnicy. 
Kevin wciąż nie wyglądał na przekonanego. 
- Najlepiej zacznijmy od razu. Tylko... gdzie jest Axel?
- Pewnie znów się spóźni - powiedział Nathan.
- Dziwi cię to? - zapytał były kapitan Akademii Królewskiej, Jude Sharp - lubi mieć wielkie wejście.
- Ale akurat dzisiaj? 
- Zawsze.
- Chłopaki! - Mark przywołał ich do porządku - jeżeli Axel zaraz się nie pojawi to po prostu zaczniemy bez niego.
 Ale Axel przyszedł szybciej niż oczekiwali. Swobodnym krokiem zmierzał w ich stronę.
- No nareszcie! Teraz możemy zacząć!
Nowy duch wstąpił w drużynę Raimona. Nawet Kevin wyglądał na trochę bardziej przekonanego. Lubił Axela i bardzo go podziwiał. Wierzył, że mając go w drużynie uda im się wygrać każdy mecz.


Nelly siedziała przy biurku i stukała w klawiaturę. Próbowała z całych sił a jednak nie mogła skupić się na pracy. 
- Wyrzuty sumienia - wyszeptała do siebie. - nie dadzą mi spokoju. 
Wstała i wyszła na korytarz. Przez chwilę się wahała, ale to uczucie szybko zniknęło. Przywołała się do porządku i pewna siebie zapukała w drzwi. 
- Proszę.
Pociągnęła za klamkę i weszła do środka. 
- Byłam dla ciebie nieprzyjemna - stwierdziła patrząc Katie prosto w oczy - nie powinnam była. Ale mimo wszystko wiedz, że nie zaprzyjaźnimy się. - i wyszła.
Katie nie wiedziała zupełnie co ma o tym myśleć. Czuła, że Nelly jej tutaj nie chce. Myślała, że najlepiej byłoby gdyby została w domu i nie jechała z tatą. Zaoszczędziłaby wszystkim nerwów. Nie chciała nikomu przeszkadzać. 
- Katie? - teraz do pokoju zajrzał jej ojciec - stwierdziliśmy z panem Raimonem, że szkoda abyś przesiedziała cały dzień w pokoju. Wyjdź z Nelly, niech pokaże ci okolice.
- Czy Nelly wie? 
- Jeszcze nie - powiedział pan Raimon - ale na pewno nie będzie to dla niej problem.

- To jest problem - zawołała Nelly kilka minut później - nie pójdę z nią! 
Obaj panowie spojrzeli na nią zdziwieni.
- Nie to miałam na myśli - dodała szybko czerwieniąc się - ja po prostu mam dużo pracy.
- Odłożysz ją na potem - rzekł jej ojciec.
Nelly czuła, że nie ma innego wyjścia jak tylko wziąć kuzynkę i gdzieś z  nią wyjść. Uniosła się honorem i powiedziała:
- Byle nie długo.

Nelly długo myślała gdzie by tu pójść z Katie i co jej pokazać. W mieście było wiele interesujących obiektów, ale żaden nie był na tyle ciekawy by stać przy nim przez cały dzień. A przecież koniec końców dała słowo, że nie wróci za szybko. Nareszcie w jej głowie pojawiła się myśl. Szkoła. Pokaże jej moją szkołę i to jak ją utrzymuje.
- Słuchaj Katie - podjęła odwróciwszy się do kuzynki, która szła parę metrów za nią - pokażę ci gimnazjum Raimona.
Usta Katie ułożyły się w sympatyczny uśmiech.

Parę minut potem były już na miejscu. Była sobota więc Nelly nie spodziewała się nikogo zastać. A jednak na boisku trwał właśnie mecz. Nelly zmrużyła oczy i szybko rozpoznała Marka Evansa, który stał na bramce. 
- No nie!
- Co się stało?
- Nie widzisz ich?
- Kogo?
- Piłkarzy, głupia!
Katie nie zrozumiała.
- Jest zakaz grania w piłkę w weekendy. To czas kiedy to miejsce ma odpocząć przed nadchodzącym tygodniem. 
- Ale co w tym złego? - Katie nadal nie rozumiała. Nelly machnęła na nią ręką i szybkim krokiem udała się w stronę boiska. Katie podążyła za nią. Tak naprawdę Nelly nie chodziło o boisko czy o zasady. Chciała mieć pretekst by móc odezwać się do Marka, którym była bardzo zauroczona. Jednak nigdy przed nikim by się do tego nie przyznała. 
- Mark!
- O, cześć Nelly. - Mark wyszczerzył do niej zęby. - kto z tobą jest?
Chłopcy zaprzestali gry. Wszyscy wpatrywali się w Nelly i jej towarzyszkę.
- Poznajcie się. Mark Evans, kapitan drużyny Raimona a to moja kuzynka Katie Raimon. 
- O, nie wiedziałem, że masz kuzynkę. Miło cię poznać Katie - Mark energicznie potrząsnął jej dłonią. Teraz już wszyscy zgromadzili się wokół nich.
- Hej chłopaki! To kuzynka Nelly, ma na imię Katie - Mark przedstawił Katie, która cała się zarumieniła. 
- To moi przyjaciele - Mark wymienił imiona wszystkich członków. 
Katie przeszła po wszystkich wzrokiem jednak jej oczy na dłużej utkwiły w Axelu. Ten nie wydawał się nią zainteresowany i patrzył gdzieś w przestrzeń.
- To już się poznaliśmy a teraz jeśli pozwolicie...
- Nie ma mowy - Nelly ponownie weszła w swoją rolę zastępcy dyrektora - macie zakaz grania w weekendy, zapomniałeś?
- Ale Nelly... zbliża się ważny mecz! Musimy trenować!
- A wiesz chociaż z kim gracie?
- Nie...
- Chłopaki!!! - w ich stronę biegła cała zdyszana z laptopem w rękach Celia Hills, siostra Jude'a - wiem z kim zagracie! Właśnie się dowiedziałam!
- No to mów! - zawołali chórem
- Zagracie z Akademią Królewską.
- Co? - wykrzyknął Mark - to niemożliwe! Odkąd odszedł Jude mają tylko 10 członków zespołu. Nie możemy z nimi grać.
- To uległo zmianie - powiedziała Celia i teraz wszyscy się w nią wpatrywali - mają nowego zawodnika. Kogoś kto równocześnie został ich nowym kapitanem.

***


niedziela, 31 stycznia 2016

sobota, 2 stycznia 2016

Inazuma ares no tenbin

Nowa Inazuma Eleven


W marcu 2018 roku czyli na wiosnę ma się odbyć premiera nowej Inazumy Eleven. Będzie to całkowita nowość. Twórcy pozmieniali masę wątków, które istotnie wpłyną na fabułę.

W internecie można już zobaczyć najnowsze zwiastuny. 

To co najbardziej przykłuło moją uwagę już od samego początku to grafika. Bohaterowie wyglądają całkiem inaczej niż w starej serii. Bardzo dziwne jest to, że zostali pozbawieni nosów. Moim zdaniem nadaje im to o wiele gorszy wygląd. Ale to chyba nie jest aż tak bardzo istotne jeżeli fabuła będzie interesująca to myślę, że ów fakt nie będzie miał aż tak wielkiego znaczenia :)

Co do fabuły...Tutaj twórcy mocno pojechali po  bandzie. Zmieni się wiele istotnych szczegółów. Jedenastka Raimona nie jest w jednym składzie. Pojedynczy członkowie są kapitanami innych drużyn co można zauważyć w zwiastunie: Axel przewodzi drużyną Kirkwood, Jude nadal jest w Akademii Królewskiej zaś Shawn wraz ze swoim bratem (który w tej serii żyje) dowodzi w jakiejś nieznanej drużynie. Również Xavier jest kapitanem upadłej Alie'a Academy (nie wiem jak to przetłumaczyć - ci którzy oglądali drugi sezon na pewno wiedzą o co chodzi)

Niestety, ale ponoć nie będą oni głównymi bohaterami a stanowić będą jedynie jakby tło. 









Ponoć bohaterowie Inazumy nie będą głównymi bohaterami a jedynie czymś w rodzaju tła. Zobaczymy jak to wyjdzie. Myślę, że jakby nie było pierwsza Inazuma zawsze będzie najlepsza.




piątek, 1 stycznia 2016

Odczucia wobec Inazumy

Inazuma Eleven


Pomimo, że serial skupia się na piłce nożnej i ekscytującej grze zawodników porusza też rolę przyjaźni. Uwielbiam Marka za jego entuzjazm i zaangażowanie oraz to, że nigdy się nie poddaje. Były momenty, w których śmiałam się na głos z sytuacji jakie się wydarzały. Było ich całe mnóstwo, ale to co chyba najbardziej utrwaliło mi w pamięci to odcinek 5'Gdzie jest notes'. Kiedy wszyscy siedzą w skupieniu i czekają aż Mark przeczyta im bazgroły swojego dziadka i wygląda to mniej więcej tak: 'jeden skacze na hop, drugi na siup, razem tworzą hop siup i tak działa zrzut Inazumy' :D Może jeszcze nie dorosłam, ale ten moment zawsze mnie rozbraja. Oczywiście było ich dużo dużo więcej, ale po co mam je przytaczać :D Ten kto oglądał serial i go pamięta na pewno wie o co mi chodzi :d

Dla rozluźnienia wstawię jeszcze jeden gif, też jeden z moich ulubionych :D





Inazuma w TV

Inazuma z polskim dubbingiem była przetłumaczona tylko do 26 odcinka tj pierwszy sezon. Po 6 latach stacja zdecydowała się ponownie przetłum...